Im bliżej uniwersytetu byliśmy, tym bardziej robiło mi się niedobrze. Moje nogi zaczęły się trząść, a ręce pocić z nerwów. Zaczęłam głęboko oddychać, żeby nie spanikować jeszcze bardziej. Nie wiem czemu się tak denerwuje. Dostałam się z naprawdę dobrym wynikiem, co mnie cieszyło, ponieważ były to jedyne studia, na jakie aplikowałam. Moja mama kiedyś tu uczęszczała jednak nie skończyła nauki. Poznała tata i zaszła w ciążę. Takim oto sposobem pojawiłam się ja. Niewinna istotka, która nie miała pojęcia jak bardzo matka będzie na nią naciskała.
Wjechaliśmy przez kamienną bramę na teren kampusu. Westchnęłam z zachwytu. Cały teren był z kamienia i cegieł. Wyglądał mrocznie, ale zarazem zjawiskowo.
- Nic się nie zmieniło. - powiedziała zachwycona mama. Ashton zatrzymał się tuż przy moim akademiku. - Też w nim mieszkałam. - dopowiedziała zadowolona i wysiadła. Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam to co ona.
Weszłam do środka budynki C21 i udałam się po schodach na pierwsze piętro. Było to piętro dziewczyn, które uczęszczały na anglistykę, pisarstwo, muzykę, taniec i malarstwo. W całym uniwersytecie mieściło się około 15 kierunków, a szkoła była podzielona na części. Ja miałam uczęszczać na taniec i anglistykę. Od dziecka lubiłam tańczyć i była to jedyna rzecz, w której moja mama nie naciskała na mnie. Zawsze chciała, żebym grała na pianinie i tworzyła wspaniałe piosenki. Podobało mi się to, ale z coraz większymi naciskami ze strony rodzicielki przestało mi to wychodzić. Nie potrafiłam pisać pod presją.
Włożyłam klucz do pokoju 12 i przekręciłam klucz. Drzwi ustąpiły i otworzyły się. Weszłam niepewnie do środka i ujrzałam naprawdę ładny pokój. Był szary, z odrobiną fioletu. Szare zasłony zasłaniały duże okno. Pod jedną ścianą po prawo od drzwi stało prześliczne łóżko, ściana była pomalowana farbą tablicową. Na lewo od drzwi znajdowało się takie samo łóżko, ściana była taka sama. Na łóżku leżało pełno kolorowych poduszek, zeszytów i gitara. W głębi pokoju stały 2 biurka ze starego drewna i nowoczesne fotele, zaraz obok mała kanapa, biblioteczka i dwie duże szafy.
- O mam wreszcie mam współlokatorkę! - pisnęła jakaś dziewczyna, która wyszła zza jakiś drzwi. Jak zgaduję była to łazienka, co było dla mnie zaskoczeniem, bo myślałam, że będziemy mieli jedną łazienkę na całe piętro. Szczupła brunetka podeszła do mnie i mnie przytuliła. Odrobinę speszyło mnie jej okazanie uczuć, ale odwzajemniłam uścisk. - Jestem Yonka. - przedstawiła się w końcu.
- Jestem June. - powiedziałam cicho - znajomi mówią na mnie Lou - dopowiedziałam cicho.
- Świetnie - klasnęła w dłonie -Podoba ci się pokój? - uśmiechnęła się szeroko.
- Jest śliczny - odparłam - Wszystkie tu są takie duże?
- Tylko wydziału artystycznego - powiedziała dumnie - Prawnicy i sportowcy gniotą się w małych klitkach - wybuchnęłyśmy obydwie śmiechem.
- Przepraszam, że przeszkadzam - chrząknęła moja mama - Ale chciałabym porozmawiać z moją córką - powiedziała sztucznie. Rozpoczęcie jej kazania przerwało wejście dwóch głośnych chłopaków do środka.
- Yonkaaa! - wrzasnął jeden i przytulił dziewczynę.
- Jejku! - pisnęła i również się w niego wtuliła - Tak dawno się nie widzieliśmy.
Chłopak był wysoki, miał brązowe włosy i czarny kapelusz. Uśmiechnął się do mnie serdecznie i wyciągnął rękę.
- Co za maniery - skarcił sam siebie - Jestem Hoseok, dla przyjaciół J-Hope.
- Jestem June - odpowiedziałam cicho i wymieniłam z nim uścisk ręki. Spojrzałam na Ashtona i zobaczyłam, że przygląda się temu drugiemu chłopakowi. Moja mama również z otwartą buzią na niego patrzyła. W jej oczach pojawił się gniew. Spojrzałam w stronę tajemniczego gościa i dopiero zdałam sobie sprawę na co oni tak patrzą. Miał fioletowe włosy, na głowie zawiązaną bandanę. Jego spojrzenie było zimne, a wyraz twarzy obojętny. Obdarzył mnie spojrzeniem, które mnie onieśmieliło i spuściłam szybko wzrok na swoje trampki.
- To chyba jakiś żart - warknęła w końcu moja mama.
- Mamo - zaczęłam, ale ona uciszyła mnie gestem ręki.
- Nie pozwolę, żeby w tym pokoju przebywali jacyś chłopcy!
- Proszę wyluzować - zaczęła Yonka, ale spojrzałam na nią błagalnym tonem i zamknęła szybko buzię. Zmierzyła moją mamę wzrokiem i uśmiechnęła się do mnie - My już pójdziemy, wrócę o 16:00, bo chciałabym ci coś powiedzieć - puściła mi oczko i wyszła razem z chłopakami.
- Musisz zmienić pokój - powiedziała stanowczo moja mama.
- Nie chce! - zaprotestowałam - Yonka jest naprawdę miła.
- Nie obchodzi mnie to! - wrzasnęła.
- Proszę pani - zaczął Ashton - Myślę, że Lou powinna tu zostać. Yonka jest od niej o rok starsza, będzie ją prowadziła. Ja jestem na innym wydziale i nie będę mógł przy niej być.
No tak. Ashton był sportowcem i mieszkał w innym akademiku. Miał mnóstwo zajęć i drużynę, więc nie będzie miał czasu się mną opiekować. Westchnęłam cicho i chłopak przytulił mnie lekko do siebie, żeby dodać mi otuchy.
- Dobrze - powiedziała w końcu moja matka. Uśmiechnęłam się szeroko i podziękowałam, a ona w ramach odwdzięczenia prawiła mi przez 3 godziny kazanie na temat imprez, narkotyków i seksu. Kiedy w końcu pojechała do domu odetchnęłam z ulgą i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy.
Ashton mi wniósł wszystkie rzeczy z dołu jakie wyjęłam z mamy samochodu zanim odjechała i poszedł do siebie.
Kiedy skończyłam spojrzałam przez okno z dumą. Byłam zachwycona, że mogłam się tu uczyć i nie musiałam prosić mamy o pieniądze, ponieważ przyznano mi wysokie stypendium.
Kiedy patrzyłam przez okno mój wzrok powędrował w stronę małego parku gdzie zobaczyłam Yonkę z innymi chłopakami i fioletowo-włosym chłopakiem. Przyłapałam się na myśli, że chciałabym go poznać bliżej. Potrząsnęłam szybko głową i wróciłam na łóżko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz