piątek, 3 marca 2017

Rozdział 25.

*June*
Biegłam przed siebie nie patrząc na nic. Było już późno i ulicę były prawie puste. Zatrzymałam się przy sklepie spożywczym i kupiłam 4 butelki wina, jakieś chusteczki, żeby wytrzeć krew, 2 paczki papierosów. Wyszłam ze sklepu i skierowałam się w nasze ulubione miejsce nad rzeką. Rozsiadłam się na mokrej trawie i otworzyłam pierwszą butelkę.
-Nie jestem dla ciebie zbyt dobra-powiedziałam cicho-Bo dopadła cię moja przeszłość-wzięłam łyk-Gdyby to jeszcze ode mnie zależało-dodałam i rozpłakałam się jak małe dziecko. Mój płacz był żałosny i niósł się echem po rzece. Odpaliłam papierosa.
W mojej głowie toczyła się wojna myśli, których za wszelką cenę nie mogłam wyciszyć. Z jednej strony oskarżałam samą siebie za to co się wydarzyło, a z drugiej Namjoon powinien zrozumieć, że byłam młoda i zastraszona. Nie miałam wpływu na to co się stało.
Czułam się jak zgnieciony śmieć wrzucony w najdalszy, najgłębszy i najciemniejszy kąt kosza. Czułam się niepotrzebna i niechciana.
Nie chciałam czuć tego bólu, który rozrywał mnie teraz od środka. Chciałam odejść i nigdy już nic nie czuć. Pragnęłam być tylko szczęśliwa u boku ludzi, których kocham. Tylko, że dla nich byłam skończonym zerem, śmieciem i gównem. Nie potrzebowali mnie i moich problemów. Odebrali mi Ruth i całe szczęście jakie kiedykolwiek we mnie było. Wzięłam głęboki oddech i zdjęłam pierścionek zaręczynowy. Wrzuciłam go do kieszeni bluzy. Naciągnęłam rękawy i zaczęłam wdychać perfumy Namjoona, co doprowadziło do większego płaczu. Zepsułam to. Już nigdy go nie odzyskam przez swoją głupotę. Powinnam się domyślić, że oddalił się ode mnie wtedy, w tej kawiarni. Nie zwróciłam uwagi przez to co powiedział Norze, ale to były kłamstwa. On nawet nie miał pewności, że kiedykolwiek wrócę. Zostanę sama na zawsze...
Moje ciało opuściły jakiekolwiek emocje. Zostałam pustą skorupką człowieka, który nie chce żyć, chodzić i oddychać. Jestem tylko cieniem człowieka, który zniknie jak tylko słońce schowa się za horyzontem. Wtedy pojawi się prawdziwa June. Skruszona, zapłakana i zasmarkana dziewczynka, która boi się dorosłego życia, dlatego woli zakopać się w łóżku i z nikim nie rozmawiać. Otworzyłam drugą butelkę winę i od razu wypiłam połowę jej zawartości. Poprzednią butelkę rozbiłam i wzięłam kawałek szkła do ręki.
-To może być takie proste-powiedziałam sama do siebie i przejechałam po dłoni. Krew zaczęła powoli wypływać z rany. Powtórzyłam ruch-Nie mam dla kogo żyć-znowu zaczęłam żałośnie szlochać.
*Jimin*
Byłem wściekły na RM za to, że uderzył June. Nie powinien tego robić, przecież jest dobrym człowiekiem i kocha ją ponad życie. Krążyłem po salonie bez celu. Suga szukał June od 2 godzin. J-Hope siedział z Ruth, która ciągle płakała. Yonka siedziała na sofie zamyślona. Jin i V siedzieli z Namjoonem i próbowali go uspokoić.
Wszystko się we mnie gotowało. Czułem z June więź jaką jeszcze z nikim innym. Była dla mnie kimś ważnym. Nie potrafiłem tego określić, ale jeżeli ktoś skrzywdził ją, to skrzywdził też mnie. Byłem w stanie oddać dla niej wszystko, jednak nikomu się do tego nie przyznałem. To nie tak, że ją kocham. Kocham ją, ale jako siostrę, przyjaciółkę, bliską mi osobę. Czułem wewnętrznie, że muszę ją chronić przed całym światem, tylko nie wiedziałem jak mam to zrobić. June trzymała mnie na dystans, a ja bałem się z nią rozmawiać. Moje przemyślenia przerwało wejście Sugi do salonu.
-Nie ma jej nigdzie-powiedział i zrezygnowany opadł na sofę.
-Teraz ja pójdę-rzuciłem bez wahania i zanim któreś z nich zdążyło zaprotestować byłem już na zewnątrz-Gdzie jesteś June?-zapytałem sam siebie i pobiegłem przed siebie.
*June*
Byłam już po 3 butelkach wina. Kompletnie pijana przechadzałam się po parku.
-Hej ślicznotko-usłyszałam za sobą obrzydliwy głos. Odwróciłam się i pokazałam środkowy palec-Zadziorna jesteś-mężczyzna zbliżył się do mnie. Nie zwracałam na niego uwagi, po prostu szłam przed siebie. Wszystko było mi obojętne-Zaczekaj na mnie-złapał mnie za ramię i szarpnął do tyłu-Zaniemówiłaś?
-Spierdalaj-rzuciłam i chciałam odejść, jednak jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy-Głuchy jesteś?-wybełkotałam-Odpieprz się gnoju.
-Bądź milsza to cię nie zabiję-szepnął mi do ucha i pocałował w szyję, co wywołało u mnie duże obrzydzenie i kopnęłam go w krocze-Suko!-krzyknął i upadł na ziemię. Zaczęłam uciekać, jednak byłam tak pijana, że szło mi to fatalnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mój oprawca już biegł za mną. Zaczęłam biec szybciej. Wbiegłam pomiędzy drzewa i próbowałam uspokoić oddech, żeby mnie nie usłyszał. Ktoś złapał mnie za rękę, a ja wymierzyłam cios w twarz.
-Kurwa-powiedział ktoś.
-Jimin?-zapytałam cicho.
-No a myślałaś że kto?-chłopak był zdziwiony moją reakcją-Czemu mnie uderzyłaś?
-Ktoś mnie gonił-wydukałam.
-Kto?
-Ej ty!-usłyszałam ten sam ciężki głos co parę minut temu-Odwal się od mojej laski albo przestawię ci buźkę.
-Ty do mnie mówisz?-zapytał Jimin. Pociągnęłam go za rękę do tyłu.
-Chodź już-powiedziałam cicho i ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę domu upewniając się, że nikt za nami nie idzie.
Kiedy dotarliśmy do domu wszyscy już spali. Udaliśmy się do pokoju Jimina i zamknęliśmy drzwi na klucz.
-Cieszę się, że mi to wszystko powiedziałaś - przyznał cicho i położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego i próbowałam uspokoić. Po drodze do domu odpowiedziałam mu wszystko. Pewnie dlatego, że byłam dość pijana i miałam gdzieś to czy mnie zrozumie.
-A ja się cieszę, że mnie nie osądziłeś jak RM-powiedziałam sennie.
-June-zaczął niepewnie-Kocham Cię i zawsze będę cię bronił-westchnął cicho - To co się działo w twojej młodości to wina twoich rodziców, ty byłaś dzieckiem.. Nic nie mogłaś.
-On twierdzi inaczej-moje oczy ponownie się zaszkliły.
-On jest w szoku.. Zobaczysz, że jeszcze wszystko będzie dobrze i będziecie razem-Jimin przytulił mnie mocniej.
-On to skończył...
-On cię kocha-powiedział i pocałował delikatnie w głowę - Śpij dobrze.
-Jimin? - szepnęłam
-Tak June?
-Nie zostawiaj mnie-powiedziałam łamiącym głosem.
-Nie zostawię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz