niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 6.

Obudziłam się rano przytulona do Kima. Uśmiechnęłam się widząc jak słodko śpi. Nie miałam na sobie nic, oprócz cienkiej kołdry. Wczoraj przespałam się z nim i było niesamowicie. Mogłam bym to powtórzyć jeszcze z tysiąc razy.
 *Yonka*
Jadłam śniadanie z Jungkookiem, kiedy dołączyła reszta, oprócz naszych gołąbeczków.
-Myślicie, że się zabili?-zaśmiał się V.
-Żartujesz? Tam kwitnie miłość!-zapiszczał J-Hope.
-Jakie plany na dziś?-zapytałam biorąc łyk zimnego soku.
-My idziemy wyrywać panienki-powiedział podekscytowany Jimin, a reszta mu przytaknęła.
-A wy?-zapytał Suga.
-Nie wiem..-odparł Kookie-Plaża?-spojrzał na mnie.
-Na co tylko masz ochotę skarbie-odparłam słodko, a on mnie pocałował w policzek.
-O spójrzcie kto idzie!-Jin uśmiechnął się szeroko.
-Nasze gołąbeczki-zawtórował mu Suga.
-June, no no.. Promieniejesz-zaczął Jimin.
-Jak wam się spało?-zapytał Jin z głupim uśmieszkiem.
-Dobrze-odparł RapMon.
-To świetnie-uciął temat Jungkook-Jakie macie plany na dziś?
-Idziemy na plażę-odparła June- A wy?
-My się przejdziemy z wami-odparłam.
-Super-RM klasnął w dłonie-A wy panowie?
-My idziemy szukać swoich miłości-zaśmiał się V.
Po śniadaniu rozeszliśmy się w swoje strony. Ja z Yonką, Kookim i Kimem poszliśmy na plażę. Pogoda była idealna. Słońce świeciło swoją całą okazałością i wiał lekki wiatr.
-Myślę, że tu będzie dobrze-powiedziała Yonka i rozłożyła koc pod palmą.
-Masz rację - uśmiechnął się Rm i zrobił to co brunetka-Idziesz pływać? - uśmiechnął się do mnie.
-Pewnie - odpowiedziałam i zrzucilam tunike, którą miałam narzuconą na bikini.

                ***
Po dniu pełnym wrażeń siedziałam w pokoju ciesząc się chwilą samotności. Kim był z resztą w barze. Otworzyłam laptopa i włączyłam czat z mamą. Nie rozmawiałam z nią od prawie miesiąca. Obien nie miałyśmy czasu.
June:Hej mamo : Co u was?
Mama:Cześć skarbie, stęskniłam się. Wszystko dobrze, praca, praca i ani chwili wolnego, a u Ciebie i Yonki?
J:Świetnie xx Mamy tydzień wolnego i jesteśmy na Hawajach, jest cudownie.
M:Bardzo się cieszę z tego. Jak z Kimem?
J:Dobrze, jest miły, opiekuńczy i kochany.
Zdążyłam wysłać wiadomość i w tym samym momencie ktoś zaczął dobijać się drzwi. Odstawiłam laptopa i poszłam je otworzyć. Suga wpadł do mojego pokoju zdyszany.
-Przespałaś się z nim?!-krzyknął.
-Suga, o co cho..
-TAK CZY NIE?!-przerwał mi zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Tak, ale skąd...
-Ten gnojek siedzi i opowiada chłopakom o tym!-zagotowało się we mnie. Jak on mógł? Myślałam, że mnie kocha...
-Jak to?-w moim gardle powstała wielka gula.
-Upił się-wyjaśnił.
-To go nie usprawiedliwia!-wrzasnęłam i usiadłam na łóżko zupełnie zawiedziona. Wzięłam laptopa.
Mama:Cieszę się! Mam nadzieję, że wam się ułoży.
J:Mamo odezwę się jutro.
Zamknęłam czat i weszłam na stronę lotniska, żeby przebukować bilet na 23:45. Miałam godzinę do odlotu. Wrzuciłam laptopa do walizki i wszystkie swoje rzeczy, po czym ją zasunęłam. Włożyłam swoje ulubione trampki. Suga stał i patrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-Co robisz?-zapytał.
-Nie widzisz? Pakuję się-odparłam sucho.
-Ale? June!-złapał mnie za nadgarstki-Nie psuj sobie wakacji przez to, że on się upił!
-Suga-zaczęłam-Doceniam to, ale nie chce tu być.
-Ugh... Zabije go...
-Suga!-krzyknęłam, a on na mnie spojrzał-Wiem, że się przyjaźnimy i jesteśmy ze sobą blisko, ale jego znasz dłużej, nie psuj tego przeze mnie.. Ja dam sobie radę-uśmiechnęłam się słabo, a on mnie przytulił.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić-ścisnął mnie mocniej, a do pokoju weszła Yonka.
-Czemu nic nie mówiłaś?!-zapytała, a my się oderwaliśmy od siebie-Nie chce wam przeszkadzać, ale czy ja muszę się o wszystkim dowiadywać ostatnia?-w jej głosie dało się wyczuć pretensję.
-Yona... Nie chciałam ci mówić tutaj..-zaczęłam-Chciałam, żebyś się cieszyła Kookim.
-Ah..-westchnęła.
-Co jest?-Suga spojrzał na nią.
-Zerwał ze mną.. -zaczęła-To znaczy oboje stwierdziliśmy, że to nie to.. On uganiał się za dziewczynami dzisiaj, jedna go nawet pocałowała.. Zostaliśmy przyjaciółmi, nikt nie ma urazu-uśmiechnęła się widocznie zadowolona.
-Nie wierzę-powiedział chłopak.
-Kurwa mać!-wrzasnęłam i pobiegłam do baru zostawiając ich w moim pokoju.
W barze było mało ludzi, więc bez problemu odnalazłam BTS.
-Ty pieprzony gnojku!-szarpnęłam RM za ramię.
-June! Napij się z nami!-krzyknął V.
-NIE! I wam też już starczy!
-Nie jesteś naszą matką-RM wstał i staliśmy twarzą w twarz.
-Ale myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi-spojrzałam na chłopaków-Myślałam, że mnie kochasz-te słowa wypowiedziałam tak cicho, że tylko Kim mnie słyszał. Mina mu zrzedła, oczy pociemniały od gniewu.
-Nie masz prawa mówić, że cię nie kocham-odparł-Nie masz prawa mi mówić co mam robić-złapał mnie za rękę, a ja ją wyrwałam.
-Widocznie nie liczysz się ze mną i moim zdaniem-odwróciłam się i odeszłam, Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Wróciłam do pokoju po swoją walizkę. Mój telefon cały czas dzwonił.Wyjęłam go.
Yonka... Odrzuciłam i wyszłam z pokoju jakby nic się nie stało. Zeszłam na dół i wsiadłam do taksówki kierując się na lotnisko.
Do Korei leciało niewiele osób dlatego samolot był mniejszy niż zwykle.
-Startujemy, proszę zapiąć pasy-usiadłam przy oknie, westchnęłam i posłusznie je zapięłam.
-Żegnajcie cudowne wakacje-mruknęłam i zamknęłam oczy.
                                                                ***
*Yonka*
Obudziło mnie przeraźliwe darcie pod drzwiami. Spałam dziś u Sugi, bo pół nocy szukaliśmy June. Byliśmy na lotnisku, ale spóźniliśmy się o pięć minut.
-SUGA! YONKA!-Jimin uparcie walił w drzwi. Suga zdenerwowany podniósł się, żeby je otworzyć.
Przed drzwiami stało całe BTS.
-WŁĄCZCIE WIADOMOŚCI!-krzyknął V. Zrobiłam to co kazał.
-Samolot lecący z Hawai do Seulu rozbił się o 4 nad ranem, nie wiadomo ile osób było na podkładzie. Jak na razie odnaleziono dwa ciała-zamarłam. Wszyscy pobladli. Zrobiło mi się niedobrze. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, żeby zwymiotować.
-Yonka?!-Jin wpadł do łazienki za mną-Nie wiemy czy to ten samolot. Zwróciłam wszystko co ostatnio jadłam. Spuściłam wodę i osunęłam się po ścianie dławiąc się łzami. Moja June.. One nie żyje. Jak ja dam radę bez niej? Moja kochana June. Rap Monster wszedł zapłakany do mnie i Jina.
-To moja wina-wydusił z siebie.
-Nie mów tak-powiedział Kookie.
-Gdybym wczoraj nie przegiął nie wsiadła by to tego pieprzonego samolotu!-krzyknął i walnął w ścianę.
-RAPMON!-głos Jimina przeszył moją głowę.
-CO?!-ryknął.
-OGARNIJ SIĘ! NIE POTRZEBUJEMY TU TWOICH CYRKÓW!-wrzasnął V.
-Nie!-wstałam-On ma rację.. TO JEGO WINA!-krzyknęłam tak głośno, że miałam wrażenie jakby cały świat to słyszał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz