niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 14.

*June
Namjoon wyszedł na drugi dzień pod wieczór. Rozmawiał z psychologiem i powiedział, że myśl, że zabił nasze dziecko go przytłoczyła, jednak wszystko jest dobrze i nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. W parę godzin wróciła mu cała chęć do życia.
-W takim razie-zaczął z uśmiechem na twarzy-Gdzie zamieszkamy?
-Zamieszkamy?-spojrzałam na niego.
-Chce z tobą mieszkać-powiedział.
-No to super, ale ty dużo pracujesz, a ja nie chce być całe dnie sama w domu. Potem przestanę pracować i co będę robić?-w moim głosie pojawiły się wyrzuty.
-June?-Hoseok zapukał lekko w drzwi od mojego biura, zaprosiłam go gestem i uśmiechnęłam się-Masz już może plany naszej trasy?
-Tak-odparłam i szybko wyciągnęłam teczkę z papierami dotyczącymi trasy chłopaków-Zaczynacie od LA, potem Miami, następnie Ameryka Płd, a potem Europa-zaczęłam wykładać papiery na biurko-Na końcu będzie Japonia i Australia.
-Brzmi świetnie-uśmiechnął się-Może pokażemy to reszcie?
-Pewnie-rzuciłam z uśmiechem i wstałam-Chodź-podałam rękę RM, a on westchnął ciężko i wstał.
-Wrócimy do tej rozmowy-szepnął i poszliśmy do sali gdzie przebywała Yonka z resztą.
-Witamy gołąbeczki-zapiszczał Jimin.
-Co tam dla nas macie?-Kookie był wyraźnie zaciekawiony.
-Plany trasy-odrzekłam i zaczęłam rozkładać je na podłodze-Łącznie 70 koncertów na całym świecie.
-Naprawdę?-zapytał szczęśliwy Jin.
-Tak-powiedziała Yonka.
-To będzie świetna wyprawa-V zatańczył coś co nazywał tańcem-Ile zdjęć na twoją ścianę-Uśmiechnął się szeroko.
-Ale ja nie lecę-powiedziałam.
-Co?-Suga odezwał się pierwszy raz odkąd weszliśmy.
-Nie polecę w tym stanie, to groźne-wytłumaczyłam.
-Dlaczego? Mnóstwo kobiet lata w ciąży-Hoseok nie chciał dopuścić tej myśli do siebie. Spojrzałam na Rapmona, wydawał się przygaszony, ale wiedziałam, że dla niego liczy się moje zdrowie.
-Słuchajcie, ja lecę z wami-Yonka próbowała załagodzić sytuację-June leci z nami do LA, zostanie u rodziców parę dni i wróci tutaj do pracy. Będzie nadzorowała całą trasę stąd.
-Ale my chcemy, żeby leciała-zaprotestował Jimin jak małe dziecko.
-Ale nie może-odparł Namjoon-Temat skończony.
Chłopacy byli źli na mnie, ale ja szybko zaczęłam opowiadać o tym co ich czeka i poprawiły im się humory. Nawet RM był zadowolony i śmiał się jak dziecko.
-Wylatujecie jutro wieczorem, spakujcie prywatne ubrania, resztę wezmą styliście-uśmiechnęłam się. Zabrałam teczkę i już chciałam wychodzić.
-June?-Jungkook patrzył na mnie jakby widział mnie ostatni razy-Nie będzie nas prawie 5 miesięcy.
-Wiem-odparłam-Będę za wami tęsknić-powiedziałam i wszyscy podeszli mnie przytulić.
                                                         ***
Wieczór przed wylotem spędziliśmy w domu chłopaków. Śmialiśmy się opowiadaliśmy, instruowałam V jak ma się obsługiwać moim aparatem, który koniecznie chciał wziąć, żeby porobić mi zdjęcia na ścianę.
Teraz siedzieliśmy w samolocie i byliśmy w drodze do LA. BTS ma jutro tam koncert i leci dalej, co oznacza, że spędzę z chłopakami tylko parę godzin na próbie i potem odwiozę ich na lotnisko. Yonka chciała zobaczyć się z mamą, więc ten jeden raz ją zastępuję. Potem będzie musiała radzić sobie sama. Jest mi ogromnie przykro, ale nie mogę lecieć.
Wylądowaliśmy. Na lotnisku przywitał nas tłum fanów. Dobrze, że zorganizowałam porządną ochronę, bo inaczej nigdy byśmy nie wyszli i nie dojechali do hotelu. Dochodziło 6:00 nad ranem. O 18:00 rozpoczynają koncert.
Chłopcy byli wykończeni i od razu zasnęli jak dzieci. Ja natomiast stałam na balkonie i patrzyłam na swoje miasto.
-Tęskniłam-powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam za siebie. Wszyscy spali jak zabici-A za wami będę tęsknić jeszcze bardziej-ze smutku wyrwał mnie dzwonek telefonu-Halo?-powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi na balkon, żeby nie obudzić zespołu.
-June skarbie-powiedziała mama-Kiedy u nas będziesz?
-Po 23:00-odparłam szybko.
-Wspaniale, zjemy późną kolację co ty na to?-jej głos był szczęśliwy.
-Okay, czemu nie-uśmiechnęłam się pod nosem. Brakowało mi naszych późnych kolacji-Masz jakieś ciekawa zajęcia dla nas na ten czas?
-Oczywiście. Tydzień mody, bankiety, zakupy i nasze ulubione-przerwała-FASTFOOODY!-wrzasnęła jak małe dziecko.
-Już nie mogę się doczekać-powiedziałam szczerze.
-Ja też nie, słuchaj skarbie dochodzi 10:00 pewnie masz mnóstwo pracy.
-Masz rację, przyjadę za kilka godzin, pa-powiedziałam i się rozłączyłam. Wystraszyłam się, że już 10:00. Chłopacy za godzinę muszą być na próbie najedzeni i pełni energii.
-PANOOWIEEE!-krzyknęłam kiedy weszłam do środka.
-Czego?-zapytał zaspany Suga.
-Wstawajcie!
-Spieprzaj-odparł przyjaciel, a ja rzuciłam w niego poduszką, która leżała przede mną-Kurwa-warknął-Uh, nienawidzę cię-podniósł się i przetarł senne oczy.
-Ja ciebie też-puściłam mu oczko, a on się roześmiał. Jin z V jedli już śniadanie, które zamówili dla wszystkich. Jimin był pod prysznicem. RM musiałam oblać wodą, żeby wstał. Kookie siedział zmęczony na łóżku i próbował nie zasnąć.
-Masakra-powiedział Jin.
-Dawno nie byliśmy w trasie-przytaknął mu Jimin.
-Dopiero początek, a wy już narzekacie-skarciłam ich spojrzeniem, a oni zajęli się jedzeniem udając, że mnie nie widzą. Uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę jak bardzo będzie mi ich brakować.
                                                  ***
Po udanym koncercie staliśmy na lotnisku i żegnaliśmy się.
-Uważaj na siebie-Yonka przytuliła mnie mocno-Będę pilnować Namjoona-szepnęła cicho, a ja się zaśmiałam. Dziewczyna odsunęła się ode mnie-Pamiętaj o nas-przybiłyśmy piątkę i odsunęła się, żeby reszta mogła się pożegnać.
-Zdjęcia będą cudowne-powiedział V, pocałował mnie w czoło-Kocham cię sister.
-V nie podlizuj się!-krzyknął Jin i podbiegł do mnie. Próbował się uśmiechać, jednak mu nie wyszło-Kurwa-przeklnął. Pierwszy raz z jego ust słyszałam przekleństwo-Będę tęsknić za twoim marudzeniem-przerwał-No i za tobą-również mnie przytulił i odsunął się do reszty.
-Moja malutka-Jimin objął mnie-Nie daj się nikomu-Cmoknął mnie w czoło i odszedł.
-Nasza June-Hoseok podszedł-I nasz mały Hoseok-mrugnął do mnie-Rośnijcie zdrowi-przytulił mnie. Widziałam jak po jego policzku spływa łza, ale szybko ją otarł i odszedł, żeby nikt nie widział.
-Blondyneczko-Jungkook nucił pod nosem-Pamiętaj, jeśli coś się będzie działo dzwoń po nas-jego uścisk był tak mocno, że nie mogłam oddychać. Jednak wiedziałam, że to uścisk smutku.
-June-Suga podszedł do mnie-Pamiętaj, że zawsze jesteśmy dla ciebie. Jeśli coś się wydarzy dzwoń do Yonki, będzie najbardziej dostępna i od razu wracamy-chłopak był bardzo poważny.
-Dziękuję-powiedziałam i to ja go przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk.
-Trzymaj się mała-odsunął się, żeby dać mi i RM trochę czasu.
-Będę tęsknił-podszedł do mnie i złapał za ręce.
-Ja też-przyznałam. Nie wyobrażałam sobie 5 miesięcy bez niego.
-Dzwoń codziennie i pisz. Wysyłaj zdjęcia USG. Jeżeli coś się będzie działo wrócę natychmiast. Kocham Cię June-pocałował mnie w usta tak namiętnie jak jeszcze nigdy.
Staliśmy do siebie przytuleni kilka minut, dopóki Suga nie zawołał Namjoona i ten musiał iść. Stałam i patrzyłam jak wsiadają do samolotu, a potem odlatują. Z moich przeszklonych oczu zaczęły płynąć łzy. Nie wytarłam ich, tylko odwróciłam się i poszłam do taksówki, która zawiozła mnie do rodziców.
Dzisiejszy dzień miałam spędzić z mamą w jej pracy. Mimo, że ostatnie pół roku spędzałam z gwiazdami brakowało mi tego.
Mama pojechała już o 7:00, ale ja jeszcze chciałam pojechać na cmentarz, ponieważ mamy maj i mija rok odkąd zginął Ashton. Kupiłam znicz, kwiaty i poszłam na jego grób. Stałam i patrzyłam się na tą datę.
-Już rok-usłyszałam kobiecy głos za plecami. To była jego mama.
-Tak-przytaknęłam cicho.
-Kiedy to minęło?-zapytała łamiącym głosem i postawiła znicz-Nie masz ochoty na kawę? Tak dawno się nie widziałyśmy.
-Ma pani rację-uśmiechnęłam się przez łzy i poszłyśmy do pobliskiej kawiarni. Zamówiłyśmy kawę i ciasto.
-Co u ciebie słychać? Twoja mama mówiła, że wyjechałaś.
-Tak.. Byłam w Korei, to znaczy nadal tam mieszkam, teraz odwiedzam rodziców.
-No tak.. Sytuacja nie pozwalała wam tu zostać-westchnęła-Ale ci dilerzy znowu są w więzieniu.
-Naprawdę?
-Tak, zamknęli ich w Miami i z tego co wiem szybko nie wyjdą-matka Ashtona jest prokuratorem i to ona pomogła nam wsadzić dilerów.
-Czyli, że mogę bezpiecznie tu zostać?-zapytałam nie wierząc w jej słowa.
-Oczywiście, nic ci nie grozi. Cała szajka została rozbita.
-To wspaniale-uśmiechnęłam się szeroko.
-June-spojrzała na mnie-Mam coś dla ciebie-sięgnęła do torebki i podała pudełko-Okazało się, że Ashton miał napisany testament. Prosił, żeby to trafiło do ciebie.
-Co tam jest?-spojrzałam na pakunek. Był dość spory. Spokojnie weszłoby tam mnóstwo książek.
-Nie wiem-pokiwała głową-Nie otwieraliśmy tego-naszą rozmowę przerwał telefon mamy Asha-Przepraszam, to z pracy-wstała-Muszę iść, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy-uśmiechnęła się-Trzymaj się June.
-Do widzenia-odparłam i poczekałam, aż wyjdzie. Zebrałem swoje rzeczy i pojechałam do domu, żeby zostawić tajemnicze pudełko. Nie chciałam, żeby mama pytała co to jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz