poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 7.

*Rap Monster*
Wybiegłem z pokoju po słowach Yonki. Biegłem przed siebie, nie patrząc na nic i na nikogo. Cały czas w głowie miałem słowa June "myślałam, że mnie kochasz". Yonka miała rację, to moja wina!
Zatrzymałem się na plaży i upadłem na kolana. Nie mogłem złapać powietrza. Moje ciało rozrywał ból, jakiego nigdy nie czułem. Kochałem tą dziewczynę najbardziej na świecie! Nadal ją kocham, nie wyobrażam sobie bez niej życia, a ona nie żyje!
-NIEEEEEEE!-wrzasnąłem. Zaczął padać deszcz. Nie zwracałem uwagi na to, że moje ubranie przesiąkało wodą. Chciałem zginąć, tak jak zginęła moja najwspanialsza June.

*June*
Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to włączyłam telefon. Od razu zaczął wibrować. Połączenia od V, Sugi, Yonki, Jimina, Kima. Smsy od Kookiego, Jina, J-Hope'a.
Nie chciałam ich czytać, więc rzuciłam telefon na sofę i włączyłam telewizor. Mówili o jakimś samolocie, który się rozbił, ale nie chciałam o nim słuchać. Wyjęłam laptopa i włączyłam czat.
Mama:Skarbie wszystko w porządku? Yonka dzwoniła, że wracasz do Korei, a teraz w wiadomościach mówią o tym samolocie! Modlę się, żebyś nie była w nim. Odezwij się skarbie. Proszę.
Coo? Jaki samolot? Przełączyłam szybko na poprzedni kanał.
-Samolot leciał z Hawai do Korei. Odnaleziono już 10 ciał. Nie wiadomo co było przyczyną takiej katastrofy.
 Zbladłam.. Przecież jeśli oni to zobaczą... Wzięłam telefon i wybrałam numer do J-Hope.

*J-Hope
Siedzieliśmy u Sugi w pokoju zupełnie załamani faktem. Ciszę między nami przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyciągnąłem go i zamarłem kiedy zobaczyłem kto dzwoni.
-Halo?-odebrałem drżącą ręką. Mój głos łamał się kiedy to mówiłem.
-J-Hope? To ja June!
-JUNE?!-wstałem, a wszyscy na mnie spojrzeli. W moich oczach pojawiła się nadzieja-Ty żyjesz? Nic ci nie jest?
-Pewnie, że żyje głuptasie. Wszystko w porządku. Nie leciałam tym samolotem. Wyleciałam przed północą, a on po 1 w nocy-wypuściłem powietrze, które trzymałem w płucach nie wiem jak długo.
-WSZYSTKO Z NIĄ DOBRZE!-krzyknąłem, a na twarzach moich przyjaciół pojawiła się ulga. Yonka podbiegła i wyrwała mi telefon.
-JAK MOGŁAŚ SIĘ NIE ODZYWAĆ?! MY TU UMIERAMY, RAPMON UCIEKŁ GDZIEŚ! ZABIJĘ CIĘ JUNE DERNEWS!
-Yonka, wyluzuj-usłyszeliśmy po drugiej stronie telefonu-Gdzie Kim?
-Nie wiem...-odparła cicho.
-Znajdźcie go, a ja spróbuję się do niego dodzwonić-odparła i się rozłączyła.
-Musimy go znaleźć-powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

*June
-Kimie Nam Joon zabiję cię-mówiłam sama do siebie słysząc pusty sygnał w telefonie.
-Halo?-głos miał zachrypnięty od płaczu.
-Kim-powiedziałam z ulgą.
-June?-zapytał jakby nie wierząc, że rozmawia ze mną.
-Tak...
-Nic ci nie jest? Jesteś cała?! Ale jak to?
-Nie leciałam tym samolotem..-zaczęłam wyjaśniać.
-Miałaś wyłączony telefon w jego głosie usłyszałam nutkę rozgoryczenia.
-Nie chciałam z nikim rozmawiać..-teraz miałam wyrzuty sumienia-Wracaj do reszty i ciesz się wakacjami.
-Bez ciebie to nie wakacje tylko męczarnie.
-Szkoda, że nie mówiłeś tego wczoraj Nam Joon-odparłam i się rozłączyłam.
Opadłam na kanapie i podkuliłam nogi.
-June.. Chyba pora organizować powrót do domu-mruknęłam sama do siebie i przykryłam się kocem.

