sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 13.

Wzięłam wszystkie badania ze szpitala i udałam się do przychodni ginekologicznej. Chciałam sprawdzić dlaczego poroniłam skoro nie miałam żadnych obrażeń brzucha ani miednicy. Nie mówiłam nikomu dokąd idę, po prostu wsiadłam i pojechałam. W kolejce nie czekałam długo, ponieważ wcześniej dzwoniłam do doktora, że to pilna sprawa.
-Proszę się położyć - wskazał mi fotel do badań usg. Uruchomił sprzęt i zaczął robić swoje - Wszystko jest w porządku-powiedział.
-Nie rozumiem-odpowiedziałam i spojrzałam na niego.
-Dziecko rozwija się prawidłowo, początek 8 tygodnia-odpowiedział i podał mi papier, żebym wytarła brzuch.
-Jakie dziecko?
-Nie poroniła pani-wyjaśnił-W szpitalu pewnie nawet nie wiedzieli, że jest pani w ciąży.
-Ale ten lekarz...
-Ten lekarz to idiota, przepraszam za wyrażenie, ale powinna go pani pozwać.
*Namjoon
Siedziałem na dachu wytwórni i patrzyłem przed siebie. Moje myśli wciąż krążyły wokół tego wypadku i tego jak zabiłem swoje dziecko. Obok mnie stały tabletki na uspokojenie i butelka alkoholu. Chciałem się zabić tak jak zrobiłem to ze swoim dzieckiem. Nie myślałem o niczym innym, jak o tym maleństwie, które nigdy nie pozna świata. Przeze mnie.
Mój telefon ciągle brzęczał. Słyszałem krzyki chłopaków kiedy szukali mnie na zewnątrz.
*Jimin
-Nigdzie go nie ma-powiedziałem zrezygnowany.
-W domu? - zapytał Jin.
-Pusto-odparł V.
-Gdzieś musi być, przecież nie zapadł się pod ziemię-zaczął Jungkook.
-Ale gdzie? - Hoseok spojrzał na Yonke. Brunetka była załamana, natomiast Suga nawet palcem nie kiwnął, żeby go znaleźć.
-Suga-spojrzałem na niego.
-Co? - zapytał zupełnie zamyślony.
-Może byś nam pomógł?
-Znajdzie się - odparł beznamietnie. Już chciałem go opieprzyć, ale do sali weszła uśmiechnięta June.
-Co taka szczęśliwa? - zapytał V.
-Bo mam świetną wiadomość - zaczęła, a ja wstrzymałem powietrze, dopiero co poroniła - Z moim.. To znaczy naszym.. To znaczy moim i RM dzieckiem jest w porządku.
-Jak to? - J-Hope wstał.
-Nie poroniłam-powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
-Naprawdę? - zapytała Yonka, a blondynka wyjęła zdjęcie usg i dała nam.
-To świetna wiadomość.
*June
-To świetna wiadomość-powiedział Jin, a naszą radość przerwał sms od Namjoon'a.
N:Przepraszam.
-Co to ma być? - zapytałam-Gdzie Namjoon?
-Nie wiemy-przyznał Jimin.
-Kurwa-przeklnęłam pod nosem-Jesteście świadomi tego, że on obwinia się o śmierć dziecka?
-Nie-Kookie pokiwał głową - Poszukajmy go.
-Szukaliśmy-powiedział Jimin.
-Chwila! - krzyknął V,a my na niego spojrzeliśmy-Dach! - wrzasnął o wszyscy rzuciliśmy się do windy.
Znaleźliśmy się na dachu w nie całą minutę.
-NAMJOON-wrzasnęłam. Chłopak leżał na krawędzi zupełnie nieprzytomny. Podbiegłam do niego i objęłam jego głowę - Skarbie-zaczęłam płacząc.
-Tak strasznie Cię przepraszam - wyszeptał.
-Nie masz za co.
-Zabiłem je..
-Nie zabiłeś-wyszeptałam-Żyje.. Nasze dziecko żyje.
-Jak to? - zapytał słabym głosem.
-Nic mu nie jest-płacz przemienił się w szloch, a chłopak zamknął oczy-Namjoon otwórz oczy..-poklepałam go po policzku - Namjoon!
Nie zauważyłam kiedy zjawili się ratownicy i zabrali go na płukanie żołądka. Stałam na dachu i patrzyłam jak karetka odjeżdża. Zaczął padać deszcz, a ja dalej stalam.
-Chodź - Suga dał mi swoją kurtkę i objął ramieniem.
-Jeżeli go stracę - zaczęłam.
-Nie stracisz-powiedział i weszliśmy do środka.
*Suga
Yonka zabrała June do domu, a ja pojechałem do szpitala dowiedzieć się co z moim przyjacielem. Odszukałem lekarza, który prowadził June podczas jej pobytu w szpitalu. Wpadłem do jego gabinetu bez pukania. W środku akurat siedziała jakaś pacjentka.
-Co skurwielu-powiedziałem twardo-Kolejnej mówisz, że poroniła?-stałem ma środku patrząc się na niego, a kobieta wybiegła wystraszona.
-Nie rozumiem o co chodzi - zaczął.
-Zaraz ci wytłumaczę -podszedłem do niego-Powiedziałeś mojej przyjaciółce, że poroniła, nie sprawdzając tego, okłamałeś ją, a przez Ciebie mój przyjaciel chciał się zabić-podszedłem bliżej. Czułem jego strach-Masz szczęście, że nic mu nie jest, inaczej bym cie zabił - czułem jak każdy mięsień w moim ciele się spina. Odwróciłem się - Jeszcze jedno - spojrzałem na niego, zamachnąłem się i uderzyłem go w twarz z taką siłą, że się przewrócił. Nic nie powiedział tylko patrzył na mnie z rozwalonym nosem-Do widzenia - warknąłem i wyszedłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz