sobota, 11 marca 2017

Rozdział 2.

Obudziło mnie delikatne trzaśnięcie drzwi. Zamrugałam kilka razy oczami, żeby przyzwyczaić je do światła.
- Przepraszam - powiedziała cicho Yonka - Nie chciałam cię obudzić.
- Nie szkodzi - odparłam grzecznie i podniosłam się na łokciach.
- A skoro już nie śpisz - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Może masz ochotę na imprezę?
- Chyba nie - powiedziałam szybko. Imprezy to nigdy nie był mój świat. Zawsze czułam się na nich niekomfortowo i bardzo często po 15 minutach już wracałam do domu, co denerwowało moich rodziców, ponieważ nie mieli chwili dla siebie. Nie lubiłam tłumu ludzi, zapachu alkoholu i unoszącego się seksu w powietrzu. Obrzydzało mnie to, dlatego z czasem przestałam na nie chodzić i spędzałam dnie przy książkach lub fortepianie.
- Nie daj się prosić - powiedziała błagalnym tonem -To impreza zapoznawcza, poznasz ludzi z roku i moich znajomych.
- Znam już Hoseoka - wcale nie podobała mi się myśl, że mam poznać znajomych mojej współlokatorki. Przerażał, ale jednocześnie intrygował mnie chłopak z fioletowymi włosami. Oh, June nie myśl o nim.
- Ale są jeszcze inni, będzie fajnie.. Proszę! - dziewczyna uklęknęła przede mną.
- Nie wygłupiaj się - powiedziałam przerażona.
- Nie wstanę dopóki się nie zgodzisz - oświadczyła stanowczo. Jęknęłam cicho i pokiwałam głową na znak, że pójdę z nią. -Naprawdę?! - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Tak.
-YAAAAAY! - pisnęła i od razu pobiegła do szafy, żeby wyciągnąć jakieś ubrania.
- Gdzie ta impreza? - zapytałam.
- W bractwie - odparła nie patrząc na mnie - 20 minut drogi stąd, J-Hope po nas wpadnie za godzinę.
- Okay - mruknęłam i poszłam pod prysznic, żeby się odświeżyć. Delektowałam się każdym strumieniem gorącej wody, który spływał po moim ciele. Moje myśli krążyły wokół planu zajęć, które czekały mnie w poniedziałek i chłopaka o fioletowych włosach. Jego zimne spojrzenie ukrywało coś, czego ten chłopak nie chciał ujawnić. W głębi duszy wierzyłam, że jest on miły i po prostu speszyła go obecność mojej mamy.
- June? - Yonka zapukała delikatnie w drzwi - Za 20 minut będzie Hoseok.
- Już wychodzę - odparłam i zakręciłam wodę. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. Wyjęłam różowo-pudrową koszulę, czarną dopasowaną spódniczkę i różowe trampki.
- Wiesz, że to nie impreza dla lalek? - usłyszałam za sobą nieznajomy głos i odwróciłam się w stronę bezczelnego osobnika, który rzucił niepotrzebny komentarz. Kiedy ujrzałam tego chłopaka podskoczyłam i wpadłam na szafę.
- Co tu robisz? - zapytałam wystraszona.
- Podziwiam prawie nagą dziewczynę, której nie znam - na jego twarzy wymalował się bezczelny uśmieszek. Zabrałam szybko bieliznę i ubrania i uciekłam do łazienki dokładnie sprawdzając, czy na pewno zamknęłam drzwi na klucz. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam się ubierać. Kiedy skończyłam pomalowałam się delikatnie, przeczesałam włosy i wyszłam. Spojrzałam na łóżko gdzie Yonka siedziała z nieznajomym.
- Mogłaś iść w ręczniku - powiedział fioletowowłosy - Chociaż teraz też nie wyglądasz źle.
- Yonka, proszę cię mogłabyś ogarnąć swojego chłopaka? - spojrzałam na nią zupełnie oburzona. Oni spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
- On nie jest moim chłopakiem - wydusiła w końcu.
- W takim razie kolegę, przyjaciela? Zwykłego prostaka, który komentuje dziewczyny, których nie zna? - mój gniew coraz bardziej wzrastał.
- To jest Namjoon - odparła brunetka.
- Mów mi Rap Monster - puścił mi oczko.
- Rap Monster? - zaśmiałam się.
- Jakiś problem? - zapytał.
- Ksywka z rodu podstawówki - odparłam i odwróciłam się do niego plecami.
- Nazywają mnie tak, ponieważ jestem raperem - powiedział wyraźnie zdenerwowany moją uwagą.
- Hoseok już jest - Yonka przerwała napiętą atmosferę. Zabrałam swoją torebkę i udałam się za nimi na dół.
J-Hope czekał w czarnym jeep'ie. Wsiadłam do środka i uderzył mnie zapach odświeżaczy powietrza. Zmarszczyłam nos i wstrzymałam lekko powietrze. Yonka spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, więc szybko wypuściłam powietrze i uśmiechnęłam się sztucznie.
Droga do bractwa nie była skomplikowana, ale było ciemno i nie zdołałam jej zapamiętać. Karciłam sama siebie za to, że dałam się namówić na ten "wypad". Strasznie nie lubiłam imprez i nie wiedziałam co będę tam robić. Kiedy Hoseok zatrzymał samochód spojrzałam na dom, pod który przyjechaliśmy. Był mocno oświetlony, a na trawniku przed nim stali pijani ludzie z plastikowymi kubkami i palili papierosy. Zrobiło mi się niedobrze na ten widok, chociaż sama czasami popalałam.
- Idziesz? - zapytała brunetka, a ja pokiwałam głową i wysiadłam z samochodu. Szłam za dziewczyną do samego środka. Namjoon i Hoseok zginęli już w tłumie ludzi. Trochę mnie to zasmuciło, ponieważ chciałam być jak najbliżej chłopaka. Wzięłam ostatni oddech świeżego powietrza i weszłam do środka. Przepychałam się pomiędzy spoconymi ludźmi i starałam się znaleźć znajomą twarz w tłumie.
- Tutaj! - Yonka pomachała mi. Podeszłam szybkim krokiem do niej. Nie chciałam już ani na chwilę zostać sama. - Chciałam ci przedstawić resztę ekipy - To Taehyung, ale mówią na niego TaeTae i V - chłopak uśmiechnął się szeroko. Był słodziutki. - To jest Jin - brunet wstał i przytulił tak jak niedawno zrobiła to moja współlokatorka.
- Puść ją, bo się przestraszy - spojrzałam na twarz chłopaka, który to powiedział - Jestem Jimin - przedstawił się i lekko machnął ręką.
- A ja jestem Jeongguk, jestem z nich najmłodszy, dlatego mną pomiatają - puścił mi oczko - Oczywiście żartuje, mów mi Jungkook, Kookie, jak wolisz.
- Cz-cześć? - powiedziałam niepewnie - Mam na imię June... ale znajomi mówią mi Lou.
- Czemu jesteś taka wystraszona blondyneczko? - zmierzyłam chłopaka w fioletowych włosach. Na jego twarzy widniał ten sam uśmiech, który widziałam w pokoju. Irytował, ale jednocześnie pociągał mnie. Jego dołeczki w policzkach, ciemne oczy, idealne rysy twarzy. June! Czułam, że policzki mi się czerwienią. Chciałam poprosić Yonkę, żeby pokazała mi gdzie łazienka, ale ewidentnie zniknęła z jednym ze swoich znajomych. Jeśli dobrze kojarzę to zniknął... Jeongguk.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał Jimin.
- Nie, dziękuję - odparłam grzecznie, uśmiechnęłam się i wyszłam na patio. Zapach alkoholu strasznie mnie przytłoczył. Zrobiło mi się niedobrze i chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. Usiadłam na małej ławce i odchyliłam głowę do tyłu.
- Słaba impreza? - podskoczyłam z przerażenia i dopiero się zorientowałam, że już ktoś tu siedział.
- Przepraszam - powiedziałam szybko i chciałam wstać - Ja nie wiedziałam, że tu siedzisz, przepraszam.
- Nie denerwuj się - powiedział chłopak i złapał mnie za rękę. Poklepał miejsce obok siebie na znak, żebym usiadła. Uśmiechnęłam się miło i zrobiłam o co prosił - Jestem Yoongi - wyciągnął rękę.
- June. - odwzajemniłam uścisk. - Też masz jakąś ksywkę?
- Tak mam. - chłopak roześmiał się szczerze, a mi zrobiło się naprawdę głupio - Suga.
- Suga? Jak sugar? - uśmiechnęłam się, a on znowu wybuchnął śmiechem.
- Można tak powiedzieć, nazwali mnie tak w Miami.
- Byłeś w Stanach? - zaciekawiło mnie to o czym mówił.
- Tak, miałem kontrakt, ale postanowiłem skończyć studia - dodał cicho. Wyczułam w tym nutkę kłamstwa, ale nie chciałam pytać go o to.
- Oh, czyli jesteś nowy jak ja?
- Niezupełnie. - odparł -Znam chłopaków, jeden z nich to mój "przyrodni brat" - zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Nie rozumiem - pokiwałam zdezorientowana głową.
- Moja mama zginęła w wypadku kiedy byłem mały i jego mama mnie adoptowała.. Nie dosłownie, ale przyjaźniły się no i... resztę już chyba rozumiesz.
- Ja cię przepraszam... - moje policzki znowu się zaczerwieniły.
- Zawsze tak dużo przepraszasz? - ponownie zaczął się śmiać.
- Uh... Nie, nie wiem... Przepraszam...
- Błagam cię przestań - teraz już zwijał się ze śmiechu.
- Okay.. W takim razie co studiujesz?
- Muzykę i pisarstwo - odparł zadowolony - A ty?
- Taniec i anglistykę.
- Świetnie - klasnął w dłonie - A oprócz tego jakieś talenty?
- Umiem grać na pianinie... i trochę piszę - dodałam już o wiele ciszej.
- Może kiedyś pokażesz mi swoje teksty? - spojrzał na mnie.
- Pewnie... Wpadnij kiedyś do mnie - byłam szczęśliwa, że chociaż jeden z nich lubi to co ja. Miałam nadzieję, że zaprzyjaźnimy się.
- To skoro ani ciebie, ani mnie nie bawi ta impreza, może pójdziemy do mojego pokoju i pokaże ci kilka swoich tekstów? - zaproponował nagle, a ja bez wahania zgodziłam się. Nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać, ale nie obchodziło mnie to. Zrobiłabym wszystko, żeby wydostać się z domu pełnego studentów z buzującymi hormonami pomieszanymi z alkoholem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz