wtorek, 28 lutego 2017

Rozdział 18.

*June*
-Czego pani tu szuka?-zapytałam. Byłam pijana, ale nie aż tak, żebym chwiała się na boki nie była w stanie rozmawiać.
-Dostałam zgłoszenie, że dziecko jest tu zaniedbywane i ciągle są imprezy-przerwała-Nie mylili się. Nie zostawię tak tego, do widzenia-przy drzwiach stał Suga-Ah, no i znam angielski-powiedziała do niego i wyszła.
                                                                    ***
Po całym zajściu następnego dnia w domu panowała napięta atmosfera. Chłopacy z samego rana ruszyli do pracy, żeby nie kłócić się więcej.
-June-Yonka weszła do mojego pokoju. Całe łóżko było zasypane papierami-Ktoś przyszedł do ciebie.
-Przysięgam jeżeli to jest to babsko to jej przypieprzę-powiedziałam i zbiegłam szybko na dół. W drzwiach stał Ashton-Co tu robisz?
-Twoja mama mnie poprosiła, żebym coś dla niej załatwił-odparł chłodno.
-Ironia-zaczęłam się śmiać-Najpierw ci płacą, żebyś zniknął, a teraz proszą cię o przysługę?
-Słuchaj-zaczął i wszedł do środka pewnym krokiem-Nie jestem tu dla przyjemności. Oddaj mi dziecko i nic wam się nie stanie-jego ton był oschły. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
-Yonka-spojrzałam na kuzynkę-Idź na górę i wiesz co robić-powiedziałam i odwróciłam się z powrotem do chłopaka-Automatycznie możesz stąd wypierdalać-powiedziałam pewnie. Nadsłuchiwałam trzasku drzwi i przekręcanego zamku w pokoju małej. Kiedy wreszcie usłyszałam ten dźwięk mogłam zacząć zabawę.
-June naprawdę nie chce ci robić krzywdy, ale jeśli będę musiał-przerwał-zabiję cię.
-W takim razie, powodzenia-uśmiechnęłam się bezczelnie-Tylko uważaj, żebym tego przypadkiem nie sfingowała i nie wróciła cię zabić-chłopak nie wytrzymał i uderzył mnie mocno w twarz. Z powodu siły uderzenia cofnęłam się do tyłu i wpadłam na ścianę. Blondyn podszedł do mnie i złapał za szyję.
-Zawsze miałem na ciebie ochotę-szepnął-Jednak teraz kiedy urodziłaś dziecko, obrzydzasz mnie-kopnęłam go mocno w brzuch i puścił mnie. Od razu upadłam na ziemię łapiąc ciężko powietrze-Dziwka!-warknął i kopnął mnie w brzuch-Puściłaś się z takim pedałem jak on! Wybrałaś skośnookich zamiast mnie-znowu mnie kopnął.
-Wiesz czemu to ich wybrałam?-powiedziałam-Bo oni mnie nigdy nie zostawili i nie udawali, że umarli!-krzyknęłam i podniosłam się. Czułam w ustach smak swojej krwi. Pod szafką przy której leżałam zawsze miałam schowany kastet i nóż. Zamachnęłam się i trafiłam Ashtona prosto w nos, z którego od razu polała się krew.
-Jesteś słaba-syknął-Tyle lat ćwiczeń i tylko na tyle cię stać?
Nie wytrzymałam kopnęłam go najpierw lewą nogą i z obrotu prawą. Chłopak wpadł na mały stoli, który pod jego ciężarem pękł. Podniósł się i znów mnie uderzył. Nie zdążyłam uniknąć ciosu i wpadłam cenną rzeźbę, która od razu się potłukła.
-Twój kochaś nie będzie zadowolony-powiedział i chciał wejść na schody. Wyjęłam z kieszeni nóż, który przed chwilą tam schowałam i wbiłam mu go w nogę, tuż przy kolanie. Ashton upał i zaczął przeklinać. W tym momencie chłopacy razem z ochroną wpadli do domu. V od razu podbiegł do mnie i pomógł mi wstać. Zaraz po nim zjawił się Namjoon.
-Idźcie sprawdzić co z Yonką!-krzyknął i Suga z Jiminem i Kookiem pobiegli na górę. Jin wezwał już odpowiednich ludzi a Hoseok darł się na mojego byłego przyjaciela, po czym sprzedał mu kopniaka w twarz.
Ochrona już trzymała Ashtona i zbytnio nie protestowała kiedy go kopnął. RM odszedł ode mnie i podszedł do blondyna.
-Myślisz, że teraz cię boli?-spojrzał mu prosto w oczy-Dopiero cię zaboli śmieciu!-syknął to tak kąśliwie, że aż mnie zabolało i wyciągnął nóż z rany. Krzyk Ashtona przeszył moją głowę. V objął mnie i mocno przytulił. Nie wiem nawet kiedy zaczęłam płakać-Zamknij się-powiedział jeszcze RM do niego i uderzył go w twarz, po czym odwrócił się i podszedł do mnie.
Po chwili do domu wpadli jacyś umięśnieni kolesie.
-Załatwcie to po cichu, zróbcie wszystko, żeby miał zakaz wjazdu do Korei i najlepiej niech go zamkną. Ale w LA-powiedział jeden ochroniarz-Nie chcemy rozgłosu-wydał kolejne polecenia i tamci zabrali Ashtona.
-Jin?-TaeTae spojrzał na chłopaka-Wezwij jakąś ekipę, zaufaną i niech to sprzątną.
-Jimin i Suga zajmą się doborem ochrony.
-Większej zapytałam?
-Musimy mieć lepiej chroniony dom, nikt nie może wyjść i wejść bez naszej wiedzy-powiedział Namjoon i podszedł do mnie-Chodź-wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Posadził mnie delikatnie na szafce i wyjął apteczkę-Mam nadzieję, że nie trzeba będzie tego szyć-spojrzał na mój łuk brwiowy. Wyjął wacik, wodę utlenioną i zaczął przemywać mi ranę.
-Auuuć-syknęłam.
-Nie marudź-skarcił mnie jak małe dziecko i kontynuował swoje zadania-Powinnaś do mnie zadzwonić-zaczął w końcu.
-Nie miałam kiedy-odparłam.
-Miałaś rację-westchnął-Byłem samolubny. Od jutro możesz jeździć z nami do biura, zabierać Ruth, tam zajmą się nią ludzie, którym ufam i będziemy ją mieli blisko. Co ty na to?-spojrzał na mnie.
-Naprawdę?-uśmiechnęłam się lekko.
-Wszystko, żeby Damy mojego serca były szczęśliwe i bezpieczne-na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
-Dziękuję-powiedziałam i przytuliłam go mocno. Odwzajemnił mój uścisk, jednak objął mnie tak mocno jakby bał się, że mnie straci.
-June-powiedział cicho.
-Tak?
-Wywróciłaś moje życie do góry nogami i zastanawiam się ile jeszcze problemów nas spotka, ale kocham cię tak mocno i boję się, że mogę cię stracić, a tego bym nie przeżył, wiem, że dzięki tobie i Ruth rozkwitam na scenie i wiem, że zawsze będziecie przy mnie, dlatego chciałbym, żebyśmy wzięli ślub jak najszybciej-to co powiedział na końcu strasznie mnie zbiło i nie wiedziałam co mam powiedzieć.
*Yonka*
Siedziałam w swoim pokoju wściekła na siebie, że zostawiłam June samą z tym typem. 
-Yonka?-Suga wszedł do pokoju.
-Nie nauczyli cię pukać?-zapytałam.
-Nie nauczyli cię, że do starszych trzeba mieć szacunek?-odgryzł się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Lubiłam takie nasze przepychanki.
-Coś się stało?-zapytałam kiedy usiadł obok mnie.
-Tak-przytaknął, a ja się wystraszyłam-Długo nad tym myślałem, nie lubię okazywać swoich uczuć i jesteś byłą mojego brata-przerwał-Ale rozmawiałem z nim i nie ma nic przeciwko, dlatego chyba mogę to powiedzieć.
-Co takiego?-byłam zdezorientowana.
-Kocham Cię Yonka-powiedział cicho.

Rozdział 17.

Po dwóch tygodniach mogliśmy zabrać Ruth ze szpitala. Razem z chłopakami zdecydowaliśmy się z Yonką, że przeniesiemy się do nich, ponieważ mają większy dom i ogród.
NamJoon chciał być blisko Ruth, ale nie mógł przenieść się do mnie ze względu na umowę ich obowiazującą, ale nie zabraniala wprowadzenia się kogoś nowego, mało tego Adeleide się na to zgodziła. Była zachwycona naszą córeczką.
Yonka, Suga, Kookie i Jin wylecieli do Korei wcześniej, żeby zorganizować przeprowadzkę. Mój i dom Yonki został natychmiast sprzedany. Był ładny i w dobrej dzielnicy, więc otrzymalysmy dobrą sumę dla niego.
Teraz wracaliśmy z lotniska do naszego nowego domu. Moi rodzice przed wyjazdem zrobili mi straszną aferę, że nie mogę zabrać córeczki, bo jestem nieodpowiedzialna i nie będę potrafiła się nią zająć. Nie spodziewali się tego, że mogę zabierać Ruth ze sobą do pracy i, że wszystko już zorganizowaliśmy.
Na lotnisku wykrzyczała mi w twarz, że już nie jestem jej córką.
-Kochanie-NamJoon dotknął lekko mojego ramienia, a ja na niego spojrzałam - Jesteśmy - odparł. Zapłacił taksowkarzowi, zabrał nosidełko z Ruth i skierowalismy się do naszego nowego domu.
Otworzyliśmy lekko drzwi i weszliśmy do środka.
-Są już!-krzyknął V i wszyscy do nas podbiegli.
-Witaj w domu Kim Ruth Hope! - powiedział szczęśliwy Hoseok i wziął naszą córeczkę od RM.
-Zmęczeni? - zapytał Jin, który w fartuchu wyłonił się z kuchni. Zaczęłam się śmiać - Oh, chyba jednak nie-usmiechnął się - Zrobiliśmy z Yonką i Jiminem obiad - puścił mi oczko i wrócił do kuchni.
-Gdzie Suga z Kookiem? - zapytał mój narzeczony.
-W pokoju małej - odpowiedział V.
-Jakim pokoju? - byłam zdziwiona, ponieważ nic nie planowaliśmy.
-Oh tak, chodźcie - powiedział podekscytowany i pobiegł na górę. Wzruszyłam ramionami i ruszyliśmy za nim. Pokój był zaraz przy pokoju RapMona. Weszliśmy do środka i zaniemówiliśmy. Pokój był śliczny. Różowy z białym świetnie się komponował. Zasłony były, aż do ziemi, na jednej ścianie widnialy podpisy całego BTS i była fototapeta z ich zdjęciem. Nawet ja i Yonka byłyśmy i dopiero zdałam sobie sprawę, że to zdjęcie z mojej ściany. Usmiechnęłam się szczerze i weszłam dalej. Zaraz obok stało urocze łóżeczko z baldachimem.
-Podoba się? - zapytał wyraźnie zadowolony Kookie.
-Jest pięknie - odparłam i przytuliłam i jego i Sugę.
-Mówiłem, że zawsze będziemy dla Ciebie-powiedział Yoongi.
-Dziękuję - poslalam mu uśmiech, a on delikatnie go odwzajemnił. Hoseok przyniósł małą, która słodko spala mu na rękach.
-Zdecydowanie to ja będę jej ulubionym wujkiem-powiedział dumny i włożył delikatnie do łóżeczka.
-Chodźmy na obiad, jestem strasznie głodny - westchnął NamJoon.
Zeszliśmy do salonu, gdzie na stole stało mnóstwo jedzenia.
-Witamy w domu-usmiechnęła się Yonka i mnie przytuliła.
-Fajnie, że tyle miłości, ale chce jeść - powiedział V, a my zaczęliśmy się śmiać. Nie mogłam sobie wyobrazić wspólnego mieszkania z małym dzieckiem, ale byłam pewna, że damy radę.
*2 tygodnie później*
Początki były naprawdę trudne. Ruth często płakała i przez to nie mogłam pracować. Szukaliśmy niani, ale RapMonowi żadna nie pasowała. Ciągle miał jakieś, ale...
-NamJoon-powiedziałam w końcu wykończona-Mam dość, Ty ciągle pracujesz, ja też mam masę pracy-byłam zła-Przypominam ci, że odpowiadam za rozwój waszej kariery.
-To nie moja wina, że te dziewczyny były dziwne.
-Ty jesteś dziwny-odparł Suga-Przyszło wiele dziewczyn i to z polecenia Adeleide, a ty wszystkie spławiłeś.
-Mógłbyś się nie wtrącać?-syknął w stronę chłopaka, a ten uniósł ręce w geście obrony i wyszedł z salonu.
-June ma rację-przyznał Jin-Odpowiada za rozwój naszej kariery, kochamy Ruth, ale kochamy też występować i nie chcemy, żeby nasz zespół się rozpadł. Przemyśl to-Najstarszy członek BTS poklepał RM po ramieniu i również wyszedł.
-Ale znalazłaś sobie obrońców-syknął w moją stronę.
-Ja?!-wrzasnęłam-Oni przynajmniej rozumieją powagę sytuacji, a ty myślisz, że ja będę kurą domową! Otóż nie! Przyjęłam odpowiedzialną posadę i Adeleide robi mi duże udogodnienie, że mogę pracować w domu, więc powinieneś mi pomóc-wstałam z sofy-Nie śpię po nocach, żebyś był wyspany na próby! W dzień zapieprzam przy dziecku, bo ciebie nie ma! Mama miała rację powinnam zostać w LA!-ostatnie słowa wykrzyczałam tak głośno, że wszyscy zbiegli się do salonu.
-June-Yonka podeszła do mnie.
-Daj mi spokój-warknęłam-Hoseok?-spojrzałam na niego-Zajrzysz do małej? Muszę się przejść.
-Pewnie!-krzyknął z uśmiechem i od razu pobiegł na górę. To zaskakujące jak J-Hope bardzo lubi się zajmować małą. Przy nim nie płakała, ani nie marudziła. Była spokojna jak aniołek. Zabrałam jeansową parkę i wybiegłam z domu. Byłam tak wściekła, że nie wiedziałam co zrobić.
Skierowałam się w stronę jakiegoś supermarketu, wzięłam dwie butelki wina, paczkę papierosów i poszłam w swoje ulubione miejsce w parku. Nikt oprócz mnie i RM o nim nie wiedział.
*Yonka*
-To się porobiło-powiedziałam i postawiłam przed Sugą kubek z herbatą.
-June ma rację-odpowiedział nie patrząc na mnie-Odpowiada za nas. Namjoon jest samolubny, bo myśli tylko o sobie, żeby on był wyspany. Zupełnie sobie nie radzi w roli ojca.
-Masz rację-odparł Jimin wchodząc do kuchni-Dlatego trzeba go podnieść na duchu-uśmiechnął się i wyciągnął z lodówki wódkę i kilka piw.
-Nie zamierzacie chyba pić?-spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Zamierzamy-uśmiechnął się głupio-Dołączycie, czy jak J-Hope odpuścicie?
-Odpuścimy-odparł chłodno Suga, a Jimin udał obrażonego i wyszedł.
-Yoongi?-spojrzałam na niego.
-Tak?-również obdarzył mnie spojrzeniem.
-Myślisz, że im się ułoży?
-Oczywiście, że tak-uśmiechnął się lekko i dotknął mojej dłoni.
-Mam taką nadzieję-westchnęłam-Wiesz?-przerwałam, a on nadal na mnie patrzył-Dziękuję, że jesteś przy mnie.
-To ja Ci dziękuję-odparł i pocałował mnie w dłoń.
Romantyczną chwilę przerwało natarczywe dobijanie się kogoś do drzwi. Z ciężkim sercem wstałam i poszłam zobaczyć kto to, jednak J-Hope mnie wyprzedził.
-Kim pani jest?-spojrzałam na niską, grubszą kobietę w starej garsonce.
-To Chang Li-odparł przerażony Hoseok-Pracownica opieki społecznej.
Zbladłam, za mną pojawił się zaciekawiony Suga, który od razu pożałował, że tu przyszedł.
-Ile w tym domu mieszka osób?-zapytała kobieta.
-9?-odparłam-10 razem z naszą Ruth.
-Jest pani matką dziecka?-zlustrowała mnie od góry do dołu.
-Nie-pokręciłam głową.
-A gdzie matka?
-Wyszła-odparł Hoseok.
-Dokąd?-jej pytania były męczące.
-Chciała się przewietrzyć, miała ciężki dzień-zimy ton Yoongiego przeraził mnie.
-A co to za muzyka? Czy tu się odbywa jakaś impreza?-wyminęła wszystkich i skierowała się do salonu.
-Gdzie kurwa wchodzisz?-syknął Suga, ale natychmiast go uciszyłam i pobiegłam za kobietą.
Rap Monster, TaeTae, Jimin, Jin i Kookie bawili się w najlepsze w salonie. Zauważyłam, że pod stołem leżą już 2 puste wódki i kilka piw.
-Kto to jest?-wybełkotał Jungkook.
-Pani z opieki społecznej-odparłam i spojrzałam na RM, który miał to wyraźnie w dupie.
-Który z panów jest ojcem Kim Ruth Hope.
-Ja-Namjoon wstał i zaraz z powrotem opadł na sofę kompletnie pijany.
-To jakiś żart-powiedziała wściekła-GDZIE MATKA DZIECKA?!-ktoś akurat trzasnął drzwiami.
June weszła do salonu kompletnie pijana i zapłakana.
-Tylko nie to-mruknęłam pod nosem i podbiegłam do niej.
-Kto to kurwa jest?-syknęła.
-Jakaś kurwa-usłyszałam głos Sugi z korytarza. Miałam cichą nadzieję, że kobieta tego nie zrozumie, bo powiedział to po angielsku.
-To niech spierdala-odparła June również po angielsku i chciała wyjść, jednak kobieta do niej podeszła i wyciągnęła rękę.
-Chang Li-przedstawiła się-Pracownica opieki społecznej-June zbladła. Waliło od niej alkoholem na dobry kilka metrów. Miała rozmazane, czerwone od płaczu oczy i zakatarzony nos.
Już po nas.

niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 16.

-Tak-powiedziałam cicho-Oczywiście, że tak-uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak założył mi pierścionek na palec. Od razu kiedy wstał przytuliłam go mocno i pocałowałam z większą namiętnością niż on to robił.
Reszta zaczęła bić brawo. Oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy nadal przytuleni.
-Hoseok ty płaczesz?-Jin spojrzał na przyjaciela.
-Zawsze mnie wzruszają takie momenty-otarł łzę.
                                                              ***
5 miesięcy później.
Wróciłam do LA, do rodziców. Mama bardzo chciała, żebym ciążę spędziła w rodzinnym domu. Była pewna, że dobrze mi to zrobi, a ja byłam szczęśliwa, że nie muszę siedzieć sama w Korei. Adeleide zgodziła się, żebym nadzorowała trasem z LA. Dlatego większość czasu spędzałam w domu pracując. Miałam masę papierkowej roboty. Nie sądziłam, że mnie to kiedyś spotka. Miałam być przecież stylistką zespołu, a nie ich księgową? Nie to nie to. Menadżerem? To będzie dobry odpowiednik. Nadzorowałam wszystkie sesję, wywiady, koncerty. Rządziłam ich życiem. Żałosne. Nigdy nie chciałam być jak moi rodzice, a właśnie taka się stałam. Jednakże mogę śmiało przyznać, że mam to we krwi. Od dziecka przyglądałam się jak mama z tatą pracują i organizują takie rzeczy, więc nie sprawiało mi to trudności. Odstawiłam na chwile swoje obowiązki i zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam wczorajszą pizzę i zaczęłam jeść. Usiadłam na blacie i przypomniałam sobie kiedy po raz pierwszy piekłam z Ashtonem ciasto.
Potrząsnęłam głową i wymazałam te wspomnienia z pamięci.
Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że właśnie zaczął się 7 miesiąc mojej ciąży. Już 5 miesięcy jestem zaręczona. Odkąd byłam w Paryżu odwiedziłam ich jeszcze w Berlinie. NamJoon ogłosił wted na koncercie, że jesteśmy zaręczeni i będziemy mieli dziecko. Pojawiały się hejty, że złapałam go na dziecko, ale Adeleide w to nie uwierzyła. Powiedziała, że zna RapMona długo i wie, że jeśli ogłosił to publicznie musi mnie kochać, bo nigdy nie zgadzał się na żadne ustawki. Zaakceptowała to i pogratulowała oferując pracę w domu. Nie chciałam się na to zgodzić, ale chłopacy naciskali, żebym się nie przemęczała, więc przyjęłam jej ofertę i regularnie wysyła potrzebne papiery i listę rzeczy, którą muszę sprawdzić. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wzięłam łyk wody i poszłam otworzyć.
Przed drzwiami stał blondyn. Niemożliwe. Czułam jak z mojej twarzy odchodzą kolory.
-Cześć June-ten sam głos.
-Co tu się....-zaczęłam.
-June, musimy porozmawiać-powiedział, ominął mnie i wszedł do środka. Nie wierzyłam w to co się właśnie stało. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim.
-Przecież ty nie...
-Nie żyje?-zapytał-To nie prawda-usiadł na sofie-Przyszedł czas na wyjaśnienia.
-Skąd mam wiedzieć, że to ty?-spojrzałam wściekła.
-Mogę ci wyrecytować cały list-uśmiechnął się zadziornie. Poprosiłam go o to, więc to zrobił.
-Jak to możliwe?-zapytałam kiedy skończył.
-Twoi rodzice mi zapłacili, żebym zniknął-zaczął wyjaśniać-Nie chcieli, żebym zniszczył Ci życie.
-Ale to niemożliwe...-pokiwałam głową-Ja widziałam twój wypadek.
-Był sfingowany. Kochałem cię i chciałem z tobą być-przerwał-Nie byłem jak moi rodzice. Nie chciałem być prokuratorem ani lekarzem. Chciałem się ścigać na motorach. Nie odpowiadało to im. Zapłacili mi sporą sumę. Nie chciałem jej, ale matka mnie namówiła. Potem wyjechałem do Europy.
-To się nie trzyma kupy-byłam wściekła i wstałam. Zaczęłam chodzić po pomieszczeniu.
-Przykro mi. Dowiedziałem się, że wyjechałaś. Pracujesz w Korei z jakimś zespołem. Myślałem, że nie chcesz tego robić-również wstał.
-Nie chciałam...-spojrzałam na niego-Ale ci chłopcy okazali się wspaniałymi ludźmi.
-I zrobili ci dziecko?
-To nie jest twoja sprawa-warknęłam.
-June.. Masz 19 lat i jesteś w ciąży z chłopakiem, który cię zaraz zostawi. Chciałem cię odnaleźć od razu jak wyjechałaś, jednak nie mogłem. Mama dzwoniła i mówiła, że nadal jesteś w LA, musiałem zaczekać do końca sezonu i jestem-podszedł do mnie.
-On mnie nie zostawi!
-June-pokiwał głową-Skąd ta pewność?
-Oświadczył mi się.
-To nie zmienia faktu, że zawsze może zerwać oświadczyny-był chamski i pewny siebie. Cały Ashton.
-Pieprzysz!-syknęłam. Złość we mnie wzbierała się niczym lawa w wulkanie.
-Nie masz ochoty na kino?-zapytał.
-Żartujesz?!-warknęłam-KURWA! NIE BYŁO CIĘ PONAD ROK! MYŚLAŁAM, ŻE NIE ŻYJESZ! PŁAKAŁAM NA TWOIM POGRZEBIE! BYŁAM ZAŁAMANA, KAŻDEGO DNIA MYŚLAŁAM O TYM, ŻE MI CIEBIE BRAKUJE! TĘSKNIŁAM! USYCHAŁAM Z TĘSKNOTY, A TERAZ KIEDY WSZYSTKO SIĘ UKŁADA TY SIĘ POJAWIASZ I WSZYSTKO PIEPRZYSZ! MAŁO MI SPIEPRZYŁEŚ ŻYCIE?!
-Ciąże w wieku 19 lat nazywasz szczęściem? I to z jakimś skośnookim?-nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i uderzyłam go prosto w szczękę. W tym samym momencie poczułam silny ból brzucha i upadłam-June?!-krzyknął i podbiegł do mnie.
                                                                    ***
Byłam w szpitalu.
Urodziłam dziewczynkę.
-Wszystko będzie dobrze-zapewnił mnie lekarz-Co prawda to wcześniak, ale jest dobrze rozwinięta. Niedługo będzie mogła pani ją zabrać do domu. Tymczasem tu jest pani wypis-lekarz był miły, ale konkretny. Wzięłam papierek z biurka, podziękowałam i wyszłam.
Leżałam w szpitalu dwa tygodnie. Przez ten czas nie miałam kontaktu z nikim z BTS. W zasadzie to oni nie dzwonili, mieli napięty grafik przez ostatnie tygodnie. Dzisiaj ich trasa dobiegła końca i mieli przylecieć do LA na małe wakacje. Stałam i patrzyłam jak moja mała córeczka leży inkubatorze. Strasznie się bałam, że może być coś nie tak.
Usłyszałam ciężkie kroki na korytarzu i obejrzałam się. W moją stronę biegło całe BTS.
-CZEMU NIE ZADZWONIŁAŚ?-Yonka od razu zaczęła na mnie krzyczeć.
-Przestań-odparłam spokojnie-Dziecko śpi-od czasu kiedy dowiedziałam się, że Ashton żyje stałam się chłodna. Nie sądziłam, że coś takiego mogło mieć miejsce. Byłam załamana faktem, że rodzice i mój przyjaciel okłamywali mnie przez rok.
NamJoon podszedł do mnie zapłakany.
-Nasza mała córeczka-uśmiechnął się i mnie objął-Strasznie się bałem o was.
-Jest w porządku-odparłam cicho.
-Jak jej dacie na imię?-zapytał Jimin cicho.
-Ruth-odparł NamJoon.
-Ruth Hope-poprawiłam go i puściłam oczko do Hoseoka, który się szeroko uśmiechał.
-W takim razie-zaczął V.
-Ruth Hope Kim-dopowiedział Jin.
-Witaj w najbardziej zakręconym zespole na świecie-ciągnął Kookie.
-I poznaj najbardziej zwariowanych wujów na świecie-uśmiechnął się J-Hope.
-I jedną stukniętą ciotkę-Yoongi szturchnął Yonkę, a ona skarciła go spojrzeniem.
-Witaj w świecie BTS-powiedzieli zgodnie, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-To będzie wyzwanie-powiedziałam cicho do NamJoon'a.
-Wychować porządne dziecko w tak stukniętym towarzystwie-puścił mi oczko-Damy radę skarbie-pocałował mnie w czoło.

Rozdział 15.

Miesiąc później
Wczoraj spędziłam świetny dzień z rodzicami. Byliśmy na zakupach, lodach i w kinie.
Dzisiaj rozpoczynamy fashion week i bardzo się cieszę, że mogę pomóc w tym mamie.
Siedziałam teraz sama w domu, ponieważ rodzice od 5:00 rano są w pracy, a ja miałam się tam zjawić dopiero o 10:00. Miałam dwie godziny, więc postanowiłam zajrzeć do pudełka, które dostałam od mamy swojego przyjaciela. W między czasie czatowałam z NamJoon'em. Byli już w Argentynie i mieli przerwę na obiad. Odstawiłam laptopa i delikatnie zdjęłam wierzch pudełka. W środku leżał album z naszymi zdjęciami od przedszkola. Nie chciałam go oglądać, więc odłożyłam na bok. Pod albumem leżał list, małe pudełeczko z biżuterią, jego rękawice na motor, ulubiona książka i koperta. Oprócz tego wszystkiego był jeszcze jego ulubiony misiek.
-June!-oddaj mi Snapiego.
-To go sobie weź!-wrzasnęła mała blondynka, która uciekała z miśkiem prawie większym od niej.
-June proszę cię!-chłopczyk krzyczał głośno-Kiedyś ci go dam! Jeszcze nie teraz-Dziewczynka zatrzymała się.
-Obiecujesz?-zapytała.
-Obiecuję-oddała grzecznie misia.
-Nie chciałam go dostać w takich okolicznościach-powiedziałam sama do siebie. Położyłam go na swoim łóżku i otworzyłam pudełko z biżuterią. W środku był jego łańcuszek z wygrawerowaną datą kiedy się poznaliśmy, bransoletka na której również był grawer "forever June". Schowałam to z powrotem i wzięłam do ręki list.
"Moja June
Jeśli czytasz ten list to znaczy, że już mnie nie ma na tym świecie. Nie wiem czy przeczytasz go za miesiąc, dwa, może rok, może 50 lat, ale wiem, że przeczytasz.
Chciałem Ci za wszystko podziękować, za to, że opieprzałaś mnie kiedy trzeba, wspierałaś kiedy miałem złamane serce, broniłaś mnie kiedy typek z 8 klasy rozwalił mi nos. Wybiłaś mu wtedy dwa zęby. Do tej pory nie wiem jak to zrobiłaś :)
Chciałem Cię również przeprosić, że nie ma mnie teraz przy Tobie. Myślałem, że będziemy nierozłączni na zawsze, ale ja to spieprzyłem. 
Chciałbym, żebyś spotkała mężczyznę, który będzie Cię traktował jak księżniczkę, będzie Cię bronił i będzie gotowy oddać za Ciebie życie. Życzę Ci również tego, żeby świetnie gotował i robił Ci wspaniałe długie kąpiele.
Jesteś i byłaś dla mnie najważniejsza. Nawet jeśli już mnie nie ma na tym świecie, to zawsze będę patrzył na Ciebie z góry i pilnował, żeby nic złego Ci się nie stało. 
Kocham Cię na zawsze!
Ashton.
PS. Obiecałem, że dam Ci Snapiego. Jest Twój. Opiekuj się nim.
Nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać jak dziecko. Moje łzy kapały na list od Ashtona. Pociągnęłam nosem i odebrałam dzwoniący telefon.
-Halo?
-Płakałaś?-To Suga dzwonił.
-Nie Yoongi, jest ok-przetarłam łzy i udawałam uśmiechniętą-Jak trasa?
-Dobrze-zawahał się-A u ciebie jak?
-Super-odpowiedziałam-Dzisiaj rozpoczęcie fashion week.
-Brzmi spoko. Na pewno ok?
-Tak, przepraszam, ale zaraz jadę do agencji i muszę się przygotować.
-W porządku, zadzwonię jutro-powiedział i rozłączył się. Położyłam się na łóżko i zaczęłam głęboko oddychać. Moją "medytację" przerwała dźwięk powiadomienia z czatu.
Calum:June!!! Słyszałem, że jesteś w LA. Będziesz na fashion week?
June:Kurczę, Calum :* Oczywiście, że będę! Widzimy się?
Calum:Jasne xx
Tęskniłam za starą paczką. Spędzaliśmy naprawdę fajne chwile. Jednak jakby porównać to do czasu spędzonego z BTS spędzaliśmy czas tylko na wielkich imprezach. Nigdy nie spotkaliśmy się u kogoś w domu, żeby pooglądać film, czy porozmawiać. Z chłopakami i Yonką było inaczej. Widywaliśmy się w pracy, ale też i poza nią. Oglądaliśmy filmy, gotowaliśmy, byliśmy razem na wakacjach... I skończyło się ciążą. Zaczęłam się zastanawiać jaki świat mi pasuje bardziej. Beztroski i pełen wrażeń w Korei czy bezpieczny i stabilny w LA. Nie miałam jednak czasu, żeby się nad tym zastanowić, musiałam się przygotować na FW. Ubrałam się i poszłam do garażu, żeby wziąć samochód.
-Dawno się nie widzieliśmy-powiedziałam do swojego czarnego Lange Rover'a i pojechałam prosto do agencji. Zaparkowałam na podziemnym parkingu i wjechałam do biura mojej mamy upewniając się wcześniej, że nie widać mojego brzucha. Zaczynał się 3 miesiąc i mój brzuch coraz bardziej się zaokrąglał. Nie chciałam, żeby ktoś z moich znajomych wiedział, że jestem w ciąży.
-Spójrzcie tylko-powiedziała mama kiedy otworzyłam drzwi-Moje córeczka-uśmiechnęła się.
-June-Calum podbiegł do mnie i przytulił mocno-Promieniejesz-uśmiechnął się.
-Co ty tu robisz?-zapytałam zdziwiona, że mój znajomy jest w biurze mojej matki.
-Jestem modelem-za pozował dla żartu.
-Naprawdę?-wybuchnęłam śmiechem na jego pozę.
-Poważnie-uśmiechnął się szeroko.
-Nie wierzę-pokiwałam głową.
-Ja też nie mogłam uwierzyć-wtrąciła się moja mama-Chodźmy na dół, musimy jechać na stadion-uśmiechnęła się ciepło i zrobiliśmy jak mówiła.
                                                           ***
Dzisiaj chłopacy są w Paryżu. Nie chciałam nic im mówić, że przylecę do nich. Zawsze chciałam pozwiedzać Paryż. Mają wolne, więc możemy to zrobić razem. Udałam się do hotelu gdzie byli zameldowani. Weszłam tam bez problemu, ponieważ miałam legitymację, że nadzoruje całą trasę.
Pojechałam windą na ostatnie piętro, gdzie mieli apartament z basenem, ogrodem z drzewami i masą kwiatów. Czego to ludzie nie wymyślą. Uśmiechałam się sama do siebie na myśl, że ich zobaczę. Nie widzieliśmy się już ponad miesiąc. Zapukałam delikatnie do drzwi.
-Kto tam?-zapytała Yonka.
-Obsługa hotelowa-odparłam po francusku.
-Kurwa jakbym rozumiała to byłabym szczęśliwa-syknęła moja kuzynka i otworzyła drzwi. Kiedy mnie zobaczyła otworzyła szeroko usta i patrzyła się jakby zobaczyła ducha.
-Wpuścisz mnie?-zapytałam śmiejąc się, a ona rzuciła się na mnie i przytuliła mocno.
-Co tu robisz?!-pisnęła szczęśliwa i wciągnęła mnie do środka zamykając za nami drzwi.
-Niespodzianka-uśmiechnęłam się szeroko.
-Chodź szybko!-pociągnęła mnie za rękę i wyprowadziła na taras z basenem gdzie chłopacy odpoczywali-Patrzcie!-wrzasnęła, a wszyscy na nas spojrzeli.
-JUNE!-wrzasnęli równo i wszyscy do mnie podbiegli.
-Miało cię nie być!-krzyknął oburzony Jimin.
-Tak, ale byłam u lekarza i wszystko w porządku, więc przyleciałam-wytłumaczyłam się szybko. NamJoon objął mnie mocno i pocałował w głowę.
-Tęskniłem-powiedział mi do ucha.
-Ja też-odparłam i wtuliłam się w niego. Dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo mi tego brakowało.
-W końcu mam z kim iść na zakupy-powiedziała wyraźnie zadowolona Yonka.
-A ja?!-Yoongi spojrzał na nią zły.
-Uwielbiam cię, ale jesteś straszną marudą! Nie da się z tobą robić zakupów-powiedziała brunetka, a chłopacy zaczęli się śmiać-Pójdziesz ze mną na miasto?-spojrzała oczami szczeniaczka.
-Dopiero co przyjechała i już ją zabierasz?-zaprotestował Kookie.
-TAK! Życie z samymi facetami to masakra-przyznała-Ciągle muszę sprzątać, pilnować ich-spojrzała na mnie-Dobrze, że jest więcej ekipy, chociaż mogę porozmawiać z paniami od makijażu-uśmiechnęła się zadziornie do chłopaków i wypięła im język.
-Jesteś okropna-przyznał V, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
-No dobrze..-zgodziłam się w końcu.
-Super, to chodź!-klasnęła w dłonie-Widzimy się potem-mrugnęła do NamJoon'a i wyszłyśmy.
*NamJoon
-Stary jesteś tego pewny?-zapytał Jin-Nie chcesz poczekać do powrotu?
-Nie-odparłem-Myślę, że to dobry czas.
-Skoro tak twierdzisz to co mamy robić?-zapytał Kookie.
                                                      ***
*June*
Byłam zmęczona po długich zakupach. Yonka poprosiła jednego z ochroniarzy, żeby zabrał nasze zakupy do hotelu, a my same udałyśmy się na wieżę Eiffla. Mówiła, że zawsze chciała zobaczyć Paryż z niej, a chłopacy już dzisiaj nigdzie nie wyjdą. Wjechałyśmy na samą górę. Podeszłam do barierki zauroczona widokiem. Nie zauważyłam co się dzieje wokół mnie.
-June-usłyszałam za sobą głos mojego ukochanego. Odwróciłam się. NamJoon stał w garniturze i uśmiechał się do mnie.
-Co tu robisz?-zapytałam uśmiechając się do niego.
-Chciałem zadać ci ważne pytanie.
-Okay-powiedziałam niepewnie, a on uklęknął i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko.
-Czy ty..chcesz być-przerwał-Zostać chcesz-znowu przerwał. Język mu się plątał z emocji. Wziął głęboki oddech-Wyjdziesz za mnie?-wydusił w końcu. Byłam zupełnie zaskoczona. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.

Rozdział 14.

*June
Namjoon wyszedł na drugi dzień pod wieczór. Rozmawiał z psychologiem i powiedział, że myśl, że zabił nasze dziecko go przytłoczyła, jednak wszystko jest dobrze i nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. W parę godzin wróciła mu cała chęć do życia.
-W takim razie-zaczął z uśmiechem na twarzy-Gdzie zamieszkamy?
-Zamieszkamy?-spojrzałam na niego.
-Chce z tobą mieszkać-powiedział.
-No to super, ale ty dużo pracujesz, a ja nie chce być całe dnie sama w domu. Potem przestanę pracować i co będę robić?-w moim głosie pojawiły się wyrzuty.
-June?-Hoseok zapukał lekko w drzwi od mojego biura, zaprosiłam go gestem i uśmiechnęłam się-Masz już może plany naszej trasy?
-Tak-odparłam i szybko wyciągnęłam teczkę z papierami dotyczącymi trasy chłopaków-Zaczynacie od LA, potem Miami, następnie Ameryka Płd, a potem Europa-zaczęłam wykładać papiery na biurko-Na końcu będzie Japonia i Australia.
-Brzmi świetnie-uśmiechnął się-Może pokażemy to reszcie?
-Pewnie-rzuciłam z uśmiechem i wstałam-Chodź-podałam rękę RM, a on westchnął ciężko i wstał.
-Wrócimy do tej rozmowy-szepnął i poszliśmy do sali gdzie przebywała Yonka z resztą.
-Witamy gołąbeczki-zapiszczał Jimin.
-Co tam dla nas macie?-Kookie był wyraźnie zaciekawiony.
-Plany trasy-odrzekłam i zaczęłam rozkładać je na podłodze-Łącznie 70 koncertów na całym świecie.
-Naprawdę?-zapytał szczęśliwy Jin.
-Tak-powiedziała Yonka.
-To będzie świetna wyprawa-V zatańczył coś co nazywał tańcem-Ile zdjęć na twoją ścianę-Uśmiechnął się szeroko.
-Ale ja nie lecę-powiedziałam.
-Co?-Suga odezwał się pierwszy raz odkąd weszliśmy.
-Nie polecę w tym stanie, to groźne-wytłumaczyłam.
-Dlaczego? Mnóstwo kobiet lata w ciąży-Hoseok nie chciał dopuścić tej myśli do siebie. Spojrzałam na Rapmona, wydawał się przygaszony, ale wiedziałam, że dla niego liczy się moje zdrowie.
-Słuchajcie, ja lecę z wami-Yonka próbowała załagodzić sytuację-June leci z nami do LA, zostanie u rodziców parę dni i wróci tutaj do pracy. Będzie nadzorowała całą trasę stąd.
-Ale my chcemy, żeby leciała-zaprotestował Jimin jak małe dziecko.
-Ale nie może-odparł Namjoon-Temat skończony.
Chłopacy byli źli na mnie, ale ja szybko zaczęłam opowiadać o tym co ich czeka i poprawiły im się humory. Nawet RM był zadowolony i śmiał się jak dziecko.
-Wylatujecie jutro wieczorem, spakujcie prywatne ubrania, resztę wezmą styliście-uśmiechnęłam się. Zabrałam teczkę i już chciałam wychodzić.
-June?-Jungkook patrzył na mnie jakby widział mnie ostatni razy-Nie będzie nas prawie 5 miesięcy.
-Wiem-odparłam-Będę za wami tęsknić-powiedziałam i wszyscy podeszli mnie przytulić.
                                                         ***
Wieczór przed wylotem spędziliśmy w domu chłopaków. Śmialiśmy się opowiadaliśmy, instruowałam V jak ma się obsługiwać moim aparatem, który koniecznie chciał wziąć, żeby porobić mi zdjęcia na ścianę.
Teraz siedzieliśmy w samolocie i byliśmy w drodze do LA. BTS ma jutro tam koncert i leci dalej, co oznacza, że spędzę z chłopakami tylko parę godzin na próbie i potem odwiozę ich na lotnisko. Yonka chciała zobaczyć się z mamą, więc ten jeden raz ją zastępuję. Potem będzie musiała radzić sobie sama. Jest mi ogromnie przykro, ale nie mogę lecieć.
Wylądowaliśmy. Na lotnisku przywitał nas tłum fanów. Dobrze, że zorganizowałam porządną ochronę, bo inaczej nigdy byśmy nie wyszli i nie dojechali do hotelu. Dochodziło 6:00 nad ranem. O 18:00 rozpoczynają koncert.
Chłopcy byli wykończeni i od razu zasnęli jak dzieci. Ja natomiast stałam na balkonie i patrzyłam na swoje miasto.
-Tęskniłam-powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam za siebie. Wszyscy spali jak zabici-A za wami będę tęsknić jeszcze bardziej-ze smutku wyrwał mnie dzwonek telefonu-Halo?-powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi na balkon, żeby nie obudzić zespołu.
-June skarbie-powiedziała mama-Kiedy u nas będziesz?
-Po 23:00-odparłam szybko.
-Wspaniale, zjemy późną kolację co ty na to?-jej głos był szczęśliwy.
-Okay, czemu nie-uśmiechnęłam się pod nosem. Brakowało mi naszych późnych kolacji-Masz jakieś ciekawa zajęcia dla nas na ten czas?
-Oczywiście. Tydzień mody, bankiety, zakupy i nasze ulubione-przerwała-FASTFOOODY!-wrzasnęła jak małe dziecko.
-Już nie mogę się doczekać-powiedziałam szczerze.
-Ja też nie, słuchaj skarbie dochodzi 10:00 pewnie masz mnóstwo pracy.
-Masz rację, przyjadę za kilka godzin, pa-powiedziałam i się rozłączyłam. Wystraszyłam się, że już 10:00. Chłopacy za godzinę muszą być na próbie najedzeni i pełni energii.
-PANOOWIEEE!-krzyknęłam kiedy weszłam do środka.
-Czego?-zapytał zaspany Suga.
-Wstawajcie!
-Spieprzaj-odparł przyjaciel, a ja rzuciłam w niego poduszką, która leżała przede mną-Kurwa-warknął-Uh, nienawidzę cię-podniósł się i przetarł senne oczy.
-Ja ciebie też-puściłam mu oczko, a on się roześmiał. Jin z V jedli już śniadanie, które zamówili dla wszystkich. Jimin był pod prysznicem. RM musiałam oblać wodą, żeby wstał. Kookie siedział zmęczony na łóżku i próbował nie zasnąć.
-Masakra-powiedział Jin.
-Dawno nie byliśmy w trasie-przytaknął mu Jimin.
-Dopiero początek, a wy już narzekacie-skarciłam ich spojrzeniem, a oni zajęli się jedzeniem udając, że mnie nie widzą. Uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę jak bardzo będzie mi ich brakować.
                                                  ***
Po udanym koncercie staliśmy na lotnisku i żegnaliśmy się.
-Uważaj na siebie-Yonka przytuliła mnie mocno-Będę pilnować Namjoona-szepnęła cicho, a ja się zaśmiałam. Dziewczyna odsunęła się ode mnie-Pamiętaj o nas-przybiłyśmy piątkę i odsunęła się, żeby reszta mogła się pożegnać.
-Zdjęcia będą cudowne-powiedział V, pocałował mnie w czoło-Kocham cię sister.
-V nie podlizuj się!-krzyknął Jin i podbiegł do mnie. Próbował się uśmiechać, jednak mu nie wyszło-Kurwa-przeklnął. Pierwszy raz z jego ust słyszałam przekleństwo-Będę tęsknić za twoim marudzeniem-przerwał-No i za tobą-również mnie przytulił i odsunął się do reszty.
-Moja malutka-Jimin objął mnie-Nie daj się nikomu-Cmoknął mnie w czoło i odszedł.
-Nasza June-Hoseok podszedł-I nasz mały Hoseok-mrugnął do mnie-Rośnijcie zdrowi-przytulił mnie. Widziałam jak po jego policzku spływa łza, ale szybko ją otarł i odszedł, żeby nikt nie widział.
-Blondyneczko-Jungkook nucił pod nosem-Pamiętaj, jeśli coś się będzie działo dzwoń po nas-jego uścisk był tak mocno, że nie mogłam oddychać. Jednak wiedziałam, że to uścisk smutku.
-June-Suga podszedł do mnie-Pamiętaj, że zawsze jesteśmy dla ciebie. Jeśli coś się wydarzy dzwoń do Yonki, będzie najbardziej dostępna i od razu wracamy-chłopak był bardzo poważny.
-Dziękuję-powiedziałam i to ja go przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk.
-Trzymaj się mała-odsunął się, żeby dać mi i RM trochę czasu.
-Będę tęsknił-podszedł do mnie i złapał za ręce.
-Ja też-przyznałam. Nie wyobrażałam sobie 5 miesięcy bez niego.
-Dzwoń codziennie i pisz. Wysyłaj zdjęcia USG. Jeżeli coś się będzie działo wrócę natychmiast. Kocham Cię June-pocałował mnie w usta tak namiętnie jak jeszcze nigdy.
Staliśmy do siebie przytuleni kilka minut, dopóki Suga nie zawołał Namjoona i ten musiał iść. Stałam i patrzyłam jak wsiadają do samolotu, a potem odlatują. Z moich przeszklonych oczu zaczęły płynąć łzy. Nie wytarłam ich, tylko odwróciłam się i poszłam do taksówki, która zawiozła mnie do rodziców.
Dzisiejszy dzień miałam spędzić z mamą w jej pracy. Mimo, że ostatnie pół roku spędzałam z gwiazdami brakowało mi tego.
Mama pojechała już o 7:00, ale ja jeszcze chciałam pojechać na cmentarz, ponieważ mamy maj i mija rok odkąd zginął Ashton. Kupiłam znicz, kwiaty i poszłam na jego grób. Stałam i patrzyłam się na tą datę.
-Już rok-usłyszałam kobiecy głos za plecami. To była jego mama.
-Tak-przytaknęłam cicho.
-Kiedy to minęło?-zapytała łamiącym głosem i postawiła znicz-Nie masz ochoty na kawę? Tak dawno się nie widziałyśmy.
-Ma pani rację-uśmiechnęłam się przez łzy i poszłyśmy do pobliskiej kawiarni. Zamówiłyśmy kawę i ciasto.
-Co u ciebie słychać? Twoja mama mówiła, że wyjechałaś.
-Tak.. Byłam w Korei, to znaczy nadal tam mieszkam, teraz odwiedzam rodziców.
-No tak.. Sytuacja nie pozwalała wam tu zostać-westchnęła-Ale ci dilerzy znowu są w więzieniu.
-Naprawdę?
-Tak, zamknęli ich w Miami i z tego co wiem szybko nie wyjdą-matka Ashtona jest prokuratorem i to ona pomogła nam wsadzić dilerów.
-Czyli, że mogę bezpiecznie tu zostać?-zapytałam nie wierząc w jej słowa.
-Oczywiście, nic ci nie grozi. Cała szajka została rozbita.
-To wspaniale-uśmiechnęłam się szeroko.
-June-spojrzała na mnie-Mam coś dla ciebie-sięgnęła do torebki i podała pudełko-Okazało się, że Ashton miał napisany testament. Prosił, żeby to trafiło do ciebie.
-Co tam jest?-spojrzałam na pakunek. Był dość spory. Spokojnie weszłoby tam mnóstwo książek.
-Nie wiem-pokiwała głową-Nie otwieraliśmy tego-naszą rozmowę przerwał telefon mamy Asha-Przepraszam, to z pracy-wstała-Muszę iść, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-uśmiechnęła się-Trzymaj się June.
-Do widzenia-odparłam i poczekałam, aż wyjdzie. Zebrałem swoje rzeczy i pojechałam do domu, żeby zostawić tajemnicze pudełko. Nie chciałam, żeby mama pytała co to jest.

sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 13.

Wzięłam wszystkie badania ze szpitala i udałam się do przychodni ginekologicznej. Chciałam sprawdzić dlaczego poroniłam skoro nie miałam żadnych obrażeń brzucha ani miednicy. Nie mówiłam nikomu dokąd idę, po prostu wsiadłam i pojechałam. W kolejce nie czekałam długo, ponieważ wcześniej dzwoniłam do doktora, że to pilna sprawa.
-Proszę się położyć - wskazał mi fotel do badań usg. Uruchomił sprzęt i zaczął robić swoje - Wszystko jest w porządku-powiedział.
-Nie rozumiem-odpowiedziałam i spojrzałam na niego.
-Dziecko rozwija się prawidłowo, początek 8 tygodnia-odpowiedział i podał mi papier, żebym wytarła brzuch.
-Jakie dziecko?
-Nie poroniła pani-wyjaśnił-W szpitalu pewnie nawet nie wiedzieli, że jest pani w ciąży.
-Ale ten lekarz...
-Ten lekarz to idiota, przepraszam za wyrażenie, ale powinna go pani pozwać.
*Namjoon
Siedziałem na dachu wytwórni i patrzyłem przed siebie. Moje myśli wciąż krążyły wokół tego wypadku i tego jak zabiłem swoje dziecko. Obok mnie stały tabletki na uspokojenie i butelka alkoholu. Chciałem się zabić tak jak zrobiłem to ze swoim dzieckiem. Nie myślałem o niczym innym, jak o tym maleństwie, które nigdy nie pozna świata. Przeze mnie.
Mój telefon ciągle brzęczał. Słyszałem krzyki chłopaków kiedy szukali mnie na zewnątrz.
*Jimin
-Nigdzie go nie ma-powiedziałem zrezygnowany.
-W domu? - zapytał Jin.
-Pusto-odparł V.
-Gdzieś musi być, przecież nie zapadł się pod ziemię-zaczął Jungkook.
-Ale gdzie? - Hoseok spojrzał na Yonke. Brunetka była załamana, natomiast Suga nawet palcem nie kiwnął, żeby go znaleźć.
-Suga-spojrzałem na niego.
-Co? - zapytał zupełnie zamyślony.
-Może byś nam pomógł?
-Znajdzie się - odparł beznamietnie. Już chciałem go opieprzyć, ale do sali weszła uśmiechnięta June.
-Co taka szczęśliwa? - zapytał V.
-Bo mam świetną wiadomość - zaczęła, a ja wstrzymałem powietrze, dopiero co poroniła - Z moim.. To znaczy naszym.. To znaczy moim i RM dzieckiem jest w porządku.
-Jak to? - J-Hope wstał.
-Nie poroniłam-powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
-Naprawdę? - zapytała Yonka, a blondynka wyjęła zdjęcie usg i dała nam.
-To świetna wiadomość.
*June
-To świetna wiadomość-powiedział Jin, a naszą radość przerwał sms od Namjoon'a.
N:Przepraszam.
-Co to ma być? - zapytałam-Gdzie Namjoon?
-Nie wiemy-przyznał Jimin.
-Kurwa-przeklnęłam pod nosem-Jesteście świadomi tego, że on obwinia się o śmierć dziecka?
-Nie-Kookie pokiwał głową - Poszukajmy go.
-Szukaliśmy-powiedział Jimin.
-Chwila! - krzyknął V,a my na niego spojrzeliśmy-Dach! - wrzasnął o wszyscy rzuciliśmy się do windy.
Znaleźliśmy się na dachu w nie całą minutę.
-NAMJOON-wrzasnęłam. Chłopak leżał na krawędzi zupełnie nieprzytomny. Podbiegłam do niego i objęłam jego głowę - Skarbie-zaczęłam płacząc.
-Tak strasznie Cię przepraszam - wyszeptał.
-Nie masz za co.
-Zabiłem je..
-Nie zabiłeś-wyszeptałam-Żyje.. Nasze dziecko żyje.
-Jak to? - zapytał słabym głosem.
-Nic mu nie jest-płacz przemienił się w szloch, a chłopak zamknął oczy-Namjoon otwórz oczy..-poklepałam go po policzku - Namjoon!
Nie zauważyłam kiedy zjawili się ratownicy i zabrali go na płukanie żołądka. Stałam na dachu i patrzyłam jak karetka odjeżdża. Zaczął padać deszcz, a ja dalej stalam.
-Chodź - Suga dał mi swoją kurtkę i objął ramieniem.
-Jeżeli go stracę - zaczęłam.
-Nie stracisz-powiedział i weszliśmy do środka.
*Suga
Yonka zabrała June do domu, a ja pojechałem do szpitala dowiedzieć się co z moim przyjacielem. Odszukałem lekarza, który prowadził June podczas jej pobytu w szpitalu. Wpadłem do jego gabinetu bez pukania. W środku akurat siedziała jakaś pacjentka.
-Co skurwielu-powiedziałem twardo-Kolejnej mówisz, że poroniła?-stałem ma środku patrząc się na niego, a kobieta wybiegła wystraszona.
-Nie rozumiem o co chodzi - zaczął.
-Zaraz ci wytłumaczę -podszedłem do niego-Powiedziałeś mojej przyjaciółce, że poroniła, nie sprawdzając tego, okłamałeś ją, a przez Ciebie mój przyjaciel chciał się zabić-podszedłem bliżej. Czułem jego strach-Masz szczęście, że nic mu nie jest, inaczej bym cie zabił - czułem jak każdy mięsień w moim ciele się spina. Odwróciłem się - Jeszcze jedno - spojrzałem na niego, zamachnąłem się i uderzyłem go w twarz z taką siłą, że się przewrócił. Nic nie powiedział tylko patrzył na mnie z rozwalonym nosem-Do widzenia - warknąłem i wyszedłem.

Rozdział 12.

*Rap Monster*
Jesteśmy w szpitalu już dobrych parę godzin. J-Hope, Jimin, Jin i V pojechali do domu się przespać, żeby potem nas zmienić, tzn nie mnie, ale Suge, Jungkooka i Yonkę.
Z sali, w której leżała June wyszedł lekarz.
-Kto jest z rodziny?-zapytał, a ja podniosłem rękę-Zapraszam ze mną-powiedział i ruszyliśmy białym korytarzem do jego gabinetu-Proszę siąść-wskazał na krzesło i sam zajął miejsce za biurkiem.
-Co z nią?-zapytałem łamiącym się głosem-Co z dzieckiem?
-Wszystko będzie dobrze, stan jest stabilny. Akcję serca zatrzymało to, że pańska narzeczona była zdenerwowana i szok spowodowany wypadkiem zrobił swoje-przerwał-Wyjdzie z tego, będzie musiała się tylko oszczędzać.
-A z dzieckiem?-zapytałem.
-Bardzo mi przykro.. Niestety poronila, uderzenie było zbyt silne. Pacjentka jest młoda, będzie mogła jeszcze mieć dzieci jeżeli nie uszkodziło macicy. Proszę się nią zająć.
-Dziękuję-powiedziałem załamany, podałem mu rękę i wyszedłem z gabinetu. 
 Skierowałem się w stronę sali.
-I?-zapytali wszyscy równo.
-Będzie dobrze..Niestety poronila-powiedziałem-Ale z nia ok- na ich twarzach pojawiły się delikatne uśmiechy-Wejdę do niej-powiedziałem, wziąłem fartuch i wszedłem do sali. Usiadłem obok łóżka blondynki i złapałem ją za rękę-Moja mała June...-zacząłem-To moja wina.. Tak strasznie cię przepraszam.. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Nasze dziecko nie żyje - zacząłem płakać-To moja wina.. Tak mi przykro..
June poruszyła delikatnie palcami i otworzyła oczy.
-Namjoon-wyszeptała.
-Csiii-powiedziałem.
-Co z dzieckiem? - zapytała, a po moich policzkach spłynęła łza-Poroniłam? - pokiwałem delikatnie głową, a blondynka wzięła głęboki oddech-Chce stąd wyjść..
-Nie możesz - powiedziałem stanowczo.
-Mogę - odparła - Załatw to.
Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem z sali.
-Co jest? - zapytał Suga.
-Ona chce wyjść...
-Nie zgadzam się - wrzasnął Suga.
-To jej sprawa - powiedziała Yonka.
-Pójdę to załatwić - powiedziałem i poszedłem do lekarza.
                ***
*June*
Lekarz nie zgodził się, żebym wyszła tego samego dnia, więc musiałam wyjść tydzień później. Byłam załamana stratą dziecka, ale bardziej bolał mnie stan Namjoona, który cały czas się obwiniał, że to jego wina. Nie chciał chodzić do pracy, uczestniczyć w wywiadach, ani koncertach.
-Gotowa? - wszedł do sali z moim wypisem, a ja wstałam i wyszliśmy.
Byliśmy u mnie w domu. Normalnie RM powinien być w pracy, ale poprosił o wolne, żeby mógł mnie odebrać. Usiedlismy u mnie w salonie.
-Pogadamy?-zapytałam cicho.
-Okay - odparł obojętnie.
-Skarbie - przysunelam się do niego - To nie twoja wina.. To ja mogłam jechać wolniej.
-Ale to ja ci przygadalem.
-Miałeś prawo, powiedziałeś coś, czego nikt inny nie miał odwagi powiedzieć.
-Jestem chujem-głos mu się załamał - Zabiłem nasze dziecko...
-Nie zabiłes!-wrzasnelam.
-Jak to nie?
-Nie uderzyłam brzuchem.. - wzięłam głęboki oddech-Poronilzm naturalnie.. Moja mama też tak miala...
Co? - Namjoon wstał i nie wierzył w to co mówię. 

piątek, 24 lutego 2017

Rozdział 11.

*June*
Dochodziło 18:00. Za dwie godziny rozpocznie się impreza z okazji premiery teledysku. Siedziałam na łóżku i bawiłam się telefonem.
Yonka:June. Wiem, że jesteś w Korei, przemyśl to jeszcze.
June:Nie ma nad czym myśleć. Postanowione.
Yonka: ON CIĘ KOCHA! POMYŚL O NIM!
-Kurwa!-wrzasnęłam i poszłam pod prysznic. Yonka ma rację. Muszę myśleć o Namjoon'ie.
Ubrałam się w białą luźną koszulę, którą wpuściłam w różową spódniczkę do połowy ud, wiązane szpilki w kolorze nude. Włosy lekko rozczesałam. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i poszłam się wymeldować. Spakowałam walizkę do samochodu i ruszyłam z piskiem. Miałam 15 minut, żeby dotrzeć na imprezę.
*Rap Monster*
Zostało niewiele czasu do imprezy. Yonka po raz ostatni poprawiała nam makijaż, ubranie i fryzury.
-Za chwilę wychodzicie-powiedział menadżer i poszedł już na salę.
-Gotowi?-zapytał J-Hope, a my pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy na scenę. Yonka stała obok sceny i robiła zdjęcia, które normalnie by robiła June na swoją ścianę. Rozległy się brawa tak głośne, że nie słyszałem własnych myśli. Kiedy ucichli mogłem zabrać głos.
-Chciałem podziękować-zacząłem-wszystkim, którzy ciężko pracują z nami, na nasz sukces i dla nas-przerwałem-To niesamowite jak przez kilka miesięcy może się zmienić wiele rzeczy. Coś się traci-wziąłem głęboki oddech, a Suga objął mnie ramieniem-A coś zyskuje. Jesteśmy też bardzo wdzięczni naszym ARMY's, bez was nie byłoby tu nas. Nie osiągnęlibyśmy takiego sukcesu. Chciałem też podziękować Yonce-przerwałem-I June.. Które codziennie napędzają nas do pracy i dają nową energię swoją obecnością. Dziękujemy!-powiedziałem i salę znów wypełniły brawa.
*June*
Stałam przed ekskluzywnym klubem, w którym odbywała się premiera i walczyłam w myślach sama ze sobą. Nie powinnam tam iść, to będzie błąd. Mój telefon zapiszczał, więc wyjęłam go z torebki.
Powiadomienie: PRZEMÓWIENIE LIDERA BTS NA IMPREZIE Z OKAZJI PREMIERY TELEDYSKU.
Odtworzyłam filmik i wsłuchałam się w jego słowa. Pojedyncze łzy zaczęły mi spływać po policzku.
-Nie mogę-powiedziałam sama do siebie, odwróciłam się szybko i popędziłam do samochodu. Wybrałam numer do mamy.
-Halo?-w telefonie rozległ się głos mojej rodzicielki.
-Mamo-powiedziałam przez szloch.
-June? Skarbie co się stało?
-Mamo, ja...-zaczęłam się dławić własnym płaczem.
-Kochanie uspokój się-powiedziała łagodnie-Co się stało?!
-Jestem w ciąży-wydusiłam wreszcie.
-Co?-była zszokowana-Jak to? Kto jest ojcem? Ktoś cię skrzywdził.
-Nie-pokręciłam głową, nie ważne, że tego nie widziała-Ojcem jest Namjoon.
-Więc czemu płaczesz?-zapytała-Przecież jesteście szczęśliwi.
-Mamo! Ja mam 19 lat! Jestem w ciąży! Z chłopakiem, który żyje sławą, ciągle pracuje! Wyjeżdża w trasy! Ciągle go nie ma!-moja lista minusów nie miała końca.
-Co zamierzasz zrobić?-zapytała załamana.
-Nie wiem.. Mamo pogubiłam się-znowu zaczęłam płakać.
-Kochanie przyleć do nas, coś poradzimy.. Zawsze można usunąć ciążę-zaczęła.
-Co?!-krzyknęłam-Mamo! Ja nie chce o tym słyszeć-rozłączyłam się i rzuciłam telefon na miejsce pasażera. Ktoś zapukał w moją szybę, a ja podskoczyłam z przerażenia. Po chwili zobaczyłam, że to Suga i wysiadłam z samochodu.
-Co tu robisz?-zapytał.
-Nie wiem-pokiwałam głową.
-Słuchaj..-zaczął-Wiedziałem, że nie wylecisz.
-Skąd?-spojrzałam na niego.
-Znam cię trochę lepiej niż ci się wydaje-uśmiechnął się-Co zamierzasz zrobić?
-Wylecę do Miami-odpowiedziałam szybko.
-Co ci to da?-złapał mnie za rękę.
-Samotne życie z cierpieniem, że wszystkich tu zostawiłaś? Tego chcesz?-spojrzał mi prosto w oczy-To cię uszczęśliwi?
-Nie-wzięłam głęboki oddech-Ale tak będzie lepiej.
-June, jak ty nic nie rozumiesz! Nie będzie lepiej.. Będzie gorzej! Nie musisz tworzyć z RM wspaniałej rodziny, ale chociaż tu zostań.
-Ale on zamiast skupiać się na karierze będzie się skupiał na mnie i dziecku-powiedziałam szybko.
-Bo mu na tobie zależy.. Słyszałaś jego przemowę?-spojrzał na klub.
-Tak..
-I nadal nie rozumiesz, że twoja obecność napędza go do pracy?-był na mnie zły i zawiedziony moim zachowaniem. Zaczęłam głęboko oddychać, jakby to miało oczyścić mój umysł.
-Nie wiem...
-Ale ja wiem, chodź-wyrwał mi kluczyki z ręki, zamknął samochód i pociągnął mnie za rękę w stronę klubu. Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i szły za Sugą jakby to on nimi kierował.
Weszliśmy na wielką salę gdzie odbywała się cała impreza.
Całe BTS od razu zobaczyło jak wchodzimy do środka. Yonka nie mogła uwierzyć, że to ja. Na ich twarzach pojawił się uśmiech i wszyscy do mnie podbiegli!
-Wróciłaś!-krzyknął Jin i mocno przytulił.
-June-zaczął V-Muszę cię przeprosić-nie wiedziałam o co mu chodzi-Myślałem, że uciekniesz.. I usuniesz ciążę.
-Nie zrobiłabym tego, ale bardzo miło mnie oceniasz-syknęłam.
-Przepraszam-powiedział skruszony-Nie gniewaj się.. Po prostu...
-Okay, V.. Nie ma o czym gadać.. Jesteśmy rodziną, ja popełniłam błąd-powiedziałam szybko. Nie mogłam patrzeć jak mój przyjaciel jest smutny i zażenowany.
-I mamy nadzieję, że więcej tego nie zrobisz-Hoseok przywitał mnie szerokim uśmiechem.
-Ty idiotko!-krzyknęła Yonka i się na mnie rzuciła z uściskiem-Mam ci powyrywać te nogi z dupy, żebyś więcej nie uciekła?!
-Nie ma potrzeby.
Podszedł do nas Rapmon. Spojrzał na mnie i wyszedł na dwór bez słowa. Pobladłam i wybiegłam za nim.
-Namjoon!-krzyknęłam kiedy byliśmy na parkingu.
-Co?!-wrzasnął-Masz mi zamiar powiedzieć, że wyjeżdżasz?!
-Nie-zatrzymałam się kilka metrów od niego, a on podszedł do mnie, ale jednak trzymał dystans.
-To co?
-Chciałam cię przeprosić-zaczęłam cicho.
-June, zachowałaś się jak dziecko, które nabroiło i bało się, że dostanie klapsa w tyłek. Spieprzasz przed każdym problemem jaki się pojawia! Niby jesteś taka twarda, a zachowujesz się jak gówniara. Skąd mam wiedzieć, że znowu nie uciekniesz? Że mnie nie zostawisz? June do cholery, czy ty nie rozumiesz, że dajesz mi motywację do działania-przerwał, a w jego oczach pojawiły się łzy-Nie dociera do ciebie to, że kocham cię najbardziej na świecie i jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko? Jestem na ciebie wściekły.. Cholernie wściekły i nie chce na razie z tobą rozmawiać!-odszedł zostawiając mnie zapłakaną na środku parkingu.
Podeszłam do samochodu  i wsiadłam do niego. Oparłam się i próbowałam uspokoić jednak to nic nie dało. Odpaliłam silnik i ruszyłam dość szybko. Kiedy wyjeżdżałam na ulicę nie rozejrzałam się czy coś jedzie, usłyszałam tylko pisk opon i poczułam uderzenie.
*Rap Monster*
Stałem na parkingu i zobaczyłem jak June z szybką prędkością chce wyjechać na ulicę. Potem zobaczyłam światła, usłyszałem pisk opon tłuczone szyby. Spojrzałem w stronę ulicy i zobaczyłem, że to June miała wypadek. Przeraziłem się i pobiegłem szybko w jej stronę. Wyjechała pod busa, dość dużego. Wybrałem numer na pogotowie i otworzyłem drzwi. Głowa blondynki leżała bezwładnie na kierownicy.
-June!-odchyliłem jej głowę do tyłu. Twarz była cała we krwi.
-Rapmon!-usłyszałem za sobą głos Jimina.
-Co się stało?!-wrzasnął Kookie-Dzwoń po karetkę!
-Już to zrobiłem!-odkrzyknąłem, a Yonka i Jin pobiegli do drugiego samochodu, tamtemu kierowcy nie było nic poważnego oprócz kilku jak myślę złamań.
Karetka przyjechała dość szybko i od razu zabrali June do środka.
-Co z nią?-zapytałem zapłakany.
-Kim pan jest?-zapytał mnie sanitariusz.
-Narzeczonym-odparła szybko Yonka.
-SZYBKO! ZATRZYMANIE AKCJI SERCA!-wrzasnął drugi lekarz, a ten który ze mną rozmawiał zamknął mi drzwi przed nosem i ruszyli na sygnałach do szpitala.
-Jedziemy!-krzyknął V i wsiedliśmy do firmowego busa.

Rozdział 10.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiłam liścik dla Yonki i chłopaków.
"Hej kochani!
Przepraszam, że nie robię tego osobiście, ale nienawidzę pożegnań, wyjeżdżam z Korei. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to. Na razie lecę do LA, potem zobaczę i również nie chce, żebyście wiedzieli gdzie, bo wiem, że będziecie mnie szukać i namawiać na powrót. Kocham was wszystkich, jesteście najważniejsi!"
Zostawiłam go w kuchni, a zaraz obok zostawiłam liścik dla Nam-joon'a
"Nam-joon...
Strasznie Cię przepraszam, ale nie mogę tu dłużej zostać. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham Cię najbardziej na świecie. Kocham każdą chwilę razem. Niestety w tych okolicznościach nie mogę zostać. Zniszczyłabym Ci życie i karierę. Jesteś młody, poznasz kogoś kto uczyni Cię szczęśliwym i będzie wspierał, a nie niszczył.
 Pewnie po moim wyjeździe dowiesz się od Yonki dlaczego, więc w kopercie jest coś jeszcze.
Kocham Cię xx
June x"
Otarłam pojedyncze łzy i wyszłam z domu.
*Yonka*
Przyszłam z chłopakami do nas, żeby dotrzymać June towarzystwa i obejrzeć jakieś filmy. Chcieliśmy się trochę wyluzować po dość ciężkim dniu w pracy.
-Gdzie macie popcorn?-J-Hope zaczął zaglądać do każdej szafki w kuchni.
-Zachowuj się-skarcił go Jin i sam rozłożył się na kanapie.
-O matko, weź te nogi!-wrzasnął Jimin i zaczęli się bić o miejsce.
-Dzieci-westchnęłam i wzięłam się z Kookim za robienie przekąsek. Spodziewałam się, że June jest w pokoju, więc wolałam jej nie przeszkadzać i poczekać, aż sama zejdzie.
-Yonka-spojrzałam się na V-Zobacz-podał mi kopertę. Byłam zdziwiona i otworzyłam ją szybko. Treść wstrząsnęła mną-W porządku?
-Nie-pokręciłam głową i dałam mu list. Suga obserwował wszystko w milczeniu jakby przewidział co tam było napisane-Jest jeszcze do ciebie-podałam RM drugą kopertę, a on ją otworzył, a V podał pierwszy list dalej.
*Rap Monster*
Otworzyłem kopertę, którą podała mi Yonka i powoli przeczytałem co tam pisze. Po przeczytaniu moje ciało się spięło. Spojrzałem na dziewczynę i sięgnąłem głębiej do koperty. Wyciągnąłem z niej jakieś zdjęcie. Dopiero po chwili dotarło do mnie co to jest.
-Co to ma być?-rzuciłem zdjęcie na blat, a wszyscy patrzyli na mnie w milczeniu. Nikt się nie odezwał-Czy June jest w....
-W ciąży?-dokończyła Yonka-Tak...
-COOO?!-wrzasnął Jimin.
-Będzie mały J-HOPE!-krzyknął Hoseoka.
-Zamknij się-Suga wreszcie się odezwał.
-Wiedziałeś o tym-skierowałem się do niego-Dlatego tak dziwnie się zachowywałeś!-podszedłem do niego i pchnąłem lekko.
-Hej! Spokój-Jungkook wszedł pomiędzy nas.
-Wiedziałam-odparł spokojnie.
-Jak długo?!
-Dowiedziałem się dzisiaj.
-I nic nie powiedziałeś?-Jimin wstał z sofy.
-Powinieneś się dowiedzieć tego od niej-wyjaśnił.
-Stary!-przerwałem, żeby wziąć oddech-Miłość mojego życia z moim dzieckiem właśnie wyleciała do LA! Zostawiła mnie!-ominąłem Kookiego-Gdybyś mi powiedział! Nic by się nie stało!
-Nie mogłem rozumiesz!-krzyknął
-Dobra, proponuje spokój-powiedział V-Sprawdźcie najbliższy samolot do LA. Może złapiemy ją na lotnisku.
-20:40-odparł Jin, a my na niego spojrzeliśmy-Wpadłem na to wcześniej-wyjaśnił, a ja rzuciłem się do wyjścia,
Chciałem ją tutaj zatrzymać. June i nasze dziecko. Nie mogła mnie zostawić. Kocham ją i kocham tego dzidziusia. Chce razem z nią stworzyć rodzinę, zamieszkać razem. Pogodzimy moją karierę i naszą rodzinę. Byłem jednocześnie na nią wściekły, że nie powiedziała mi o tym tylko Sudze. Wiedziałem, że są przyjaciółmi, ale nie wiedziałem, że aż takimi. Zabolało mnie to.
*June*
Wynajęłam pokój w hotelu. Nie potrafiłam stąd wyjechać. Za bardzo mnie tu coś trzymało. Nie chciałam zostawiać Nam-joon'a i całego BTS. Byli dla mnie jak rodzina, której mogę powiedzieć, że nigdy nie miałam. Wzięłam prysznic i położyłam się spać.
*Rap Monster*
Wróciłem do domu Yonki zupełnie zrezygnowany i zdołowany. Wszedłem do salonu gdzie zastałem przyjaciół.
-Nie udało się?-zapytał V, a ja pokiwałem głową.
-Przykro mi stary-powiedział J-Hope.
-Spoko-rzuciłem, ale nic nie było spoko. Byłem załamany i chciało mi się płakać. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała wyłączony telefon-Pójdę do domu-powiedziałem szybko i wyszedłem zanim któreś z nich wpadnie na pomysł, żeby mnie zatrzymać.
*June*
Obudziłam się około 14:00. Byłam wykończona. Włączyłam telefon i poszłam pod prysznic. Kiedy z niego wyszłam usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać smsy.
RM:June! Odbierz!
J-Hope:Będzie mały Hoseok?
Suga:Nie powinnaś uciekać.
Yonka:June wracaj natychmiast!
Rzuciłam telefon pod poduszkę i westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że oni mają rację, nie powinnam uciekać. Zawiodłam ich. Co powinnam teraz zrobić? Byłam zupełnie zagubiona. Moje rozżalenie przerwał dzwoniący telefon.
-Halo...
-June-Rapmon był wyraźnie zadowolony, że w końcu odebrałam - Wróć do nas..
-Nie mogę - odparłam powstrzymując płacz.
-June!-krzyknął-Nosisz w sobie moje dziecko. Ty możesz ode mnie odejść, ale nie pozwolę Ci zabrać mojego dziecka.
-Namjoon-powiedziałam cicho-Tak łatwo przychodzi Ci to, że mogę odejść, więc odejdę - rozłączyłam się i wybuchnęłam płaczem.
*Rap Monster
-Kurwa!-wrzasnąłem i rzuciłem telefon, a wszyscy w sali się na mnie spojrzeli.
-Stary-Jin podszedł do mnie-Co jest?
-Ona nie wróci-powiedziałem, a przyjaciel mnie przytulił.
-Nie wierzę, że mogła to zrobić-Jungkook podszedł do nas.
-Ona..-zaczął J-Hope-Ona i dziecko, które w sobie nosi to przecież część zespołu.
-Myślała, że zniszczy ci tym karierę-Jimin próbował to wytłumaczyć.
-Pogodziłbym to-odpowiedziałem i odsunąłem się od Jina.
-Ciągle pracujesz, wystraszyła się.
-V!-krzyknął Kookie-Co z tego, że pracuje?
-To, że byłaby sama z dzieckiem-odpowiedział-Myślicie, że co teraz zrobi? Wyjedzie do LA i usunie ciążę.
-Nawet tak nie mów-Yonka była gotowa go uderzyć.
-Wierzycie, że urodzi?-spojrzał na wszystkich i zatrzymał wzrok na mnie-Bo ja nie.. Jest mi cholernie przykro, ale niestety taka jest prawda.. Wybacz-wyszedł z sali trzaskając drzwiami.
-Nie pozwolę jej na to-otarłem łzy.
-Nie usunie-powiedział nagle Suga.
-Skąd wiesz?-spojrzałem na niego.
-Obiecała.
-Jak to obiecała?!-podszedłem do niego, a między nami już stał Jin z Jiminem.
-Normalnie! Jesteśmy przyjaciółmi!-nigdy nie widziałem swojego przyjaciela tak zdenerwowanego.
-HEEJ!-wrzasnęła Yonka-SPOKÓJ!-spojrzeliśmy na nią-Kooki musisz mi w czymś pomóc-pociągnęła go za ramię i wyszli. Spojrzałem na Suge ostatni raz i wyszedłem.
*Yonka*
-One nie wyjechała-zaczęłam wyjaśniać kiedy biegliśmy do mojego samochodu.
-Jak to?-zapytał Jungkook prawie biegnąc za mną. Śmieszyło mnie to, bo byłam od niego niższa. Otworzyłam samochód i wsiedliśmy do środka.
-Odwołali wczorajszy lot-powiedziałam odpalając silnik-Najbliższy jest jutro.
-Czyli, że...-zaczął.
-Ona nadal tu jest?-spojrzałam ukradkiem na niego-Tak, jest. Musimy sprawdzić wszystkie hotele jakie są w pobliżu.
-Mamy niecałe 2 godziny-Jungkook już wyszukiwał w internecie wszystkie hotele. Było ich mnóstwo, a my nie mieliśmy tyle czasu, żeby sprawdzić każdy.

środa, 22 lutego 2017

Rozdział 9.

Wczoraj jak wróciłam do domu od razu poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz i z nikim nie chciałam rozmawiać. Byłam załamana faktem, że jestem w ciąży. Mam dopiero 19 lat, no dobra 20, ale nie zmienia to faktu, że nie nadaje się na matkę.
Teraz stałam przed lustrem patrząc na swój brzuch, który faktycznie nie urósł, ale lekko się zaokrąglił. Ktoś zapukał w drzwi, a ja podskoczyłam i obciągnęłam koszulkę.
-June okay?-to Yonka.
-Tak-odparłam łamiącym się głosem z nadzieją, że da mi spokój.
-Nie wierzę ci-otwórz. Byłyśmy już w pracy, a ja zamknęłam się w łazience Adeleide. Czemu ona ma własną łazienkę przy biurze? Zrobiłam o co prosiła mnie kuzynka-Co się dzieje?
Nie wiedząc co mam jej odpowiedzieć złapałam za torebkę, wyciągnęłam portfel i pokazałam jej zdjęcie usg.
-Co to?-spojrzała na mnie.
-Zobacz-odpowiedziałam nie patrząc, a ona zerknęła na zdjęcie.
-Co to ma być?-znowu na mnie spojrzała-Chyba ty nie...-zamarła-O kurwa...
-Nie wiem co robić-zaczęłam.
-Urodzić.
-Żartujesz?!
-Nie.. To twoje dziecko! Twoje i RM!-powiedziała.
-Żartujesz...-burknęłam-Nie chce tego dziecka.
-Nam-joon nie byłby zadowolony-spojrzałyśmy w stronę drzwi. Stała w nich Alice.
-Nie twój pieprzony interes!-warknęłam.
-Ależ owszem mój-odpowiedziała słodko-Nie powiem mu nic..Jeśli...
-Jeśli?-Yonka wstała.
-Jeśli powiesz mu, że nie możesz iść na imprezę z okazji premiery teledysku i powiesz, że ma zabrać mnie.
-Żartujesz?!-wrzasnęła moja kuzynka.
-Zgoda..-odpowiedziałam.
-June!
-No i świetnie-powiedziała Alice-W takim razie działaj-wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia. Kiedy mijałam się z Alice mój bark trafił prosto w jej mostek. Co za pech. Kiedy weszłam do sali tanecznej chłopacy właśnie ćwiczyli taniec do DOPE. Usiadłam w kącie sali i przyglądałam się im.
Rapmon był taki szczęśliwy. Strasznie mi na nim zależało, właśnie dlatego nie mogłam mu nic powiedzieć. Jednak nie miałam pewności, że ta zdzira tego nie zrobi.
Nie zauważyłam nawet kiedy skończyli próbę. Byłam zamyślona co powiem rodzicom. Oni mnie zabiją. Z tego stanu wyrwał mnie Nam-joon, który mnie pocałował w czoło.
-Hej malutka, jak się czujesz?-zapytał i usiadł obok mnie.
-Dobrze-wysiliłam się na uśmiech.
-Byłaś u lekarza?
-Co?-wystraszyłam się, ale chwila.. On nie wie o ginekologu-Tak-odparłam szybko.
-I wszystko ok?
-Jak najbardziej.
-Nie wygląda tak-odpowiedział.
-Nie rozumiem?-spojrzałam mu w oczy.
-Wyglądasz źle..
-Dzięki...
-Nie zrozum mnie źle-zaczął się tłumaczyć-Martwię się-złapał mnie za rękę.
-Wiem-westchnęłam-Dlatego nie będzie mnie na imprezie z okazji teledysku.
-Jak to?-puścił moją dłoń.
-Nie czuję się jeszcze na siłach-chciałam złapać go za rękę, ale cofnął swoją.
-To ważna rzecz dla mnie-wstał-Jesteśmy razem, myślałam, że będziesz przy mnie-odszedł.
-Hej!-podniosłam się, ale on mnie zignorował. Niesamowite, jak bardzo zachowuje się jak dziecko. Wzięłam swoją torbę i wyszłam stamtąd nie mówiąc nic nikomu. Nie miałam najmniejszej ochoty na towarzystwo w tej chwili. Musiałam poważnie przemyśleć co zrobić dalej. Pogubiłam się w tym. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam go. Wyjechałam z parkingu z przekroczoną prędkością, ale nie obchodziło mnie to. Najważniejsze było dla mnie to, żeby znaleźć się w domu.
                                                           ***
Siedziałam na kanapie oglądając jakąś kreskówkę, kiedy ktoś wszedł do domu.
-Yonka?-zapytałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-Nie-do pokoju wszedł Suga.
-Oh, to ty...-zignorowałam go.
-June-usiadł obok mnie-Co ty wyprawiasz?
-O co ci chodzi?-odstawiłam lody na stolik.
-Rapmon.. Jest wściekły.. Alice chciała, żeby ją zabrał na imprezę.
-Zgodził się?-zapytałam zdenerwowana.
-Oczywiście, że nie.. Oszalałaś?-spojrzał na mnie jak na kretynkę.
-Kurwa-przekleństwo samo mi się wyrwało.
-June-złapał mnie za podbródek, żebym na niego spojrzała-Co się dzieję?-musiałam mu powiedzieć. Wstałam i poszłam do torebki po portfel, z którego wyjęłam zdjęcie i rzuciłam na stół. Suga powoli je wziął do ręki-Co to jest?-spojrzał na mnie-Czy ty jesteś w ciąży?-pokiwałam lekko głową-Z RM?
-No przecież nie z tobą!-odparłam bardziej chamsko niż chciałam.
-Spokojnie-wstał i mnie przytulił-Co zamierzasz zrobić?
-Nie wiem...-zbierało mi się na płacz.
-Urodzisz prawda?-zapytał cicho.
-Nie wiem...
-Co?-odsunął się ode mnie tak, żeby widzieć moją twarz.
-Popsuje mu życie..-zaczęłam szlochać.
-Popsujesz mu usuwając tą ciąże-powiedział zupełnie poważnie.
-Suga zrozum mnie..
-Nie potrafię-odsunął się dalej-Wybacz June, ale nie potrafię! Nosisz w sobie dziecko Nam-joon'a, czyli członka BTS, czyli mojego brata.
-On nie może się dowiedzieć-wypaliłam-Obiecaj mi to.
-Nie mogę...
-Suga-spojrzałam na niego błagalnie.
-Pod jednym warunkiem-odparł twardo.
-Jakim?
-Urodzisz.
-Okay-powiedziałam powoli. Potem Suga wyszedł. Obawiałam się, że mu powie, więc pobiegłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Pora stąd uciekać...

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 8.

Wieczór przed galą był bardzo pracowity. Ciągle musiałyśmy być tam gdzie BTS. Na czerwonym dywanie musiałyśmy im poprawiać włosy, makijaż. Masakra. Tłum paparazzi, reporterów, gwiazdy, fani, wszędzie kamery. Od dziecka żyję w takim świecie, ale nigdy nie zaakceptuje kamer, które obserwują każdy mój ruch.
-June?-Kim przysunął się do mnie dyskretnie-Pogadamy po gali?
-Tak-powiedziałam i wróciliśmy do swoich zadań.
Niestety po gali nie było czasu. Zostali zaproszeni na after party, a my z Yonką zmęczone pojechałyśmy do domu. Byłyśmy wyczerpane ciągłym bieganiem i poganianiem.
Rzuciłam się na łóżko w ubraniach i przymknęłam na chwilę oczy. Zasnęłam.
-June, uśmiechnij się!-blondyn w lekko kręconych włosach kierował aparat w moją stronę.
-Daj spokój-powiedziałam przez śmiech.
-Motor ci pasuje-powiedział i pstryknął zdjęcie.
-Nie bardziej niż tobie-uśmiechnęłam się zadziornie, a on podszedł do mnie. Objęłam go-Tęsknie za tobą Ash. Ty nigdy byś mnie nie zranił.
-Zraniłem cię-powiedział cicho.
-Nigdy-odparłam.
-Zraniłem cię-powtórzył i odsunął tak, żeby widzieć moją twarz-Zraniłem cię odchodząc.
-Nigdy nie odszedłeś.
-Odszedłem. Nie założyłem kasku-powiedział poważnie, a ja zaczęłam płakać-Prosiłaś mnie. Nie posłuchałem.
-Nie zostawiaj mnie-mój szloch był żałosny.
-Nie zostawię-uśmiechnął się jak zawsze, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki-Będę przy tobie. Tutaj-dotknął mojego "serca".
Obudziłam się z wilgotnymi policzkami. Pociągnęłam nosem i przetarłam je. Spojrzałam za okno. Słońce przebijało się przez moje zasłony. Wstałam i odsłoniłam je. Zakręciło mi się w głowie w moim żołądku wszystko bulgotało, ale myślałam, że to przez mój sen. Wzięłam głęboki wdech i poszłam wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie wspomnienia.
                                                              ***
2 tygodnie później.
Siedziałam w kuchni i piłam herbatę kiedy weszła Yonka.
-Jak tam?-zapytałam.
-Super, ale u ciebie też widzę poprawę.
-Tak jakby-uśmiechnęłam się do niej.
                                                                      ***
W pracy miałyśmy luźniejszy dzień, jednak trwały kolejne przygotowania do gali, która ma się odbyć za tydzień. Zaczął się okres nagród, więc i imprez cholernie dużo, a dla nas to tylko dodatkowa praca po godzinach.
-Masz lepszy humor?-Adeleide weszła do biura bez pukania.
-Tak-odparłam krótko udając, że nad czymś pracuje.
-Świetnie-uśmiechnęła się-Wyjeżdżam na tydzień do LA, nie chce was brać ze względu na okoliczności, ale odpowiadacie za BTS. Nie zawiedźcie mnie-powiedziała poważnie i wyszła.
-Wooo-powiedziała Yonka-Rządzimy tu.
-Chyba musimy być dobre-powiedziałam i wybuchnęłyśmy śmiechem.
Włączyłam czat z mamą.
June:Adeleide jedzie do LA.
Mama:Naprawdę? Muszę się z nią spotkać, sto lat się nie widziałyśmy.
J:Znacie się?
M:Byłyśmy przyjaciółkami, a potem wyjechała.
J:Nigdy nie mówiłaś
M:Nie było o czym
J:Okay. Możesz mi polecić jakiegoś dobrego lekarza?
M:Coś ci jest?
J:Po prostu kręci mi się w głowie i wymiotuje.
M:Dobrze skarbie, zaczekaj.
*5 minut później
M:Naomi ChungJoen, jutro godzina 12:00
June:Dzięki mamo x
M:Mam nadzieję, że to nic poważnego, napisz jutro. Całuję xx.
Typowa mama. Zamknęłam laptopa i poszłam po jakiś lunch. Szefowej już nie było, więc mogliśmy spokojnie go zjeść, bez stresu, że ktoś nas opieprzy.
-Co dziś jemy?-zapytał Jimin prosto do mojego ucha, a ja podskoczyłam z przerażenia.
-Nie strasz mnie-walnęłam go lekko w ramię, a on udał, że płacze.
-Nie mam ręki!-zaczął piszczeć, a wszyscy ludzie z biurowca spojrzeli na nas jak na debili.
-Jimin-upomniałam go, on się rozejrzał i domyślił się o co mi chodzi-Może pizza? Albo nie.. Sushi? Uh.. Truskawki...
-Wszystko dobrze?-spojrzał na mnie dziwnie.
-Yyy-byłam zaskoczona swoim apetytem-Tak-pomachałam głową jak małe dziecko i zamówił pizzę dla całego zespołu.
Na jedzenie czekaliśmy około 30 minut. Spędziliśmy ten czas na entuzjastycznej rozmowie o ich występach na galach i najbliższej trasie, która zaczyna się za 5 miesięcy, ale wszystkie bilety zostały wyprzedane. Zazdrościłam im trochę tego. Kochają to co robią. Ja nie mam takiej rzeczy.
Wjechaliśmy windą na 8 piętro i poszliśmy do sali prób gdzie wszyscy już czekali.
-Nareszcie-powiedział Suga i podbiegł do nas zabierając jedno pudełko z pizzą.
-Żarłok- skarcił go J-Hope i poczekał aż położymy wszystko na stole w kącie sali.
-June?-Kim zawołał mnie z drugiego końca sali. Wzięłam butelkę wody i podeszłam do niego-Pogadamy?-spojrzał na mnie niepewnie, a ja tylko kiwnęłam głową i czekałam, aż on zacznie-Chciałem cię przeprosić za to co się stało na wakacjach. Nie rozmawialiśmy ze sobą bardzo długo. Brakuje mi ciebie. Gubię się bez ciebie obok, od środka rozrywa mnie pustka i ból-przerwał-Kocham cię-powiedział delikatnie i przyciągnął do siebie. Zaczęłam oddychać głęboko.
-Ja ciebie też-odpowiedziałam mu cicho, a on mnie przytulił jeszcze mocniej. Zrobiło mi się niedobrze-Kim-powiedziałam, a on mnie puścił-Przepraszam-rzuciłam i wybiegłam do łazienki. Słyszałam jak mnie wolał, ale wpadłam do kabiny i zaczęłam wymiotować.
-June?-wbiegł za mną-June, co jest?-podszedł do mnie i zaczął głaskać po plecach. Nie przerwał dopóki nie skończyłam. Pomógł mi wstać i dojść do umywalki. Kręciło mi się w głowie-Powinnaś iść do lekarza-powiedział poważnie.
-Jutro idę-wydukałam.
                                                                            ***
Siedziałam w kolejce, która nie miała końca. Miałam wejść o 12:00, jest 13:00.
-June Dernews-pielęgniarka wyczytała moje imię i nazwisko.
-To ja-wstałam.
-Zapraszam-powiedziała miło i poszłam za nią. Gabinet był niewielki. Pomalowany na błękitny kolor. Był urządzony jak każdy gabinet, ale miał w sobie coś przyjemnego.
-Dzień dobry-pani doktor uściskała moją dłoń delikatnie-Co pani dolega?
-Kręci mi się w głowie, wymiotuje, mam dziwne zachcianki-wyjaśniłam, a ona mi się przyjrzała.
-Myślę, że to nie do mnie powinna pani przyjść-uśmiechnęła się.
-Nie rozumiem.
-Ginekolog to odpowiednie miejsce-wyjaśniła widząc moje zmieszanie.
-Nie jestem w ciąży-pokiwałam głową-To niemożliwe.
-A miała pani okres?-i dopiero teraz dotarło do mnie to co mówi. Cholera! Nie zwróciłam uwagi na to, że nie mam okresu.
-Cholera-powiedziałam pod nosem-Jest tu gdzieś apteka?-zapytałam szybko.
-Na dole-odpowiedziała, a ja podziękowałam i wybiegłam szybko ze środka. Pędziłam na dół jak nigdy w życiu gdziekolwiek. Wpadłam do apteki i poprosiłam najbardziej wiarygodny test ciążowy jaki mają. Zapłaciłam i pojechałam do domu. Yonki na szczęście nie było. Poszłam do łazienki i wykonałam wszystko z instrukcją obsługi. Zabawne, że nawet do tego ją dodają. Musiałam poczekać 10 minut. Było to najdłuższe 10 minut w moim życiu. Kiedy już minęło siedziałam kolejne pięć, bo bałam się odwrócić test ciążowy. Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę zamknęłam oczy wzięłam go do ręki.
-Spokojnie June-wzięłam trzy głębokie oddechy i odwróciłam go jednocześnie otwierając oczy. Pozytywny-KURWA!-wrzasnęłam i zaczęłam szukać ginekologa, który przyjmie mnie jeszcze dziś z nadzieją, że rozwieje tą wiadomość.

-Gratulacje!-powiedział lekarz-5 tydzień-uśmiechnął się.
-To nie może być prawda-powiedziałam i wytarłam brzuch.
-Ale jest. Za parę miesięcy będzie pani matką-nadal się uśmiechał, a ja miałam ochotę mu przyłożyć-Następna wizyta za 3 tygodnie, gdyby coś się działo proszę przyjeżdżać-wręczył mi zdjęcie usg i pożegnał.
Wsiadłam do samochodu nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Spałam z nim tylko raz. RAZ. A teraz jestem w ciąży. Noszę w sobie dziecko Kim'a Nam Joon'a. Jak ja mu o tym powiem? To zniszczy mu karierę. On nie może się dowiedzieć. Nie może.

Rozdział 7.

*Rap Monster*
Wybiegłem z pokoju po słowach Yonki. Biegłem przed siebie, nie patrząc na nic i na nikogo. Cały czas w głowie miałem słowa June "myślałam, że mnie kochasz". Yonka miała rację, to moja wina!
Zatrzymałem się na plaży i upadłem na kolana. Nie mogłem złapać powietrza. Moje ciało rozrywał ból, jakiego nigdy nie czułem. Kochałem tą dziewczynę najbardziej na świecie! Nadal ją kocham, nie wyobrażam sobie bez niej życia, a ona nie żyje!
-NIEEEEEEE!-wrzasnąłem. Zaczął padać deszcz. Nie zwracałem uwagi na to, że moje ubranie przesiąkało wodą. Chciałem zginąć, tak jak zginęła moja najwspanialsza June.

*June*
Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to włączyłam telefon. Od razu zaczął wibrować. Połączenia od V, Sugi, Yonki, Jimina, Kima. Smsy od Kookiego, Jina, J-Hope'a.
Nie chciałam ich czytać, więc rzuciłam telefon na sofę i włączyłam telewizor. Mówili o jakimś samolocie, który się rozbił, ale nie chciałam o nim słuchać. Wyjęłam laptopa i włączyłam czat.
Mama:Skarbie wszystko w porządku? Yonka dzwoniła, że wracasz do Korei, a teraz w wiadomościach mówią o tym samolocie! Modlę się, żebyś nie była w nim. Odezwij się skarbie. Proszę.
Coo? Jaki samolot? Przełączyłam szybko na poprzedni kanał.
-Samolot leciał z Hawai do Korei. Odnaleziono już 10 ciał. Nie wiadomo co było przyczyną takiej katastrofy.
 Zbladłam.. Przecież jeśli oni to zobaczą... Wzięłam telefon i wybrałam numer do J-Hope.

*J-Hope
Siedzieliśmy u Sugi w pokoju zupełnie załamani faktem. Ciszę między nami przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyciągnąłem go i zamarłem kiedy zobaczyłem kto dzwoni.
-Halo?-odebrałem drżącą ręką. Mój głos łamał się kiedy to mówiłem.
-J-Hope? To ja June!
-JUNE?!-wstałem, a wszyscy na mnie spojrzeli. W moich oczach pojawiła się nadzieja-Ty żyjesz? Nic ci nie jest?
-Pewnie, że żyje głuptasie. Wszystko w porządku. Nie leciałam tym samolotem. Wyleciałam przed północą, a on po 1 w nocy-wypuściłem powietrze, które trzymałem w płucach nie wiem jak długo.
-WSZYSTKO Z NIĄ DOBRZE!-krzyknąłem, a na twarzach moich przyjaciół pojawiła się ulga. Yonka podbiegła i wyrwała mi telefon.
-JAK MOGŁAŚ SIĘ NIE ODZYWAĆ?! MY TU UMIERAMY, RAPMON UCIEKŁ GDZIEŚ! ZABIJĘ CIĘ JUNE DERNEWS!
-Yonka, wyluzuj-usłyszeliśmy po drugiej stronie telefonu-Gdzie Kim?
-Nie wiem...-odparła cicho.
-Znajdźcie go, a ja spróbuję się do niego dodzwonić-odparła i się rozłączyła.
-Musimy go znaleźć-powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

*June
-Kimie Nam Joon zabiję cię-mówiłam sama do siebie słysząc pusty sygnał w telefonie.
-Halo?-głos miał zachrypnięty od płaczu.
-Kim-powiedziałam z ulgą.
-June?-zapytał jakby nie wierząc, że rozmawia ze mną.
-Tak...
-Nic ci nie jest? Jesteś cała?! Ale jak to?
-Nie leciałam tym samolotem..-zaczęłam wyjaśniać.
-Miałaś wyłączony telefon w jego głosie usłyszałam nutkę rozgoryczenia.
-Nie chciałam z nikim rozmawiać..-teraz miałam wyrzuty sumienia-Wracaj do reszty i ciesz się wakacjami.
-Bez ciebie to nie wakacje tylko męczarnie.
-Szkoda, że nie mówiłeś tego wczoraj Nam Joon-odparłam i się rozłączyłam.
Opadłam na kanapie i podkuliłam nogi.
-June.. Chyba pora organizować powrót do domu-mruknęłam sama do siebie i przykryłam się kocem.

                                                                     ***
Tydzień bez chłopaków i Yonki minął szybko. Dzisiaj mieli wrócić. Nie chciałam się z nimi widzieć, więc nawet nie wytknęłam palca z łóżka. Cały dzień leżałam i oglądałam bezsensowne romansidła, które zawsze kończyły się tak, że główna bohaterka zakochiwała się, brała ślub i miała szczęśliwą rodzinę.
-Żałosne-burknęłam i otworzyłam czat z mamą.
June:Hej mamo, niedługo was odwiedzę, co wy na to?
Mama:Świetny pomysł, ale na razie nie mamy czasu. Przygotowujemy tydzień mody. Przyjedziesz?
June:Mamo...
Mama:Spędzamy całe dnie w pracy. Przykro mi skarbie xx
J:Mi też...
J:W takim razie kiedy ten ten tydzień mody?
M:Za miesiąc.
J:Będę :)
M:W takim razie do zobaczenia, muszę wracać do pracy. Kocham Cię xx Ucałuj Yonkę.
J:Ja Ciebie też, uściskaj wszystkich.
Zamknęłam laptopa i ciężko westchnęłam.
-JUNE! WRÓCIŁAM!-z dołu doszedł mnie głos Yonki. Tupanie po schodach i już jest w moim pokoju.
-Jak było?-wysiliłam się na uśmiech.
-Świetnie!-pisnęła podekscytowana-Spędzaliśmy dużo czasu na plaży, imprezach i zakupach. Dawno się tak dobrze nie bawiłam-Jej opowiadanie przerwał telefon.
-Kto to?-zapytałam kiedy go wyciszyła.
-Suga-przyznała cicho.
-Co?-spojrzałam na nią wyraźnie zainteresowana.
-No.. Zbliżyliśmy się do siebie-powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
-Cieszę się-przyznałam szczerze i z wyraźną ulgą na sercu, że nie będzie płakała za Jungkook'iem.
-Ja też-uśmiechnęła się i wstała-Pójdę zrobić pranie-powiedziała i wyszła, a ja znowu zostałam sama ze swoimi myślami.
Wzięłam telefon do ręki.
RM:Spotkamy się?
June:Nie
RM:Jeśli nie dzisiaj, to jutro w pracy. Prędzej czy później mnie wysłuchasz.
Co za dupek.. No tak.. Jutro praca. Gdyby tak wymigać się chorobą?

                                              ***
Moja wymówka nic nie dała. Yonka wyciągnęła mnie z łóżka nie dając dojść do słowa. Nie miałam ochoty tam iść, więc zostawiłam włosy w nieładzie, założyłam okulary, jeansy boyfriend z przetarciami, białe nike do kostki i swoją ulubioną bluzę. Zeszłam na dół, wzięłam kluczyki i poszłam do samochodu. Yonka wybiegła tuż za mną.
Drogę do pracy przebyłyśmy w milczeniu. Głucha cisza wypełniała nasze auto od samej bramy, aż do biura. Nawet w windzie się nie odezwałyśmy do siebie.
-Dziewczyny-gdy tylko drzwi się rozsunęły Adeleide przywołała nas do codzienności-Proszę do biura-poszłyśmy za nią bez protestów. Zamknęła za nami drzwi i wskazała dłonią, żebyśmy usiadły-Dziś wielka gala, na którą idziecie-spojrzała na mnie-Masz kaca? Wyglądasz źle.
-Co ci się nie podoba?-zaatakowałam.
-Twój strój, wyglądasz jak bezdomna-przerwała-Nawet oni wyglądają lepiej niż ty teraz!
-Odpieprz się-warknęłam.
-Co ty powiedziałaś?
-To co słyszałaś!
-HEEJ!-Yonka przerwała naszą wymianę zdań-Uspokójcie się! Obie macie zły dzień, więc zachowajcie to dla siebie, okay?-spojrzała na nas groźnie-Co z tą galą?-Adeleide wzięła głęboki oddech.
-Na 18:00 BTS ma być gotowe na czerwony dywan, o 19:00 zaczyna się gala, o 20:00 mają występ, odpowiadacie za nich cały czas. Macie wyglądać 1000 razy lepiej niż teraz. To wszystko do widzenia-wyszłyśmy jak najszybciej się dało. Nie chciałam jej dłużej oglądać.
-Co cię ugryzło?-Yonka złapała mnie za ramię.
-Nic-burknęłam i poszłam do naszego biura. Usiadłam przy swoim miejscu i włączyłam laptopa, żeby zaplanować stroje na chłopaków.
-June.. Nie musi tak być...
-Jak?-zapytałam bez emocji. Było mi już wszystko obojętne, miałam to w nosie.
-Tak, że nie rozmawiacie-powiedziała cicho, a ja zignorowałam ją. Nie chciałam o tym rozmawiać. To bolało jak RapMon się zachował. Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę-rzuciłam i wróciłam do pracy. Drzwi lekko się uchyliły, a do środka zajrzał J-Hope-Hej-powiedziałam z ulgą, już myślałam, że to RM.
-Hej-odpowiedział z uśmiechem-Mamy próbę tańca, możecie przyjść, żeby dobrać odpowiednie stroje do naszych ruchów? Nie chcemy, żeby coś nas ograniczało.
-Jasne-powiedziała Yonka bez wahania i wstała-Idziesz?-Na mojej twarzy wymalowało się przerażenie, ale pokiwałam niezauważalnie głową i poszłam za przyjaciółmi. Droga ciągnęła się w nieskończoność, co z tego, że to tylko 10 metrów dalej. Moje ciało przeszył dreszcz na samą myśl o spotkaniu z chłopakami. Zrobiło mi się niedobrze kiedy byliśmy pod drzwiami do sali prób, ale wzięłam głęboki wdech, wysiliłam się na uśmiech i weszłam.
-June!-V podbiegł do mnie i przytulił mocno, zanim Jimin, Jin, Kookie, Suga. Wszyscy uściskali mnie z wyraźną ulgą, że żyję, tylko Rap Monster do mnie nie podszedł. Zrobiło mi się trochę przykro, ale zignorowałam to.
-Nigdy więcej nam nie rób takich numerów-powiedział Jimin.
-Nie mam zamiaru-odpowiedziałam z uśmiechem.
-I odbieraj telefony-skarcił mnie Jin.
-Dobrze-przytaknęłam.
-Okay, starczy miłości. Zaczynamy-powiedział surowo Kim, a chłopacy się ustawili na swoje miejsca.
Przez całą próbę przyłapywałam się na tym, że ciągle patrzyłam na NIEGO.
-June?-Yonka szturchnęła mnie w ramię.
-Hm?
-Mówiłam coś do ciebie. Myślisz, że to będzie odpowiednie-podsunęła mi pod nos tablet z propozycją ubrań.
-Tak-powiedziałam zupełnie nie zerkając.
-Co się dzieje?-zabrała urządzenie i położyła obok.
-Nic-pokręciłam głową.
-Nie wierzę ci-przerwała-Chodzi o RM? Pewnie, że tak. Po co pytam. Powinnaś z nim pogadać.
-Nie mamy o czym-chciałam skończyć ten temat.
-Zachowujecie się jak dzieci.. Zawalcz o to. Jesteś panią własnego losu, nie pozwól, żeby małe problemy ci przeszkodziły-uśmiechnęła się serdecznie, a ja zaczęłam myśleć nad tym co powiedziała.
-Masz rację-przytaknęłam po chwili-Zrobię to po gali-powiedziałam pewnie próbując przekonać bardziej siebie niż ją.

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 6.

Obudziłam się rano przytulona do Kima. Uśmiechnęłam się widząc jak słodko śpi. Nie miałam na sobie nic, oprócz cienkiej kołdry. Wczoraj przespałam się z nim i było niesamowicie. Mogłam bym to powtórzyć jeszcze z tysiąc razy.
 *Yonka*
Jadłam śniadanie z Jungkookiem, kiedy dołączyła reszta, oprócz naszych gołąbeczków.
-Myślicie, że się zabili?-zaśmiał się V.
-Żartujesz? Tam kwitnie miłość!-zapiszczał J-Hope.
-Jakie plany na dziś?-zapytałam biorąc łyk zimnego soku.
-My idziemy wyrywać panienki-powiedział podekscytowany Jimin, a reszta mu przytaknęła.
-A wy?-zapytał Suga.
-Nie wiem..-odparł Kookie-Plaża?-spojrzał na mnie.
-Na co tylko masz ochotę skarbie-odparłam słodko, a on mnie pocałował w policzek.
-O spójrzcie kto idzie!-Jin uśmiechnął się szeroko.
-Nasze gołąbeczki-zawtórował mu Suga.
-June, no no.. Promieniejesz-zaczął Jimin.
-Jak wam się spało?-zapytał Jin z głupim uśmieszkiem.
-Dobrze-odparł RapMon.
-To świetnie-uciął temat Jungkook-Jakie macie plany na dziś?
-Idziemy na plażę-odparła June- A wy?
-My się przejdziemy z wami-odparłam.
-Super-RM klasnął w dłonie-A wy panowie?
-My idziemy szukać swoich miłości-zaśmiał się V.
Po śniadaniu rozeszliśmy się w swoje strony. Ja z Yonką, Kookim i Kimem poszliśmy na plażę. Pogoda była idealna. Słońce świeciło swoją całą okazałością i wiał lekki wiatr.
-Myślę, że tu będzie dobrze-powiedziała Yonka i rozłożyła koc pod palmą.
-Masz rację - uśmiechnął się Rm i zrobił to co brunetka-Idziesz pływać? - uśmiechnął się do mnie.
-Pewnie - odpowiedziałam i zrzucilam tunike, którą miałam narzuconą na bikini.

                ***
Po dniu pełnym wrażeń siedziałam w pokoju ciesząc się chwilą samotności. Kim był z resztą w barze. Otworzyłam laptopa i włączyłam czat z mamą. Nie rozmawiałam z nią od prawie miesiąca. Obien nie miałyśmy czasu.
June:Hej mamo : Co u was?
Mama:Cześć skarbie, stęskniłam się. Wszystko dobrze, praca, praca i ani chwili wolnego, a u Ciebie i Yonki?
J:Świetnie xx Mamy tydzień wolnego i jesteśmy na Hawajach, jest cudownie.
M:Bardzo się cieszę z tego. Jak z Kimem?
J:Dobrze, jest miły, opiekuńczy i kochany.
Zdążyłam wysłać wiadomość i w tym samym momencie ktoś zaczął dobijać się drzwi. Odstawiłam laptopa i poszłam je otworzyć. Suga wpadł do mojego pokoju zdyszany.
-Przespałaś się z nim?!-krzyknął.
-Suga, o co cho..
-TAK CZY NIE?!-przerwał mi zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Tak, ale skąd...
-Ten gnojek siedzi i opowiada chłopakom o tym!-zagotowało się we mnie. Jak on mógł? Myślałam, że mnie kocha...
-Jak to?-w moim gardle powstała wielka gula.
-Upił się-wyjaśnił.
-To go nie usprawiedliwia!-wrzasnęłam i usiadłam na łóżko zupełnie zawiedziona. Wzięłam laptopa.
Mama:Cieszę się! Mam nadzieję, że wam się ułoży.
J:Mamo odezwę się jutro.
Zamknęłam czat i weszłam na stronę lotniska, żeby przebukować bilet na 23:45. Miałam godzinę do odlotu. Wrzuciłam laptopa do walizki i wszystkie swoje rzeczy, po czym ją zasunęłam. Włożyłam swoje ulubione trampki. Suga stał i patrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-Co robisz?-zapytał.
-Nie widzisz? Pakuję się-odparłam sucho.
-Ale? June!-złapał mnie za nadgarstki-Nie psuj sobie wakacji przez to, że on się upił!
-Suga-zaczęłam-Doceniam to, ale nie chce tu być.
-Ugh... Zabije go...
-Suga!-krzyknęłam, a on na mnie spojrzał-Wiem, że się przyjaźnimy i jesteśmy ze sobą blisko, ale jego znasz dłużej, nie psuj tego przeze mnie.. Ja dam sobie radę-uśmiechnęłam się słabo, a on mnie przytulił.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić-ścisnął mnie mocniej, a do pokoju weszła Yonka.
-Czemu nic nie mówiłaś?!-zapytała, a my się oderwaliśmy od siebie-Nie chce wam przeszkadzać, ale czy ja muszę się o wszystkim dowiadywać ostatnia?-w jej głosie dało się wyczuć pretensję.
-Yona... Nie chciałam ci mówić tutaj..-zaczęłam-Chciałam, żebyś się cieszyła Kookim.
-Ah..-westchnęła.
-Co jest?-Suga spojrzał na nią.
-Zerwał ze mną.. -zaczęła-To znaczy oboje stwierdziliśmy, że to nie to.. On uganiał się za dziewczynami dzisiaj, jedna go nawet pocałowała.. Zostaliśmy przyjaciółmi, nikt nie ma urazu-uśmiechnęła się widocznie zadowolona.
-Nie wierzę-powiedział chłopak.
-Kurwa mać!-wrzasnęłam i pobiegłam do baru zostawiając ich w moim pokoju.
W barze było mało ludzi, więc bez problemu odnalazłam BTS.
-Ty pieprzony gnojku!-szarpnęłam RM za ramię.
-June! Napij się z nami!-krzyknął V.
-NIE! I wam też już starczy!
-Nie jesteś naszą matką-RM wstał i staliśmy twarzą w twarz.
-Ale myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi-spojrzałam na chłopaków-Myślałam, że mnie kochasz-te słowa wypowiedziałam tak cicho, że tylko Kim mnie słyszał. Mina mu zrzedła, oczy pociemniały od gniewu.
-Nie masz prawa mówić, że cię nie kocham-odparł-Nie masz prawa mi mówić co mam robić-złapał mnie za rękę, a ja ją wyrwałam.
-Widocznie nie liczysz się ze mną i moim zdaniem-odwróciłam się i odeszłam, Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Wróciłam do pokoju po swoją walizkę. Mój telefon cały czas dzwonił.Wyjęłam go.
Yonka... Odrzuciłam i wyszłam z pokoju jakby nic się nie stało. Zeszłam na dół i wsiadłam do taksówki kierując się na lotnisko.
Do Korei leciało niewiele osób dlatego samolot był mniejszy niż zwykle.
-Startujemy, proszę zapiąć pasy-usiadłam przy oknie, westchnęłam i posłusznie je zapięłam.
-Żegnajcie cudowne wakacje-mruknęłam i zamknęłam oczy.
                                                                ***
*Yonka*
Obudziło mnie przeraźliwe darcie pod drzwiami. Spałam dziś u Sugi, bo pół nocy szukaliśmy June. Byliśmy na lotnisku, ale spóźniliśmy się o pięć minut.
-SUGA! YONKA!-Jimin uparcie walił w drzwi. Suga zdenerwowany podniósł się, żeby je otworzyć.
Przed drzwiami stało całe BTS.
-WŁĄCZCIE WIADOMOŚCI!-krzyknął V. Zrobiłam to co kazał.
-Samolot lecący z Hawai do Seulu rozbił się o 4 nad ranem, nie wiadomo ile osób było na podkładzie. Jak na razie odnaleziono dwa ciała-zamarłam. Wszyscy pobladli. Zrobiło mi się niedobrze. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, żeby zwymiotować.
-Yonka?!-Jin wpadł do łazienki za mną-Nie wiemy czy to ten samolot. Zwróciłam wszystko co ostatnio jadłam. Spuściłam wodę i osunęłam się po ścianie dławiąc się łzami. Moja June.. One nie żyje. Jak ja dam radę bez niej? Moja kochana June. Rap Monster wszedł zapłakany do mnie i Jina.
-To moja wina-wydusił z siebie.
-Nie mów tak-powiedział Kookie.
-Gdybym wczoraj nie przegiął nie wsiadła by to tego pieprzonego samolotu!-krzyknął i walnął w ścianę.
-RAPMON!-głos Jimina przeszył moją głowę.
-CO?!-ryknął.
-OGARNIJ SIĘ! NIE POTRZEBUJEMY TU TWOICH CYRKÓW!-wrzasnął V.
-Nie!-wstałam-On ma rację.. TO JEGO WINA!-krzyknęłam tak głośno, że miałam wrażenie jakby cały świat to słyszał.

sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 5.

Następne dwa tygodnie minęły bez szału. Z chłopakami widywałyśmy się tylko w pracy. Na szczęście niecodziennie musiałyśmy tam chodzić, więc dla nas jeszcze lepiej. Yonka w wolny czas zaszywała się w pokoju i czytała książki. Ja robiłam pranie, sprzątałam w domu, gotowałam, a wieczorami chodziłam na siłownię. Z BTS nie odzywaliśmy się do siebie nawet w godzinach pracy, chyba, że z konieczności. V czasem z J-Hopem próbowali zagadać, ale generalnie wszyscy się olewaliśmy. Adeleide zauważyła, że panuje straszne napięcie między nami. Odbyła nawet z nami rozmowę, że jeśli coś jest nie tak możemy zawsze do niej przyjść. Podziękowałyśmy i skończyła temat. Nie wiem jak to się ułoży dalej.
*Jungkook
-RapMon?-zapukałem do pokoju przyjaciela-Przytłacza mnie to wszystko...
-Mnie też-podniósł się z łóżka.
-Co mamy zrobić?-zapytałem bezradnie.
-Chyba trzeba pogadać z chłopakami-odparł i poszedł na dół do salonu, a ja za nim-Panowie...
-Co jest brachu?-zapytał Jimin.
-Musimy pogadać-powiedziałem poważnie.
-Uhh, znowu zaczniesz narzekać?-Jin przyciszył telewizor.
-Nie-odparłem.
-Więc o co chodzi?-J-Hope wyjrzał z kuchni.
-O dziewczyny-powiedział RM.
-Nie mam ochoty o nich gadać-Suga próbował udawać obojętność.
-Nie bądź chamski-skarcił go V-Mówcie dalej.
-Dowiedziałem się paru rzeczy-zaczął RM-Mam znajomego w LA, który ma dostęp do wielu danych...
-I?-Jimin był zaciekawiany co RM ma do powiedzenia.
-Nie brały-oznajmił.
-Skąd wiesz, że twój znajomy sobie tego nie wymyślił?-V próbował myśleć racjonalnie?
-Bo mam wszystko na laptopie. Ich akty urodzenia, świadectwa ze szkoły, wszystkie ich papiery-odpowiedział spokojnie RM-Chodziły do prywatnych szkół, ich rodzice są wpływowymi producentami.
-Prywatne szkoły nie czynią z nich aniołków-rzucił Suga.
-Daj mu dokończyć!-krzyknęli równo J-Hope i V. Ja słuchałem ze skupieniem przyjaciela.
-Miały stypendia co roku, były najlepszymi uczennicami, brały udział w różnych zawodach, konkursach... June wygrywała zawody w sztukach walki, Yonka konkursy naukowe... Na ich drodze pojawili się nieciekawi ludzie.. Zmuszali ich do sprzedawania dragów, ale one od razu wsadziły ich do więzienia, oni obiecali zemstę... Ostatnio jeden z nich pojawił się w LA, znalazł Yonkę, one planowały ten wyjazd od miesięcy, a to że on się pojawił tylko to przyśpieszyło.
-Czyli.. Uciekły przed jakimiś dilerami na drugi koniec świata?-zapytał zdziwiony Jimin.
-Dokładnie tak-odparł Kim.
-Czyli..-zaczął Suga.
-Oskarżyłeś je nie mając dowodów-dokończył Jin.
-Nazwałeś je ćpunkami!-wtrącił się V.
-Ale Suga był bardzo przekonujący!-chłopak próbował się bronić.
-Nie masz własnego rozumu?-zapytał Jimin.
-Przestańcie!-krzyknąłem. W końcu wszystko do mnie dotarło. Dziewczyny były niewinne. Yonka jest czysta. Nigdy nie brała! Dawno nie czułem takiej ulgi.
-Kookie ma rację-powiedział J-Hope.
-Musimy je przeprosić-dokończył Suga.
-Ale jak? Nie wybaczą nam-V był widocznie zrezygnowany.
-Chyba mam pomysł-uśmiechnąłem się.
*June*
Kolejny piękny dzień w pracy.
-Jak się czujesz?-zapytałam Yonki kiedy byłyśmy już w windzie.
-Dobrze-odpowiedziała z uśmiechem, ale sztucznym.
-To super-mruknęłam. Drzwi się otworzyły, a my weszłyśmy na korytarz naszego piętra i poszłyśmy prosto do sali tanecznej. Yonka złapała za klamkę i pchnęła drzwi mocno. Weszłyśmy do środka.
-NIESPODZIANKA!-krzyknęli chłopacy. Patrzyłam na nich jak na debili.
-Chcieliśmy was przeprosić-zaczął Suga.
-Nie znaliśmy prawdy-ciągnął Jimin.
-A teraz już znamy... I chciałem was przeprosić za nazwanie ćpunkami-Jin był skruszony.
-Następnym razem damy wam wyjaśnić i dopiero ocenimy-V uśmiechnął się.
-Mam nadzieję, że nie będzie następnego razu, bo jesteście świetne i czuję, że już nic nie ukrywacie-J-Hope był bardzo poważny, nigdy go takiego nie widziałam.
-Co wy sobie wyobrażacie?-zapytała Yonka.
-Imprezka przeprosinowa-odpowiedział Jin.
-Jesteście beznadziejni-powiedziałam cicho.
-O co wam chodzi?-zapytał Jungkook.
-Najpierw nas jedziecie od najgorszych, a teraz myślicie, że jakieś pieprzone baloniki i ciasto to załatwią?-zapytałam zgryźliwie.
-Chcieliśmy dobrze, ale tobie jak zwykle nic nie pasuje!-fuknął RM. Chciałam mu odpowiedzieć, ale Yonka ścisnęła mi rękę.
-Już dobrze-odezwała się spokojnie-To był nasz błąd, mogłyśmy wam powiedzieć.
-Żartujesz?-spojrzałam na nią wściekła.
-Nie, June mieliśmy być przyjaciółmi, a przyjaciele się nie okłamują-miała rację.. Źle to rozegrałyśmy..
-To co? Przytulas?-J-Hope wyciągnął nieśmiało ręce. Pokiwałyśmy z Yonką głową i wszyscy się przytuliliśmy.
-To będzie piękny czas-powiedział Jimin.
                                                                   ***
Tygodnie leciały jak szalone. Wywiady, koncerty, nagrywanie teledysku, nowego albumu, gale. Nie mieliśmy nawet chwili, żeby odpocząć. Lataliśmy od Australii po samą Francję.
Byłam już wykończona, zresztą jak reszta zespołu.
Z chłopakami było świetnie, dogadywaliśmy się, wygłupialiśmy. Yonka bardzo zbliżyła się do siebie z Jungkookiem. Można by rzec, że są razem. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Ja natomiast zajęłam się fotografowaniem odwiedzonych miejsc.
Teraz właśnie wieszałam te zdjęcia w naszym holu.
-Super te zdjęcia-powiedział Jimin.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się do chłopaka.
                                                                ***
Minęło pół roku odkąd mieszkamy w Korei i znamy chłopaków. Ten czas był niesamowity. Zwiedziłam kraje, w których nigdy nie byłam. Poznałam siódemkę wspaniałych ludzi, bez których teraz nie wyobrażam sobie życia.
Po pracowitych miesiącach, mamy tydzień wolnego. Niby nic, ale dla nas zbawienny jest każdy dzień. Teraz lecimy na wakacje.
-Zapnij pasy skarbie-głos Kookiego do Yonki był ciepły. No tak.. Są razem od 2 miesięcy. Nigdy nie widziałam tak zgranej pary jak ta dwójka.
-Proszę zapiąć pasy za chwilę lądujemy-w głośnikach zabrzmiał głos stewardesy.
-Byłaś kiedyś na Hawajach?-zapytał podekscytowany J-Hope.
-Nie-odpowiedziałam.
-My też nie-wtrącił się Jimin.
Wylądowaliśmy. Nienawidzę lądowań. Żołądek wtedy podchodzi mi do gardła.
                                                     ***
Hotel był cudowny, pięciogwiazdkowy, tuż przy plaży. Mało tego, miał basen i to nie byle jaki, ale większy od domu chłopaków.
-Jak się dzielimy pokojami?-z zachwytu wyrwał mnie Suga.
-Ja biorę z Yonką!-krzyknął Jungkook, a ona go pocałowała.
-Hm, ja chce z J-Hope'm i V!-krzyknął Jin.
-W porządku, więc ja z Sugą-powiedział Jimin.
-A ja?-zapytałam.
-Ze mną księżniczko-RM objął mnie w pasie.
-Nie..-zaprotestowałam. Nasze stosunki bywały różne, raz było super, romantycznie, a za chwilę wybuchała wojna.
-Będzie dobrze-Suga poklepał mnie po ramieniu i poszedł do windy.
-Słuchaj, June-zaczęła Yonka-Ja mogę mieć z Tobą pokój.
-Nie ma mowy-powiedział twardo Kookie-Mamy wreszcie czas dla siebie i cię nie oddam-ścisnął ją mocno za rękę.
-Ugh-burknęłam i wyrwałam RM klucze od naszego pokoju i poszłam nadąsana do windy.
-Nie zachowuj się jak dziecko-Kim dogonił mnie i wcisnął guzik z numerkiem 2.
-Nie zachowuje-winda ruszyła.
-Owszem zachowujesz-odwrócił się do mnie twarzą.
-Czemu tak uważasz?-moja usta wygięły się w figlarny uśmiech.
-Obrażasz się o jakiś pokój-zbliżył się do mnie, a ja plecami dotknęłam ściany windy.
-Nie obrażam, po prostu uważam, że zabijemy się tam.
-Oh June, June...-mruknął mi do ucha-Nie pozwolę, żeby komar na tobie usiadł
-Ah, ty bohaterze-odpowiedziałam z udawanym zachwytem i przygryzłam wargę.
-Zobaczysz, że jeszcze będę Twoim bohaterem-winda się zatrzymała, a ja wyślizgnęłam się z niej szybko i ruszyłam w stronę pokoju.
Po chwili byłam już pod numer 211. Przyłożyłam kartę do czytnika i drzwi się otworzyły. Weszłam do środka i od razu uderzył mnie zapach kwiatów. Po prawej stronie zaraz po wejściu były drzwi do łazienki z wielkim prysznicem. 2 metry dalej był wielki pokój, w którym było duże dwuosobowe łóżku, telewizor, 2 fotele, mała kanapa, stolik do kawy, lodówka i wyjście na taras.
-Czemu tu nie ma drzwi na taras?-zapytałam.
-Poważnie-zapytał rozbawiony RM.
-No tak-odpowiedziałam zupełnie serio.
-Hahaha-zaczął się głośno śmiać-June-mówił, ale śmiech wygrywał-Tu jest 27 stopni w nocy, ugotowalibyśmy się.
-Aaa-mruknęłam zawstydzona swoim głupim pytaniem.
                                                                 ***
Po kolacji wróciliśmy do swoich pokoi, trochę zmęczeni lotem.
-Masz na coś ochotę?-Kim objął mnie od tyłu kiedy stałam na tarasie.
-Nie-odparłam. Klimat Hawai wpływał na mnie tak, że nawet jego bliskość mi nie przeszkadzała.
-Strasznie mi się podobasz w tej sukience-mruknął mi do ucha i pocałował w szyję. Odwróciłam się do niego twarzą.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się.
-Teraz mi nie uciekniesz-przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Poddałam się temu uczuciu, które chodziło za mną odkąd go zobaczyłam. Weszliśmy nie przerywając pocałunku do środka. Kim pchnął mnie lekko na łóżko-Jesteś śliczna-powiedział i zaczął powoli ściągać moją sukienkę, a ja rozpinać jego koszulę-Nigdy w nikim się tak nie zakochałem.