                                                                     ***
Tydzień bez chłopaków i Yonki minął szybko. Dzisiaj mieli wrócić. Nie chciałam się z nimi widzieć, więc nawet nie wytknęłam palca z łóżka. Cały dzień leżałam i oglądałam bezsensowne romansidła, które zawsze kończyły się tak, że główna bohaterka zakochiwała się, brała ślub i miała szczęśliwą rodzinę.
-Żałosne-burknęłam i otworzyłam czat z mamą.
June:Hej mamo, niedługo was odwiedzę, co wy na to?
Mama:Świetny pomysł, ale na razie nie mamy czasu. Przygotowujemy tydzień mody. Przyjedziesz?
June:Mamo...
Mama:Spędzamy całe dnie w pracy. Przykro mi skarbie xx
J:Mi też...
J:W takim razie kiedy ten ten tydzień mody?
M:Za miesiąc.
J:Będę :)
M:W takim razie do zobaczenia, muszę wracać do pracy. Kocham Cię xx Ucałuj Yonkę.
J:Ja Ciebie też, uściskaj wszystkich.
Zamknęłam laptopa i ciężko westchnęłam.
-JUNE! WRÓCIŁAM!-z dołu doszedł mnie głos Yonki. Tupanie po schodach i już jest w moim pokoju.
-Jak było?-wysiliłam się na uśmiech.
-Świetnie!-pisnęła podekscytowana-Spędzaliśmy dużo czasu na plaży, imprezach i zakupach. Dawno się tak dobrze nie bawiłam-Jej opowiadanie przerwał telefon.
-Kto to?-zapytałam kiedy go wyciszyła.
-Suga-przyznała cicho.
-Co?-spojrzałam na nią wyraźnie zainteresowana.
-No.. Zbliżyliśmy się do siebie-powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
-Cieszę się-przyznałam szczerze i z wyraźną ulgą na sercu, że nie będzie płakała za Jungkook'iem.
-Ja też-uśmiechnęła się i wstała-Pójdę zrobić pranie-powiedziała i wyszła, a ja znowu zostałam sama ze swoimi myślami.
Wzięłam telefon do ręki.
RM:Spotkamy się?
June:Nie
RM:Jeśli nie dzisiaj, to jutro w pracy. Prędzej czy później mnie wysłuchasz.
Co za dupek.. No tak.. Jutro praca. Gdyby tak wymigać się chorobą?

                                              ***
Moja wymówka nic nie dała. Yonka wyciągnęła mnie z łóżka nie dając dojść do słowa. Nie miałam ochoty tam iść, więc zostawiłam włosy w nieładzie, założyłam okulary, jeansy boyfriend z przetarciami, białe nike do kostki i swoją ulubioną bluzę. Zeszłam na dół, wzięłam kluczyki i poszłam do samochodu. Yonka wybiegła tuż za mną.
Drogę do pracy przebyłyśmy w milczeniu. Głucha cisza wypełniała nasze auto od samej bramy, aż do biura. Nawet w windzie się nie odezwałyśmy do siebie.
-Dziewczyny-gdy tylko drzwi się rozsunęły Adeleide przywołała nas do codzienności-Proszę do biura-poszłyśmy za nią bez protestów. Zamknęła za nami drzwi i wskazała dłonią, żebyśmy usiadły-Dziś wielka gala, na którą idziecie-spojrzała na mnie-Masz kaca? Wyglądasz źle.
-Co ci się nie podoba?-zaatakowałam.
-Twój strój, wyglądasz jak bezdomna-przerwała-Nawet oni wyglądają lepiej niż ty teraz!
-Odpieprz się-warknęłam.
-Co ty powiedziałaś?
-To co słyszałaś!
-HEEJ!-Yonka przerwała naszą wymianę zdań-Uspokójcie się! Obie macie zły dzień, więc zachowajcie to dla siebie, okay?-spojrzała na nas groźnie-Co z tą galą?-Adeleide wzięła głęboki oddech.
-Na 18:00 BTS ma być gotowe na czerwony dywan, o 19:00 zaczyna się gala, o 20:00 mają występ, odpowiadacie za nich cały czas. Macie wyglądać 1000 razy lepiej niż teraz. To wszystko do widzenia-wyszłyśmy jak najszybciej się dało. Nie chciałam jej dłużej oglądać.
-Co cię ugryzło?-Yonka złapała mnie za ramię.
-Nic-burknęłam i poszłam do naszego biura. Usiadłam przy swoim miejscu i włączyłam laptopa, żeby zaplanować stroje na chłopaków.
-June.. Nie musi tak być...
-Jak?-zapytałam bez emocji. Było mi już wszystko obojętne, miałam to w nosie.
-Tak, że nie rozmawiacie-powiedziała cicho, a ja zignorowałam ją. Nie chciałam o tym rozmawiać. To bolało jak RapMon się zachował. Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę-rzuciłam i wróciłam do pracy. Drzwi lekko się uchyliły, a do środka zajrzał J-Hope-Hej-powiedziałam z ulgą, już myślałam, że to RM.
-Hej-odpowiedział z uśmiechem-Mamy próbę tańca, możecie przyjść, żeby dobrać odpowiednie stroje do naszych ruchów? Nie chcemy, żeby coś nas ograniczało.
-Jasne-powiedziała Yonka bez wahania i wstała-Idziesz?-Na mojej twarzy wymalowało się przerażenie, ale pokiwałam niezauważalnie głową i poszłam za przyjaciółmi. Droga ciągnęła się w nieskończoność, co z tego, że to tylko 10 metrów dalej. Moje ciało przeszył dreszcz na samą myśl o spotkaniu z chłopakami. Zrobiło mi się niedobrze kiedy byliśmy pod drzwiami do sali prób, ale wzięłam głęboki wdech, wysiliłam się na uśmiech i weszłam.
-June!-V podbiegł do mnie i przytulił mocno, zanim Jimin, Jin, Kookie, Suga. Wszyscy uściskali mnie z wyraźną ulgą, że żyję, tylko Rap Monster do mnie nie podszedł. Zrobiło mi się trochę przykro, ale zignorowałam to.
-Nigdy więcej nam nie rób takich numerów-powiedział Jimin.
-Nie mam zamiaru-odpowiedziałam z uśmiechem.
-I odbieraj telefony-skarcił mnie Jin.
-Dobrze-przytaknęłam.
-Okay, starczy miłości. Zaczynamy-powiedział surowo Kim, a chłopacy się ustawili na swoje miejsca.
Przez całą próbę przyłapywałam się na tym, że ciągle patrzyłam na NIEGO.
-June?-Yonka szturchnęła mnie w ramię.
-Hm?
-Mówiłam coś do ciebie. Myślisz, że to będzie odpowiednie-podsunęła mi pod nos tablet z propozycją ubrań.
-Tak-powiedziałam zupełnie nie zerkając.
-Co się dzieje?-zabrała urządzenie i położyła obok.
-Nic-pokręciłam głową.
-Nie wierzę ci-przerwała-Chodzi o RM? Pewnie, że tak. Po co pytam. Powinnaś z nim pogadać.
-Nie mamy o czym-chciałam skończyć ten temat.
-Zachowujecie się jak dzieci.. Zawalcz o to. Jesteś panią własnego losu, nie pozwól, żeby małe problemy ci przeszkodziły-uśmiechnęła się serdecznie, a ja zaczęłam myśleć nad tym co powiedziała.
-Masz rację-przytaknęłam po chwili-Zrobię to po gali-powiedziałam pewnie próbując przekonać bardziej siebie niż ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz