wtorek, 14 marca 2017

Rozdział 5.

U chłopaków panowała trochę napięta atmosfera, ale starałam się tym nie przejmować. Siedziałam cicho na kanapie udając, że mam ochotę tu być.
- Pomożesz mi? - zapytał V.
- Tak - odpowiedziałam i poszłam za chłopakiem do kuchni. Zaczęliśmy przygotowywać przekąski.
- Czemu mam wrażenie, że nas nie lubisz? - zapytał nagle, a mi zrobiło się strasznie głupio.
- Oczywiście, że was lubię - odpowiedziałam szybko - Po prostu was nie znam
- Więc daj nam szansę na poznanie - przerwał na chwilę swoje zajęcie i spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam szczerość - Z Yonką znamy się od dziecka... i skoro z nami wytrzymuje, to chyba nie jesteśmy tacy źli - zaśmiał się.
- Znacie się od dziecka? - zapytałam.
- Tak, od podstawówki się wszyscy znamy - wyjaśnił.
- Oh - westchnęłam.
- Coś nie tak? - zapytał zmartwiony.
- Um, nie... ja po prostu - przerwałam - Nie ważne...
Resztę zajęć wykonaliśmy w milczeniu. Nie chciałam pakować się z butami w ich życie. Znali się naprawdę długo. Uznałam, że lepiej będzie jeśli pójdę zaraz do akademika i zajmę się swoimi sprawami, a jeśli będzie trzeba zmienię wydział, żeby być bliżej Ash'a. 
- No to smacznego - powiedział V i postawił ostatni talerz z jedzeniem na stole. Udałam, że dzwoni mi telefon, przeprosiłam szybko i wyszłam na dwór. Zadzwoniłam do Ashtona i przeprosiłam za dzisiejszy dzień. Nie gniewał się na mnie, ale mi było przykro. Naprawdę nie chciałam, żeby znajomość z nimi kolidowała z moją przyjaźnią i Ashtona.
- Słuchajcie, ja będę leciała - oświadczyłam kiedy wróciłam do salonu.
- Żartujesz? - zapytał z wyrzutami Jungkook. Spojrzałam na Yonkę, ale jej również zrobiło się smutno.
- Przepraszam... - rzuciłam tylko i wybiegłam z domu. Szłam szybko i pewnie. Na zewnątrz już się ściemniło, a ja karciłam siebie, za to, że nie naładowałam telefonu w nocy. Nie pamiętałam drogi do akademika. Ustałam na ulicy i zaczęłam się rozglądać.
- June?! - ktoś zawołał mnie z podwórka bractwa. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Namjoon. Przewróciłam oczami i poszłam przed siebie, z nadzieją, że chłopak mnie nie zauważy.
Droga nie była skomplikowana, o ile się ją znało.
Ja dotarłam do kampusu dopiero po dwóch godzinach. Weszłam do pokoju i podskoczyłam przerażona i jednocześnie zła.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Szukałem cię - odpowiedział spokojnie.
- Potrzebujesz czegoś? - syknęłam.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś uważała na Sugę - przerwał - Zauważyłem, że jesteście ze sobą dość blisko...
- Czemu cię to obchodzi? - fuknęłam.
- Bo nie pasujesz do jego świata - powiedział pewnie.
- Skąd możesz wiedzieć do jakiego świata pasuje? - zmierzyłam go wzrokiem.
- June... - powiedział rozbawiony, a na mnie ten śmiech działał jak narkotyk - Oboje wiemy, że pasujesz do delikatnego świata.
- Nic o mnie nie wiesz...
- Chcesz się założyć? June Louis, pochodzisz ze Stanów, a dokładnie z Seattle. Naprawdę masz na imię Johanna, ale nie znosisz tego imienia, więc przedstawiasz się jako June - zaniemówiłam, a na jego twarzy pojawił się ten bezczelny uśmiech.
- Skąd ty... - zaczęłam, a on wybuchnął śmiechem.
- Twój kolega Ashton po pijaku jest bardzo gadatliwy.
- Co on ci jeszcze powiedział? - zapytałam przerażona.
- Nic konkretnego - odpowiedział poważnie i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy i dodał - Powiem tylko, że gdybyś była moja, nigdy nikomu bym nie opowiedział o tym jak się z tobą przespałem.
Do mojej twarzy napłynęła krew. Usiadłam na łóżko i ukryłam twarz w dłoniach. Namjoon usiadł obok mnie i pogłaskał po ramieniu. Spojrzałam na niego. Po moich rozgrzanych policzkach spływały zimne łzy. Chłopak wyciągnął dłoń i otarł opuszkiem kciuka moją łzę. Czułam się upokorzona i bezradna. Nie chciałam, żeby on widział mnie w takim stanie. 
- Nie płacz już - powiedział cicho i przyciągnął do siebie. Nie opierałam się. Nie mogłam być już bardziej żałosna niż w tej chwili - Hej, no malutka.
- Dlaczego tu ze mną siedzisz? - wydukałam w międzyczasie pociągając nosem.
- Bo nie jestem takim dupkiem za jakiego mnie uważasz - uśmiechnął się słabo.
- Nadal uważam, że nim jesteś - zaśmiałam się, a on razem ze mną.
- Masz prawo - dodał -A skoro za takiego mnie uważasz, to wyglądasz okropnie w tych spodniach.
- Co ci się w nich nie podoba? - odsunęłam się od niego.
- Są niekorzystne dla ciebie - powiedział miło, a jednak zabolało mnie to. Westchnęłam tylko i już nic nie mówiłam - Piszesz dobre piosenki - powiedział nagle.
- Grzebałeś mi rzeczach? - zapytałam zrezygnowana.
- Oszalałaś! - syknął oburzony - Zostawiłaś je na łóżku - dodał, a mi zrobiło się wstyd, bo naprawdę tak było.
- Przepraszam...
- Nie szkodzi... - uśmiechnął się - Myślałaś nad tym, żeby je wydać?
- Nie... 
- Szkoda... Jeśli kiedyś z chłopakami, będziemy potrzebowali piosenki, zgłosimy się.
- Suga pisze dobre teksty...
- Pokazał ci je? - w jego oczach pojawił się gniew, a dłonie zacisnął w pięści.
- Nie rozumiem, czemu się dener....
- Nie denerwuje! - krzyknął i zobaczył moje przerażenie w oczach - Pójdę już - powiedział oschle i trzaskając drzwiami zostawił mnie samą w pokoju. Przez chwilę nie docierało do mnie co się tu wydarzyło. Upokorzenie przez Ashtona. Namjoon zna moje prawdziwe imię. Był dla mnie miły. Jutro to się skończy...
- June, jesteś taka naiwna - powiedziałam do siebie i położyłam głowę na poduszkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz