piątek, 24 marca 2017

Rozdział 21.

Wieczorem zadzwonił do mnie Jin z informacją, o którą go prosiłam. Oznajmił mi, że do uniwersytetu uczęszcza tylko jeden chłopak o nazwisko Wang i ma na imię Jackson. Oznacza to, że to właśnie jego spotkałam w Stanach i to on jest zaginionym "kuzynem". Nie mogłam w to uwierzyć, ale podziękowałam chłopakowi za trud i postanowiłam działać. Od starszych dziewczyn dowiedziałam się, w którym pokoju mieszka i postanowiłam tam pójść. Kiedy stałam przed jego drzwiami długo się wahałam czy zapukać, aż w końcu się odważyłam. Nie musiałam długo czekać, ponieważ po kilku sekundach w drzwiach stał już Jackson.
- Eh, June? - zapytał niepewnie, a ja pokiwałam głową - Mogę ci w czymś pomóc.
- Jackson Wang - powiedziałam szybko - Twoja matka została adoptowana przez rodzinę Darnell, po czym zaszła w ciąże i wyjechała do Korei, gdzie zginęła w wypadku, a ty zostałeś adoptowany.
- Skąd ty? - zapytałam zszokowany - Wejdź - wpuścił mnie do środka i zamknął za nami drzwi - Skąd wiesz?
- Jestem June Louis.. Moja matka z domu nazywa się Darnell... Jesteś tak jakby moim kuzynem..
- Twoi dziadkowie adoptowali moją mamę? - zapytał poważnie, a ja pokiwałam głową - Czy my jesteśmy... rodziną?
- Nie jesteśmy w żadnym stopniu spokrewnieni - odpowiedziałam szybko.
- To dobrze - powiedział chłopak z ulgą.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego zawiedziona.
- Bo jesteś za ładna na moją rodzinę - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam - To skoro nasze matki to ... Nie wiem jak je określić.. Inaczej.. Może się poznamy lepiej, hm? - uśmiechnął się szeroko.
- Okay - powiedziałam obojętnie - Ale dzisiaj muszę już lecieć.. Wybacz, że zrobiłam to wszystko tak bezpośrednio, ale rozumiesz? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Pewnie, też chciałbym wiedzieć - odparł uprzejmie. Pożegnałam się z nim i pobiegłam do swojego pokoju, żeby zadzwonić do Rap Mona.. Czemu do niego? Powinnam zadzwonić do Tae, ale zrobię to zaraz. Mam świetny pomysł na piosenkę. Chłopak odebrał szybciej niż spodziewałam.
- Słucham cię Johanna - powiedział rozbawiony.
- Mam pomysł na piosenkę, kiedy możemy się zobaczyć? - powiedziałam szybko.
- Jeśli chcesz nawet dzisiaj - rzucił - Za 15 minut w parku?
- Zgoda, nad rzeką?
- Tak - odpowiedział i się rozłączył. Kiedy tylko założyłam bluzę do pokoju przyszła Yonka z Jimin'em.
- A ty dokąd? - zapytała.
- Później ci wyjaśnię - uśmiechnęłam się przepraszająco i wybiegłam. 
Piętnaście minut później byłam już nad rzeką. Rap Mon siedział na brzegu i kiedy mnie zobaczył wstał.
- Myślałem, że to z Tae będziesz chodzić na spacerki - rzucił z łobuzerskim uśmiechem.
- Namjoon! - uderzyłam go lekko w ramię - Nie o tym mowa.
- Podobno masz pomysł na piosenkę? - uniósł jedną brew.
- Tak, spójrz - wyjęłam z torebki nasz stary tekst i zaczęłam poprawiać niektóre rzeczy.
- Myślę, że to będzie dobre - uśmiechnął się szeroko.
- Teraz tylko muzyka i możecie nagrywać - przygryzłam wargę.
- Nie rób tak - powiedział poważnie chłopak.
- Dlaczego? - zapytałam zdezorientowana - Zawsze to robię kiedy....
- Nie rób tego przy mnie, bo pewnego dnia się nie pohamuje i cię pocałuję June... - zamurowało mnie i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jego słowa wywołały dziwne uczucie w brzuchu. Jak on mógł to mówić skoro byliśmy przyjaciółmi - Odprowadzić cię? - zapytał nagle, ale ja pokręciłam głową - W takim razie, wezmę to - wziął ode mnie tekst - I popracuję nad muzyką, na razie June - pocałował mnie w głowę i oddalił się ode mnie, a ja nadal stałam tak jak wcześniej. Przeczesałam dłonią włosy, otrząsnęłam się i poszłam wolnym krokiem do akademika z nadzieją, że Yonka będzie już spała.
Kiedy wchodziłam do pokoju zobaczyłam, że dziewczyna już śpi i moje prośby się spełniły. Odetchnęłam z ulgą, wzięłam zimny prysznic i położyłam do łóżka. W głowie cały czas krążyły mi słowa Namjoon'a "Kiedyś się nie pohamuje..."
Byłam z Taehyung'iem na plaży i bawiliśmy się dobrze. Ganialiśmy, kąpaliśmy w oceanie. Woda była ciepła i przyjemna. Zanurzyłam się, a kiedy już wypłynęłam na powierzchnię miejsce Tae zajął Namjoon. Uśmiechał się do mnie szeroko i objął silnymi ramionami.
- Kocham cię June - wyszeptał i pocałował.
Obudziłam się i usiadłam na łóżku. Cała byłam mokra, poprawiłam włosy z twarzy i zaczęłam szybko oddychać. Spojrzałam na zegarek była 7:00 rano. Yonka jeszcze spała, a ja postanowiłam się przejść do parku. Założyłam dresy, czarną wciąganą bluzę, trampki i wyszłam. Po kampusie przechadzali się już studenci, którzy uprawiali sport. Modliłam się, żebym nie spotkała Ashton'a, ale ta prośba się nie spełniła. Szedł w moją stronę z jakąś blondynką. Przyjrzałam się jej bardziej i poznałam Sally. Zaniemówiłam i chciałam gdzieś uciec, ale nie miałam gdzie.
- June - powiedział Ashton z uśmiechem - Co u ciebie?
- Nie twoja sprawa - odparłam również z uśmiechem.
- Nie musisz być chamska....
- Daj spokój Ashti - Sally złapała go za rękę - Widzisz, że ta pokraka nie jest warta żadnej chwili z takimi ludźmi jak ty...
- Ktoś cię pytał o zdanie zdziro? - syknęłam, a ona podeszła do mnie.
- Wiem, że to twoja sprawka i tej małej brunetki, pożałujecie - wysyczała, a ja ją odepchnęłam.
- Wiedziałaś, że jak mówisz to plujesz? - uśmiechnęłam się chamsko.
- June zważaj na słowa dobrze? - Ashton zrobił krok w moją stronę. W tej samej chwili przede mną pojawił się Jungkook.
- Odpieprz się kutasie! - syknął do chłopaka.
- Oh, kryminalista - rzucił, a Jungkook parsknął śmiechem i uderzył chłopaka w twarz. Byłam zaskoczona jego siłą, ponieważ Ashton znowu się przewrócił.
- Oh, Tae już był, Namjoon też, Jungkook tak samo, no to jeszcze tylko czterech zostało - syknęłam do blondyna.
- Pożałujecie wszyscy! - warknął i Sally pomogła mu wstać. Spojrzeli się na nas ostatni raz i odeszli szybko.
- Okay? - zapytałam bruneta, a on pokiwał głową.
- Zawsze chciałem to zrobić - powiedział z uśmiechem co mnie rozśmieszyło.
- Co tu robisz? - zapytałam w końcu.
- Stresuje się przed tą rozmową - wyjaśnił.
- Rozumiem, ale będzie dobrze - posłałam mu uśmiech pełen nadziei.
- Mam nadzieję - odwzajemnił uśmiech. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i chłopak wrócił do reszty, żeby przygotować się do dzisiejszej rozmowy o kontrakt. Niestety nie mogłyśmy im towarzyszyć, więc postanowiłyśmy, że poczekamy na nich przed wytwórnią i pogratulujemy.
Około 12:00 stałyśmy już z Yonką zestresowane pod wytwórnią. Skakałam z nogi na nogę, bo nie mogłam za żadne skarby się uspokoić.
- Patrz!- krzyknęła Yonka i kiwnęła głową w stronę drzwi. Chłopacy wyszli niezbyt zadowoleni i spojrzeli na nas - Jak poszło? - zapytała brunetka.
- No wiecie... - zaczął Jin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz