piątek, 17 lutego 2017

Prolog

-Jeszcze raz! Świetnie June!-trener zaczął klaskać. Zadowolona z siebie odsunęłam się od worka i spojrzałam w jego stronę.-Jak tak dalej pójdzie wygrasz każde zawody-uśmiechnął się do mnie.
-Dziękuję-wzięłam łyk wody. W tej samej chwili zadzwonił mój telefon, szybko go odebrałam nie patrząc kto dzwoni-JUNE!-przeraźliwy krzyk przeszył moją głowę-JUNE, YONKA.. ONA JEST ZUPEŁNIE WYSTRASZONA, MUSICIE UCIEKAĆ, TO TEN CZAS...-to była jej mama, razem z Yonką miałyśmy kiedyś problemy z kolesiami, którzy handlowali dragami. Zawsze się dobrze uczyłyśmy, chodziłyśmy do prywatnych szkół, nic nam nie zagrażało... Do czasu, kiedy pojawili się oni. Wsadziliśmy ich z naszymi rodzicami do więzienia, a oni obiecali zemstę. Zaczęło się, pora uciekać. Pamiętam ten dzień jak przez mgłę. Wybiegłam z treningu nie wyjaśniając niczego Johny'emu. Potrącałam ludzi, biegnąc po zatłoczonym chodniku, nikogo nie przeprosiłam. Pędziłam do domu wystraszona, że ktoś mnie goni, że może mnie złapać gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nawet trenując sztuki walki, nie byłabym w stanie obronić się przed nimi. Dobiegłam do domu i szybko zamknęłam bramę, na każdy zamek jaki posiadała.
Pakowałam resztę rzeczy, kiedy ktoś przystawił mi pistolet do głowy.
-Pożałujesz suko..-padł strzał.
-June?-poczułam lekkie szarpnięcie za ramię, więc otworzyłam oczy-June, to tylko zły sen... Zaraz lądujemy-Yonka głaskała mnie po ramieniu.
-Tak wiem-odparłam cicho.
-Nie martw się.. Przecież dom jest w chronionej dzielnicy.. Jednej z bogatszych..-Brunetka próbowała mnie uspokoić.
-Tak.. Będziemy bezpieczne..-odparłam i odwróciłam głowę w stronę okna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz